Cierpienie nawraca
tytuł: Cierpienie nawraca

Straszna spuścizna − nieoceniony dar z nieba

Filozofowie wśród określeń natury ludzkiej dają jedno najzaszczytniejsze: "stworzenie religijne". Jest ono zarazem najgłębsze i otwiera nam bardzo dalekie wnioski na temat, który rozbieramy tj. "Cierpienie w życiu katolika". Wyżej przytoczone określenie wykazuje bowiem, że jakkolwiek należymy do świata widzialnego i żyjemy pod prawami przyrody, która nas otacza, to jednak w samym już układzie duszy naszej jest pewien pierwiastek, przez który należymy także i do świata innego, zaziemskiego, wyższego.

To klasyczne określenie filozofów - geniusz apologetyki chrześcijańskiej rozszerza jeszcze przedziwnie w swym krótkim a nieskończenie głębokim i lapidarnym okrzyku: "Duszo ludzka z natury swej chrześcijańska". To jest bowiem najwyższa i starożytnym mędrcom Rzymu i Grecji nieznana psychologia, a tak prawdziwa, oznacza, że podstawy religii Chrystusowej, nim jeszcze były w Ewangelii światu podane, tkwią odwiecznie w każdym człowieku w sposób niewyraźny i częściowy.

Ta psychologia wielkiego Tertuliana każe dopełnić określenia filozoficzne tym, że nie religia jakakolwiek jest uzupełnieniem natury naszej, ale najwyższa, boska. Co stwierdza wymownie historia, która wykazuje, że wszędzie tam, gdzie rozwoju ludzkości nie tamowały złe, przewrotne agitacje i swobodne systemy umysłowe, narzucane jej z zewnątrz, pojęcia i zasady społeczeństw mniej lub więcej zbliżone były do wiary chrześcijańskiej.

Ale chrystianizm jako religia boska, więc rodem nie z ziemi, lecz z nieba, zaszczepioną od najpierwszej chwili istnienia duszy ludzkiej jest rośliną niezmiernie delikatną i subtelną, którą każdy ostrzejszy podmuch może nadwyrężyć.

Stwierdzamy to szczególnie na młodzieży. Nieraz jedno jakieś zdanie w pewnych okolicznościach i zręcznie wygłoszone przez wroga Kościoła potrafi w młodym umyśle zachwiać wiarę na całe lata.

A cóż dopiero mówić o tych, którzy z mlekiem matczynym wyssali cały szereg błędów religijnych i tradycyjnie przez całe pokolenie trwają?

Co mówić o tych, którzy zasady religijne porzucili zgoła dla kariery, którzy na tej drodze postępując, doszli do wielkich fortun i stanowisk w społeczeństwie? Wreszcie co mówić o tych, którzy choć się nie wyrzekli wiary i nawet spełniają zewnętrznie praktyki kościelne, ale ugrzęźli po uszy w jakimś niezmiernie ponętnym występku, zwłaszcza tajemnym i wstydliwym i tkwią w nim lata nałogowo?

Cóż ma wspólnego zmysłowość z ideałami duchowymi?

To są 3 wybitne kategorie ludzi, dla których powrót do Boga jest połączony z najwyższymi trudnościami. Zwykle środki stosowane w tym celu przez kościół, nawet z najwyższą gorliwością i poświęceniem, często już nie mogą wywołać pożądanego skutku.

Tu potrzeba jakiegoś wstrząsu duchowego, który by poruszył najgłębsze zakątki duszy i przeraził ją widokiem własnym do głębi.

Nawrócenie bowiem nie polega na samym akcie rozumu, który odrzuca błąd i uznaje dogmaty wiary za prawdę, do tego jeszcze musi się skłonić całkowicie wola i musi w tym znaleźć najwyższe upodobanie serce, które było tak daleko od prawd Bożych i przylgnęło do pojęć przeciwnych.

I jakaż siła na ziemi może dokonać tak głębokiej rewolucji w duszy człowieka?

- Zapewne, dla łaski Bożej nie można określić granic. Łaska potrafi nagłym światłem i wpływem na wolę człowieka powalić największego wroga Kościoła i pociągnąć go ku sobie jak małe dziecię, podobnie jak stało się z Szawłem, późniejszym Pawłem Apostołem. Są to jednak wypadki bardzo rzadkie.

Więc, gdy zwykła ekonomia natchnień Boga, których Bóg nikomu nie odmawia, nie skutkuje, to zostaje jeszcze tylko jeden i ostatni, ciężki i bolesny, ale nadzwyczajnie pomocny środek: cierpienie.

