Co nam Bóg dał w Piśmie Świętym?

O Panu Jezusie mówi św. Paweł, że On się różnym ludziom całkiem różnie przedstawiał. Dla żydów był zgorszeniem, dla pogan głupstwem, ale dla wezwanych, tj. dla wierzących był i jest Bożą mocą i Bożą mądrością (1 Kor 1,23n).

Coś podobnego da się powiedzieć o tej najdziwniejszej na świecie księdze, którą chrześcijanie nazywają "Pismem świętym". Dla niewierzących jest ona ciekawym ale czysto ludzkim zabytkiem z bardzo dawnych wieków, a zabytkiem, w którym, obok rzeczy pięknych, zawierają się rozmaite wiadomości błędne, a w każdym razie, dla dzisiejszego życia ludzkości, obojętne.

A za co mają tę księgę wyznawcy Chrystusa, przede wszystkim dzieci katolickiego Kościoła?

Mają ją za zbiór pism, które w ciągu dwudziestu blisko wieków, wychodziły wprawdzie bezpośrednio spod ręki ludzi, ale ludzi natchnionych, czyli tak kierowanych i strzeżonych przez Boga, że oni byli tylko narzędziem, przez które działał przedwieczny, najmędrszy Stwórca wszechrzeczy. Wszystko więc, co Pismo święte zawiera, jest dla nas, chrześcijan, słowem Bożym, które nie tylko żadnego błędu zawierać nie może, ale nie może nie być pełnym przedziwnych skarbów dla serc i umysłów.

Żeby o ogromie i cenie tych skarbów wyrobić sobie jakiekolwiek pojęcie, wystarczy rzucić okiem na to, co z owej księgi Bożej zrodziło się i powstało. Ten żywy cud Boży w świecie, jakim jest nasz Kościół Katolicki, Kościół, który jest "filarem i utwierdzeniem prawdy" (1 Tm 3,15), Kościół Męczenników i Świętych, Kościół, w którym zbiera się jak w słońcu wszystko, co wielkie i piękne na ziemi, ten Kościół z Pisma świętego się zrodził i przez to, co z tego źródła wypływa, żyje i działa. Bo chociaż "Sprawca naszej wiary" - Chrystus (Hbr 12,2) żywym słowem ten Kościół zakładał i tym samym żywym słowem podawał mu nauki do posłannictwa jego potrzebne, cała znajomość Zbawiciela i Jego ewangelii, prawie od początku, bo już od drugiej generacji uczniów, w ogromnej większości dochodziła do wiernych przez Pismo Święte. Ono zawarło w dawniejszych swych księgach całe objawienie starego zakonu i jego dzieje; ono, pod piórem ewangelistów i apostołów zachowało nam jak żywą, całą postać Chrystusa i główne Mnie Jego nauczania. Dlatego też od samego początku chrześcijaństwa widzimy Pismo Święte w ręku wszystkich wiernych. Z tym Pismem Świętym, bo z ewangelią, szli bohaterowie Chrystusowi na śmierć męczeńską, albo z nim kładli się i do grobu, z Pisma Świętego czerpali Ojcowie Kościoła głębokie rozumienie nauki objawionej; na Piśmie Świętym kształtowała się cała liturgia, czyli zbiorowa modlitwa kościel[300]na; z Pisma Świętego pełnymi dłońmi czerpali kaznodzieje treść i ozdobę swych przemówień; na Piśmie świętym opierała się teologia i cała pobożna literatura chrześcijańska; z Pisma świętego czerpała sztuka i treść i natchnienie swych arcydzieł. Po prostu nie da się dość silnie przedstawić, co zawdzięczamy, jako chrześcijanie, tej niewielkiej księdze, która, zaczęta temu lat blisko cztery tysiące, ostatecznie zamkniętą została temu prawie dziewiętnaście wieków, a jednak, jak żadna inna na świecie, tak żyje i owocuje i działa. Wszystko, rzec można, co w Kościele naszym podziwiamy i kochamy, pośrednio czy bezpośrednio z Pisma świętego wyszło albo z nim ściśle się wiąże.

Jest więc rzeczą jasną, że nie można być prawdziwym chrześcijaninem, bez wielkiej dla Pisma świętego miłości. Musimy czuć i rozumieć, że posiadamy w nim przecudny skarb, pełen bezcennych klejnotów, bo mamy w nim, dane nam na kartach księgi, najrzeczywistsze słowa naszego Boga.

