Cierpienie a cywilizacja

Zasadnicza cecha współczesnej cywilizacji polega na posługiwaniu się siłami natury w coraz szerszym zakresie. Rozwój przemysłu i środków komunikacji to przykład najoczywistszy i nie trzeba dowodzić, że wycisnął on przeważające i niezatarte piętno na czasach dzisiejszych. Dlatego cywilizację naszych czasów nazywa się cywilizacją maszynową, bo w niej maszyna coraz większe znajduje pole zastosowania, maszyna staje się symbolem współczesności.

Zastępowanie pracy ludzkiej przez pracę maszyny jest samo w sobie zjawiskiem nie budzącym zastrzeżeń: wszak ono wypływa z przyrodzonych właściwości ducha ludzkiego, z naturalnej ekspansji i zdobywczości umysłu, jest urzeczywistnieniem owego biblijnego nakazu: "czyńcie sobie ziemię poddaną".

Umiejętne i szerokie wykorzystanie sił przyrody, wprzęgnięcie ich do pracy, służącej dobru człowieka, może napawać słuszną dumą i podnosić samopoczucie człowieka, jako "pana stworzenia".

Czy ten wspaniały dorobek ludzkości zapewnił jej chociaż odrobinę więcej szczęścia, niż miały go epoki poprzednie? Głos powszechny zbyt donośnie świadczy, że: nie, a jeśli nie, to nasuwa się pytanie, gdzie leży tego przyczyna, kto winien, że krzywda i cierpienie rozlewa się szerokim strumieniem po świecie właśnie w tej cywilizacji, która miała być spełnieniem najśmielszych marzeń człowieka o szczęściu, kto winien: człowiek czy maszyna, która wydawała się gwarantką postępu na drodze do owego szczęścia?

Z chwilą, kiedy w dziedzinie społeczno - gospodarczej zatriumfowała maszyna, położenie warstw pracujących zaczęło się pogarszać z dnia na dzień. W pierwszym odruchu warstwy te zapałały nienawiścią do maszyny, niszczyły ją, jako przyczynę nędzy i bezrobocia, ale czy ta reakcja była słuszna? Jasne jest przecież, że maszyna stała na usługach człowieka i tylko od tych, którzy nią rozporządzali, zależało czy ona ku dobru człowieka, czy ku jego nieszczęściu będzie pracować. Więc zagadnienie należy postawić tak, że owocność istnienia maszyny zależy od tego, jakiemu człowiekowi ona służy. Nie było by przecież miejsca na niesprawiedliwość i krzywdę mas pracujących, objawiającą się nieraz w (15-to godzinnym dniu pracy, w wyzysku pracy kobiet i nieletnich, gdyby wielcy przemysłowcy liczyli się z godnością ludzką zatrudnionych, gdyby chcieli naprawdę przestrzegać nakazu miłości bliźniego. Więc nie maszyny winne są cierpieniu współczesnego człowieka, ale zła wola innych, dla których pojawienie się maszyny było jeszcze jedną, niespotykaną dotychczas, okazją urzeczywistnienia swoich zamierzeń i planów.

Jeśli więc mamy formułować nasz pogląd na cywilizację maszynową to sąd nasz musi brzmieć tak, że przyśpieszyła ona tę ewolucję, którą się w dziejach obserwuje od wieku już XV, ewolucję polegającą na zniesieniu autorytetu nakazów moralnych, wytyczających człowiekowi jedynie słuszną i sprawiedliwą drogę postępowania i współżycia. Cywilizacja ta odsłoniła tę prawdę bolesną, że rozwój moralny człowieka nie nadąża w stopniu dostatecznym za rozwojem nowoczesnych form życia zewnętrznego, że wobec tego zdobycze współczesnego świata pozostają do dyspozycji ludzi nieprzygotowanych do takiego ich wykorzystania, aby one dobru ludzkiemu służyły. Co więcej, oddała się ta cywilizacja na usługi niemoralnych namiętności, otworzyła nowe drogi do ich zaspo kajania i przez to - pośrednio - pracowała nad dalszym wyniszczaniem zdobytych już wartości duchowych.

Otóż - ogólnie biorąc - cywilizacja współczesna sprzyja wytwarzaniu się u ludzi takiej postawy, w której pragnienie zaspokojenia potrzeb nie zna umiarkowania, a potrzeby te nie są normowane według istotnych konieczności życiowych człowieka. Jako na ideał, na najwyższą formę cywilizacji wskazuje się na Amerykę: chętnie zaznaczamy to w języku, gdy chcemy podkreślić wartość jakiegoś poczynania. Wszystko, co ma w jakiejkolwiek dziedzinie przyczynić się wydatnie do podniesienia poziomu zewnętrznego życia, nosi dziś piętno amerykanizmu. Dobrobyt - mówi się - zyskamy tylko amerykańskim rozmachem, amerykańskim tempem życia, produkcji, amerykańskimi nowościami. Ameryka stała się powszechną pokusą, jej sposób życia uznany za ideał, ku któremu należy dążyć. W tym dążeniu powszechnym zaspokajania potrzeb za jaką bądź ceną, w kulcie pieniądza i komfortu zatraca się stopniowo pojęcie celu. Potrzeby nieustannie wzrastają, jawią się nowe, do zadowolenia ciągle jeszcze daleko, więc nabiera znaczenia hasło: szybciej, szybciej...

