Cud w Zasławiu

Znany pisarz rosyjski Breszkowskij podaje jako prawdziwe następujące zdarzenie:

Zasław to miasto na Wołyniu - dawniej sławne i bujne. Dziś z tych czasów pozostał klasztor bernardyński, którego warowne mury wraz z piękną świątynią wznoszą się na stromym brzegu rzeki Horynia.

Otóż tam w czasie rewolucji bolszewickiej, wpadł dnia jednego na dziedziniec klasztorny - oddział kozaków Budiennego. Na ich czele komisarz polityczny, żyd, który zuchwale i lekceważąco wprowadził ich do kościoła. W presbiterium stoi w pobliżu ołtarza figura Chrystusa, wielkości naturalnej, z drzewa, przez nieznanego artystę, pięknie wyrzeźbiona. Twarz Chrystusa dziwnie wymowna i natchniona.

Ku niej to podszedł komisarz z ochydnym bluźnierstwem na ustach, w szatańskim podnieceniu wyjął szablę i ciął Pana w ramię. Ale kozacy nie zdobyli się jakoś na uznanie tego łotrostwa - lecz ponuro milczeli. Równocześnie w sklepienie kościoła uderzył rozpaczliwy krzyk dziecka. Był to bratanek furtjana, siedmioletnie, ciche, zadumane chłopiątko, który lubił w kościele przebywać.

I nagle przerażenie udzieliło się też komisarzowi. Zmieszany chciał wyrwać szablę z ramienia Pana, ale klinga ani drgnęła, jakby zrosła się ze świętem drzewem. Widać było, że zbrodniarz natęża się ze wszystkich sił o daremnie!

Wtedy tknięty udarem żywiołowego strachu, komisarz rzucił się ku drzwiom, za nim w okropnym strachu kozacy. Nie dotykając strzemion, skakali na konie, cwałując ku miastu, w takim popłochu, jakby ich ścigali niewidziani mściciele.

Wieść o cudzie rozeszła się szybko i masy pątników odwiedzały Chrystusa.

Niestety, po pokoju w Rydze powiat zasławski przeszedł pod panowanie sowietów. Bolszewicy wydelegowali do klasztoru komisję śledczą, która miała stwierdzić, że żadnego cudu nie było, a cała historia jest zwykłym "kawałem" duchowieństwa.

Otóż przewodniczący komisji, olbrzymi siłacz, marynarz, który uderzeniem pięści gruchotał czaszkę - pomimo swej nadludzkiej siły nie zdołał wyjąć szabli z ramienia Chrystusowego. Ani drgnęła.

Po naradzie komisja uznawszy figurę za przedmiot niebezpiecznego kultu ze strony "ciemnych, sfanatyzowanych mas", postanowiła ją zabrać i z miasta wywieźć.

Lecz tego dnia zebrał się przed klasztorem tłum wielotysięczny i przybrał wobec komisji tak groźną podstawę, że bez słowa siedli do samochodu i odjechali.

Cud ten ma w następstwie stałe nawrócenia. Odwiedzają Chrystusa z dalekich stron katolicy i prawosławni. Codziennie spotyka się tam pątników, krzyżem leżących przed Panem.