Czymże ta miłość Pisma świętego ma się objawiać:

Najpierw trzeba choć najważniejsze rzeczy o nim wiedzieć: z jakich ksiąg się składa, jakich miało ludzkich autorów, jak przechowało się do naszych czasów. Potem trzeba koniecznie się starać to Pismo święte u siebie w domu mieć, jeżeli już nie całe, to przynajmniej nowy zakon, tj. cztery ewangelie i Dzieje Apostolskie, oraz listy Apostołów i Objawienie św. Jana. A po trzecie, trzeba je czytywać, najlepiej codziennie po trochu, a przynajmniej w dni święte. Przez to stałe czytanie zaczniemy oswajać się po trochu z tą mową Bożą, tak bardzo różną od mowy ludzkiej; zaczniemy orientować się lepiej w świecie naszej wiary; będziemy zbierać coraz więcej materiału do naszych modlitw i rozważań

Cóż więc przede wszystkim czytać?

Zacząć trzeba zawsze od przedziwnej, nad miód słodszej, ewangelii. Odczytajmy uważnie, najpierw św. Łukasza, potem świętych Mateusza i Marka, na koniec, św. Jana. Przejdźmy dalej do najmilszych, nigdy nie uprzykrzonych, Dziejów Apostolskich i dalej do tych listów św. Pawła, o których mówi jeden z Ojców świętych, że w nich, ile wyrazów, tyle błyskawic i gromów. Listy św. Piotra oraz świętych Jakuba i Judy czyli Tadeusza, przyniosą również wiele pociechy i pożytku. Pierwszy list św. Jana Apostoła po prostu ocieka miłością.

Co do Starego Testamentu, dozwolony on jest wprawdzie wszystkim wiernym, umiejącym nań patrzeć, nie dziecinnym ale dojrzałym okiem, ale, jeśli kogoś nie stać, by przeczytał całość, może sobie pewne księgi wybrać i kolejno a powoli je przechodzić. Można zacząć od dwóch pierwszych ksiąg Mojżeszowych, tj. Księgi Rodzaju i Księgi Wyjścia, potem można przejść do czterech ksiąg Królewskich, do Joba, Tobiasza, [301]Judyty, Estery, do Księgi Mądrości, do proroctw Izajasza i Daniela, a wreszcie do dwóch ksiąg Machabejskich. Gdyby zachodziła trudność w historycznym rozmieszczeniu opowiadanych w tych pismach wydarzeń, odpowiednie pouczenie można znaleźć w każdym obszerniejszym podręczniku historii świętej czyli biblijnej, a po części I we wstępach, które zazwyczaj przed każdą księgą bywają zamieszczone.

Co się wreszcie tyczy Psalmów, które po części znamy z nieszpornych i innych nabożeństw, nie są one właściwie czytaniem, tylko potężną, prześliczną modlitwą, pełną wołań duszy do Boga, tak gorących, tak szczerych, tak z samej głębi serca płynących, że nie mogą duszy ni podnieść i nie rozgrzać.

Mówiąc jednak o Piśmie świętym do wszystkich wiernych i do każdego z osobna to, co wyrzekł do św. Augustyna Duch Boży: "Bierz i czytaj!", musimy zwrócić uwagę na kilka ważnych rzeczy.

Pierwszą z tych rzeczy jest, że ten sam Bóg, który dał nam w Piśmie Świętym słowa swoje, obok Pisma postawił żywego tłumacza i obrońcę i stróża w osobie nieomylnego katolickiego Kościoła. Jeden więc tylko jedyny Kościół może nas z zupełną pewnością pouczyć i o tym, jakie księgi do Pisma świętego istotnie należą i o tym, co Bóg w danej księdze czy w jakimś jej ustępie chciał nam naprawdę powiedzieć.

Dlaczego tak? Czy to Pismo święte nie jest dość jasne samo w sobie?

Najpierw zrozumiejmy, że nie może być całkiem jasna księga, która powstała tak bardzo dawno, w obcych językach i w obcym świecie pojęć, a nade wszystko księga, pełna najwyższych tajemnic Bożych. Ale po wtóre wiedział Bóg bardzo dobrze, że nigdy nie braknie ludzi, którzy, jak mówi św. Piotr Apostoł, będą usiłować "wykręcić" czyli spaczyć i fałszywie wykładać słowa Boże "na swoje własne zatracenie (2 P 3,16). A czyż księga, choćby najświętsza, sama się obroni? Każdy pojmuje, że pisane słowo, które można obracać jak komu się podoba, samo przez się jest bezsilne. Potrzeba mu koniecznie żywego obrońcy. Dlatego dodał mu Bóg takiego obrońcę i tłumacza w żywym Kościele, który tę świętą księgę, sobie powierzoną, największą miłością otoczył, z największą czcią i staraniem zgłębia, z całą świadomością zobowiązań swoich wykłada i tłumaczy.

Bo i przypatrz się tylko, czytelniku, co stać się musi i co rzeczywiście stało się z Biblią, gdy tego żywego obrońcy i tłumacza jej zabrakło.