Jesteśmy zmuszeni powtórzyć za katolickim pisarzem: "Maszyna i potrzeby, jakie ona stworzyła, uczyniły człowieka nieszczęśliwym. Zasłużył On sobie na to przez liczne i wzrastające w okropny sposób pożądania. Cierpienia te są nawet bezowocne i poniżające, gdyż człowiek cierpi nie z powodu walki z pokusami, lecz dlatego, że ich nie może zaspokoić" (Daniel Rops). I dziś ta świadomość, że pokusy materializmu stają się przyczyną cierpienia człowieka i jego nieszczęść musi przeniknąć w społeczeństwa. Królestwo Boże bez Boga - to widzimy dziś jasno - jest królestwem pychy i nienawiści, jest panowaniem krzywdy w stosunkach między jednostkami, w stosunkach społecznych i międzynarodowych. To, co miało uszczęśliwić człowieka, okazało się mu bezwzględnie wrogie. Człowiek współczesny zdradzonym jest przez bogów, których postanowił na miejsce prawdziwego Boga.

Dziś poważni badacze współczesności, nie zaliczający się wcale do obozu katolickiego, ale umiejący trzeźwo patrzyć na rzeczywistość, stwierdzają również tę rozbieżność między duchową wartością człowieka a środkami, jakie mu w ręce dała współczesna cywilizacja. Nie wahają się przed zarzutami, które zwykliśmy przypisywać wyłącznie tylko moralistom i kaznodziejom w cichości posądzając ich o jednostronność i przesadę. Otóż jeden z tych świeckich, niekatolickich pisarzy wprost pisze, że znamieniem czasów dzisiejszych jest nieopanowany wzrost żądzy użycia. "Każda kultura - mówi - utrzymuje się pewnym ascetyzmem i jak badania historyczne pokazują, ginie wówczas, gdy żądza używania dóbr doczesnych wytrawi z dusz ludzkich wszelkie pierwiastki bohaterstwa, poświęcenia, ryzyka i zapału. Różne czynniki spowodowały niepokojący wzrost w świecie dzisiejszym tej postawy wobec życia, która dba tylko o łatwą korzyść, o chwilowe zadowolenie, o wyzyskanie możliwości użycia" (B. Suchodolski). I tłumaczy dalej ten objaw tym faktem, że w świecie dzisiejszym zamierają zobowiązania wobec ideałów, które zapobiegają rozpanoszeniu się zła, zapobiegają degeneracji człowieka.

O kierunku oddziaływania współczesnej cywilizacji na człowieka powiedział kiedyś poeta tymi słowy:

"Używaj życia! - tak wy mówicie -
A szczytu szczęścia ten dopnie,
Kto zawsze działał roztropnie. -
Lecz czyż się łatwo wstrzymać na szczycie?
Życie, użycie i nadużycie: - To do upadku trzy stopnie,

(F. Faleński)

Trzeba było srogiej lekcji dziesiątków lat, aby się człowiek na samym sobie przekonał, że owe trzy stopnie, ułudnie wskazujące drogę do szczęścia, wiodą go we wprost przeciwnym kierunku, że nowe sobie zawody i cierpienia gotuje sens życia widząc jedynie w doczesności, oszołomiony bogatymi możliwościami otaczającego go świata. Jeśli cierpi z niemożności zaspokojenia nieumiarkowanych pragnień jedynie materialnego użycia - cierpienie to może się stać okazją do nawrotu z błędnie obranej drogi, może się stać okazją do przywrócenia właściwego porządku wartości. "Szukajcie najprzód Królestwa Bożego i sprawiedliwości Jego, a wszystko inne będzie wam przydane" - to nakaz wprost przeciwny temu, jaki panuje dziś dość powszechnie i jaki stworzył dzisiejszą cywilizację i następnie przez nią samą był pogłębiany. Czy znaczy to, że ją bezwzględnie potępiamy? Nie! Chcemy tylko przywrócić właściwy porządek, w którym dobro człowieka pojmowane jest według prawd Boskich, aby można było uniknąć tych zawodów i cierpień, które sobie człowiek sam stwarza i których może uniknąć. Radzibyśmy wszystkie dobra stworzone przez współczesną cywilizację oddać na usługi człowiekowi, uczynić z nich środki do podniesienia poziomu życia, znieść ich charakter celów, osiąganych dla siebie samych.

I tu właśnie wypadnie nam powrócić do cytowanego już zdania św. Augustyna: mówicie, że czasy są złe. "Niech życie wasze będzie dobre, a żyjąc w ten sposób, zmienicie czasy i nie będziecie mieli powodu do narzekania". Niech życie wasze będzie dobre... Nakaz od wieków głoszony i ciągle zapoznawany, a mogący się stać źródłem największej rewolucji, jaką sobie można pomyśleć, rewolucji sięgającej głębiej i dalej, niż tego - mimo wszystko - pragnie

Cierpienie a cywilizacja
Cierpienie a cywilizacja (tytuł)