Cuda w parafii ks. Antoniego

Spotkały się dwie młode panie Jabłońska i Skowrońska, obie z różnych miast. - Coraz gorzej jest, moja pani, coraz gorzej. Dobra uczciwa matka, co ma dzieci, co jest wierna mężowi, taka dziś nie zawsze ma szacunek, a nawet znikąd taka rodzina nie ma pomocy.

- I w naszej parafii tak było - odpowiedziała pani Skowrońska - ale, proszę pani, my teraz w parafii mamy księdza cudotwórcę.

- A co on za cuda czyni?

- Takie cuda, że w naszej parafii teraz szanują wszyscy porządne mężatki.

- Mój Boże! - westchnęła pani Jabłońska - my z mężem musimy chyba do waszej parafii się sprowadzić, bo u nas ciężko jest wyżyć porządnemu małżeństwu z kilkorgiem dzieci i to nie tyle dlatego, że wychowanie kilkorga dzieci dziś wiele kosztuje, ile dlatego, że nieraz i śmieją się z człowieka, gdy ma więcej dzieci. "Teraz nie moda na dzieci!" - mówią. No, no, no, - wejrzała pani Jabłońska na panią Skowrońską - to u was ten ksiądz musi być mądry człowiek, że nareszcie wziął w opiekę kobietę - matkę i nauczył wszystkich szanować taką matkę.

- A jak on to zrobił? Chciałabym naszemu proboszczowi powiedzieć.

- Ach, moja pani, żeby to on w tym celu jedną rzecz, tylko zrobił! On wiele rzeczy robi, żeby tylko podnieść w oczach ludzi zdrową moralnie rodzinę.

- No tak, ale musiał jakoś to zacząć?

- A to pani powiem, jak zaczął. I tu muszę się pani przyznać, ale niech pani tego nikomu nic mówi: zrobił najpierw to, co ja mu doradziłam.

- To on słucha, co mu ludzie radzą?

- A, tak! Nie tylko słucha, ale sam się radzi. To dziwny ksiądz. Jak przyjdzie do nas do domu, to zaraz się wdaje w rozmowę i pyta: "Jak pani, albo jak pan uważa, co w tej sprawie zrobić, żeby ludzie postępowali u nas po katolicku?" No, to wtedy każdy się skrobie w głowę i namyśla się. A przecież w głowie jest rozum, a rozum to boska rzecz, więc ludzie różne rady wymyślają. I to mądre rady, moja pani. Dzięki takim rozmowom z ludźmi ten ksiądz doprowadził do tego, że teraz wszyscy myślą o tym, jakich sposobów używać, żeby ludzie postępowali po katolicku w parafii. Dawniej zaś tak było, że o poprawieniu ludzi myślał tylko jeden człowiek: tylko ksiądz. A cóż jeden człowiek może wymyślić?! Nasz proboszcz tłumaczy, że parafia, to wszyscy ludzie, nie tylko jeden ksiądz. Nawet z dziećmi rozmawia. U nas w parafii połowa dzieci w niedzielę do Komunii św. przystępuje, a mąż z żoną: prawie w każdy pierwszy piątek, wielu jeszcze częściej. I im ten ksiądz uboższe dziecko napotka, tym serdeczniej z nim przestaje.

- Skąd się wziął taki ksiądz?

- A widzi pani; każdy to mówi!

- Są, są. Są i święci księża - pokiwała pani Jabłońska.

- To od matki zależy. Przecież każdy ksiądz ma matkę. Czy pani wie, pani Jabłońska, ja teraz mam mieć dzieciątko, to sobie tak z mężem uradziliśmy, że jeżeli będzie chłopczyk, to niechby był księdzem. I z mężem Komunię św. ofiarowujemy w intencji tej dzieciny. Niech pani sobie wyobrazi, co to za szczęście dla matki widzieć swoje dziecko, jak odprawia Mszę św. przy ołtarzu! Boże, żebym mogła tego doczekać! Niczego ponadto nie pragnę.

- I to jeszcze przed urodzeniem tego dziecka modli się teraz pani o kapłaństwo dla niego?

- A co pani myśli? O dobre rzeczy trzeba się starać zawczasu.

- A jeśli będzie dziewczynka?

- To, żeby święta i ładna była - modlimy się z mężem.

- Mój Boże! Takich ludzi nie widziałam, jak wy - zauważyła pani Jabłońska, trzymając głowę tak jakoś bokiem.

- Ten ksiądz tak nas uczy. On na dzieci inaczej nie mówi, tylko skarby Boże. I zawsze powiada do rodziców. "Wy nie wiecie, jakie skarby posiadacie. Te wasze dzieci, to przecież kandydaci na świętych polskich. Z nich mają być święci rolnicy, święci robotnicy, święci nauczyciele, święci lekarze, święci artyści, święte panny, święte mężatki: święta Polska.

Moja kochana pani, żeby rodzice modlili się za każde swe dziecko, to inny byłby los takich dzieci i może szczęśliwszy byłby świat, który by te dzieci później tworzyły.

- Coraz więcej jest takich zacnych kobiet w Polsce - mówi nasz ksiądz. Takie rodziny stanowią wszystkie razem Bożą rodzinę w Polsce.

By pomóc rodzicom biednym, zorganizowaliśmy w parafii samopomoc rodzin wielodzietnych przy "Caritasie". Tak jak kiedyś były "kasy pogrzebowe", tak u nas jest teraz kasa pomocy dla rodzin wielodzietnych. Bo z pogrzebowej Polski musimy przejść na Polskę kwitnącą dziećmi - tłumaczy nasz ksiądz.

- To mądry ksiądz!

- To prawdziwy ojciec rodzin.