Bóg w swej mądrej i dobroczynnej Opatrzności używa cierpienia tak, jak chirurg, co dla ratowania życia zmuszony jest, gdy lekarstwa wybrane zawiodły, usunąć z organizmu mięsień lub członek. Ku temu celowi służą zarówno cierpienia fizyczne jak i moralne, lecz najbardziej to ostatnie. Ono bowiem bezpośrednio atakuje najgłębsze uczucia ludzkie. Cierpienie fizyczne, zwłaszcza przewlekłe znakomicie pomaga do nawrócenia, bo i tutaj nie sam ból tylko tak jak u zwierząt dolega, ale wskutek najściślejszej łączności naszej powłoki ziemskiej z duszą nieśmiertelną, ból cielesny wywołuje też udręczenia moralne. Ale to jest akcja pośrednia, gdy w pierwszym wypadku jest bezpośrednia, dlatego tak skuteczna.

Jaki to proces psychologiczny wówczas odbywa się w nas? Porwany wirem życia człowiek nie ma czasu na zastanowienie się nad sprawami z innego świata. Zabawy, interesy, rodzina, stosunki pochłaniają go. i bynajmniej w wielu razach nie zachęcają do głębszego rozważania.

A oto cierpienie dotkliwe złożyło go na łożu i nie pozwala prowadzić dawnego trybu życia. Po całych nocach bezsennych zostawiony jest samemu sobie, własnym myślom i uczuciom. Straciło dlań urok wszystko to, co go przywiązywało do życia. Zdrowie ucieka coraz widoczniej, a z nim i życie, otwiera sie natomiast perspektywa jakaś tajemnicza bytu za grobem w którym trzeba chcąc nie chcąc, wejść i nigdy już nie wrócić...

Albo ugodził w kogoś głęboki cios moralny: stracił drogą osobę, znaczenie i wpływy, zaszczyty, został zlekceważony, zelżony. W podobnych wypadkach czyż jest możliwe, by "animal religiosum" stworzenie z natury religijne nie weszło w głąb swej duszy, i by się tam nie obudził cały szereg pytań: po co żyłem i com skorzystał, czy musi się tu wszystko skończyć, czy przeciwnie jest inne życie za grobem, pełniejsze i rozumniejsze w swym układzie?

A gdy jednocześnie najgłębiej wrodzone człowiekowi pragnienie szczęścia nieskażonego i nieprzerwanego odzywa się siłą żywiołową i tym gwałtowniejszą, prawem kontrastu naturalnego, im bardziej dręczy ciało i im głębiej została urażona ambicja i godność osobista, tym jaśniejsze i milsze są takie rozmyślania i bardzo aktualne. Wtedy dogmaty wiary, traktowane jako nieuchwytne abstrakcje, stają przed oczyma jako postacie żywe i majestatyczne, nakazujące zgiąć kolana przed swoją powagą.

Wtedy każdy staje się praktycznym filozofem, teologiem.

Z jaką to genialną plastyką i wnikliwością Sienkiewicz w swym arcydziele epopejowem "Potopie" uchwycił i odmalował ten typ psychologii ludzkiej, ukazując nam ostatnie chwile starego zdrajcy ojczyzny i zagorzałego kalwina Janusza Radziwiłła, dogorywającego na swym łożu bolesnym.

Spadł był z najwyższych wyżyn, patrzył jak kruszyły się wszystkie jeden po drugim jego plany i marzenia, jak ginęła jego olbrzymia, magnacka fortuna, a zamiast poważania odbierał zewsząd objawy lekceważenia i pogardy nawet od najeźdźców zamorskich tejże wartości moralnej i religijnej, co i on. Dopiero wtedy zaczął się zastanawiać, czyby nie było lepiej porzucić fałszywą wiarę i wrócić do wiary narodu, do religii katolickiej. Wtedy też po raz pierwszy w życiu z jego ust wydobyło się rozpaczliwe wołanie do Matki Bożej najpewniejszej "Ucieczki grzeszników".

Więc cierpienie, które zwykliśmy uważać za największego wroga życia, a które Boski psycholog tak umiejętnie w swej Opatrzności zsyła na ludzi i z tak przedziwnym zastanowieniem, i do stanu indywidualnego każdego z nas, i do czasu, choć jest istotnie straszną spuścizną po prarodzicach. bywa także i to w najważniejszej sprawie nieocenionym darem Nieba.