Trudno naprawdę dać odpowiedź na to pytanie! Rozchodzą się bowiem stamtąd wciąż niepewne, a często sprzeczne nowiny.
Nowy prezydent Portez Gil obdarzył wolnością więźniów religijnych. Powstańcom podał pierwszy rękę do zgody i przyobiecał im ziemię, jeśli broń złożą. Mszę św. już odprawiać pozwala, byle prywatnie i byle każdy z księży, pragnący z tego przywileju korzystać, zgłosił władzom swój adres. Biskup Miguel Delamore z San Luis Potosi oświadczył w imieniu podkomitetu biskupiego, że kapłanom wolno pójść za głosem władz i adresy swe wskazać, o ile sami, jako osoby prywatne, chcą to uczynić. Krążyły również uporczywe pogłoski, jakoby już układano zgodę między Kościołem meksykańskim a państwem... Jednak prez. Gil w ostatnich dniach stanowczo temu zaprzeczył: "Pogłoski o konferencjach między urzędnikami rządu a katolikami są zupełnie bezpodstawne" - oświadczył. I poszedł dalej: "Nie istnieją również żadne zamiary zażegnania walki między tymi czynnikami".
Trudno tedy prawdy dociec. To jedno zdaje się być pewne, że choroba umysłowa Callesa wywarła mocny wpływ na Gila: boć już przynajmniej o natychmiastowych, bez sądu wykonywanych, wyrokach śmierci - nie słyszymy. Źle się tylko stało, że jakaś złośliwa ręka wykonała zamach na pociąg, którym, jechał ten prezydent, a równie złośliwe języki i serca siłą się na to, by zamach ten jako dzieło katolików przedstawić; toć już opowiadają, że w pobliżu leżały wtedy religijne książki!... - Równocześnie niechętni Gilowi generałowie wzniecili groźne powstanie. Prezydenta Gila to wszystko wprowadza w głupie położenie! Co uczyni lub co z nim uczynią - najbliższa przyszłość okaże.
To jedno pewne, że imienia chrześcijańskiego, choćby całą duszą chciał, jednak nie zgniecie. Sam diabeł tu nic nie poradzi!
Zresztą słyszymy, jakie są prześladowań skutki. Duchowieństwo zaczerpnęło nowego ognia i żyje żądzą poświęceń, a za pokusą rządu, by stworzyć kościoły narodowe, poszło spośród tysięcy kapłanów tylko - dwóch! Lud ugruntował się w miłości dla Chrystusa i Jego Kościoła i z nieprzepartem przekonaniem powtarza i woła: "Niech żyje Chrystus-Król" Na dzień; Chrystusa Króla do świątyni Matki Bożej w Guadelupe pospieszyło ludu. 209.000. Nie obyło się wtedy bez aresztowań...
Przygotowuje się nowa era. Wyrasta ona na glebie żywnej, bo spulchnionej krwią meksykańskich męczenników. A dla tej ery nowej kształci się ok. 200 młodzieńców, rodowitych meksykan, w Hiszpanii - na kapłanów. Podobnie w innych krajach. A w stolicy Chrześcijaństwa Rzymie aż 300. Czekają z utęsknieniem chwili, w której będą mogli do ojczyzny powrócić i pracować! Jakaż to będzie praca?!
I tak minie Gil, jak minął Nero i naśladowca jego Calles, a prawda Chrystusowa - nie minie!