Jedni, tzw. liberalni badacze odarli ją zupełnie z wszelkiego uroku świętości i niejako w szmaty podarli słowo Boże. Inni, przyjmując jedne, odrzucając inne księgi natchnione, nie są w stanie ani za przyjęciem ani za odrzuceniem przytoczyć żadnej obiektywnej racji. Inni jeszcze wykładają zdania Pisma jak tylko im się podoba i oczywiście rozchodzą się w tych tłumaczeniach na niezliczone drogi i bezdroża. Dość powie[302]dzieć, że np. takie proste słowa Chrystusowe, wypowiedziane przy ostatniej wieczerzy: "To jest ciało moje", doczekały się, po herezji Lutra, nie mniej niż dwustu rozmaitych tłumaczeń! A w innych znowu chrześcijańskich wyznaniach ta Biblia po prostu śpi; trzymają ją po domach i kościołach, ale nikt o niej prawdziwie nie myśli.

Możemy śmiało powiedzieć: Żadne wyznanie, żadna organizacja religijna nie może się mierzyć z Kościołem Katolickim w czci i miłości oddawanej Bożemu słowu. Są wprawdzie stowarzyszenia protestanckie, które rozrzucają po świecie tysiące i tysiące egzemplarzy Biblii, ale rozrzucają ją na ślepo, bez żadnego autentycznego wykładu, bez oparcia o żadną powagę, bez żadnej rękojmi, że to słowo Boże nie będzie nadużyte do nowych i nowych religijnych zboczeń. Kościół Katolicki, jak sam cały stoi na Piśmie Świętym, jak słowami Pisma się modli i na nim wiedzę swoją buduje, tak czytanie tej świętej księgi gorąco zaleca i dc rozszerzenia jej znajomości dopomaga. Ale nie rzuca tej Biblii na ślepo, jak listka urwanego z drzewa, którym wiatr do woli obraca, lecz daje zawsze pewne i dokładne do słów Bożych komentarze, starając się całym sercem, by wierni wynieśli z czytania Pisma, nie jakieś subiektywne mniemania i nastroje, ale rzeczywiste zrozumienie tego, co Bóg powiedział. W tym celu utrzymuje Kościół po swych zakładach naukowych, setki i setki katedr nauce Pisma świętego poświęconych, wydaje w tej myśli mnóstwo dzieł i cały szereg poważnych czasopism, podejmuje rozległe archeologiczne i paleograficzne badania, mnoży całe Instytuty naukom biblijnym wyłącznie oddane. Jeżeli więc chcemy nie igrać lekkomyślnie ze słowem Bożym, ale przyjmować je do serca "w duchu i w prawdzie", bierzmy je z ust i rąk jedynego, na Piotrze założonego Katolickiego Kościoła.

Z tego samego powodu strzeżmy się Wydań Pisma Świętego, nie noszących katolickiej aprobaty, czyli potwierdzenia, danego przez najwyższą w Kościele, albo biskupią władzę. Te wydania są albo niezupełne, albo miewają fałszywe objaśnienia, albo w samym przekładzie na nasz język przekręcają wypowiedzi Boże. Żadna taniość tych wydań nie powinna nas skłonić do ich nabycia. Można by tu zapytać z Prorokiem: "Czegóż szukacie na drodze egipskiej, by poić się mętną wodą?" (Jer 2,18).

Nie chodźmy też nigdy na żadne, rzekome wykłady Pisma urządzane przez innowierców. Jednej tylko rzeczy na takich wykładach brakować będzie, ale takiej, o którą powinno nam chodzić przede wszystkim, tj. prawdy.

Jeżeli czegoś w Piśmie Świętym nie rozumiemy, albo jeśli coś wydaje się nam mylne, zapytajmy się wykształconego kapłana, a zazwyczaj otrzymamy dostateczną odpowiedź. Jeżeli zaś, mimo wszystko, jest nam coś ciemnym, mówmy sobie, jak mawiał w podobnych trudnościach olbrzymi umysł św. Augustyna: "Gdy czegoś nie rozumiem, pochodzi to [303]na pewno, nie z jakiegoś błędu w Piśmie, ale z ograniczoności mojej". Nie pojmujemy wszystkiego, nawet w ludzkich dziełach, a cóż dopiero w dziele Bożym!

O Piśmie Świętym mówi tak ładnie Psalmista: "Pochodnią dla nóg moich słowo Twoje i światłością dla ścieżek moich", dlatego "przed świtem podnosiły się oczy moje ku Tobie, abym rozmyślał słowa Twoje" (118, 105, 148). Czytajmy i rozmyślajmy, usiłujmy coraz bardziej zasmakować w słodyczy mowy Bożej, a przekonamy się jak znajomość Pisma świętego podniesie nas wysoko ku Bogu i jak to obcowanie z pisanym słowem Bożym na ziemi dopomoże nam do tego, byśmy ze św. Pawłem mogli kiedyś "usłyszeć tajemne słowa" w niebie (2 Kor 12,4), które napełnia nas takim szczęściem, jakiemu miary ni końca nie będzie.