Aktualność św. Józefa

19 maja obchodził Kalisz uroczystość 150-lecia koronacji cudownego obrazu św. Józefa w miejscowej kolegiacie. Uroczystość ta zwróciła uwagę katolików znowu na postać Świętego, który choć jest jednym z najpierwszych świętych Nowego Testamentu, przecież cieszy się niebywałą i nigdy nie słabnącą czcią, zaś w 1871r. został ogłoszony przez Ojca Św[iętego] Piusa IX głównym Patronem Kościoła.

Z czego wyrasta to wielkie znaczenie i ta wielka cześć, jaką się cieszy św. Józef? Myślę, że przede wszystkim z wielkiej jego aktualności. Św. Józef jest świętym doby współczesnej, bowiem typ świętości, jaką reprezentuje, odpowiada dobie dzisiejszej. Św. Tomasz czy św. Augustyn, św. Franciszek czy św. Ignacy wypowiadali swoją epokę i byli tej epoki przedstawicielami. Św. Józef w rzeczywistości nie wypowiada żadnej epoki. Z opisu historycznego dowiadujemy się o nim tak mało, że aż trzeba sobie zadać trud odtworzenia z niedopowiedzeń Ewangelii oblicza duchowego małżonka Maryi. Jeżeli Św. Rodzina nie odznaczała się w tłumie pelest. ani harezów (wieśniaków), niczym, jeżeli atmosfera wyrastania Jezusa była atmosferą ciszy i zapomnienia, tak wielkiego zapomnienia i zwykłości, że gdy przyszła godzina mówienia i Jezus począł głosić Prawdę, najbliżsi zapytywali ze zdumieniem: "Czyż to nie jest syn Józefa?" (Łuk, 4, 22.), to w tej ciszy i zapomnieniu najbardziej cichym i najbardziej zapomnianym był Józef-Opiekun i wychowawca. Wiemy o nim bardzo mało, prawie nic. Wiemy, że był mężem Najświętszej Panny, a jednocześnie, że tym mężem w sensie naturalnym nie był. Tradycja opowiada o dziewczynie wychowywanej i poświęconej służbie w świątyni i o cudownym kandydacie na jej małżonka. O tym jednak lakoniczne Pismo św. milczy. Z Nowego Testamentu wiemy, że Józef wywodził się także z rodu Dawidowego - a więc był krewnym Maryi - co nie znaczy jednak wcale, aby to było bliskie pokrewieństwo. Członków rodu Dawidowego mogło być nawet w tym czasie kilkaset osób, aczkolwiek - z drugiej strony - nie musiało ich być zbyt dużo, skoro nikt nigdy nie próbował dyskutować przynależności Jezusa do słynnego, bądź co bądź rodu.

Ciągle wiemy mało o Józefie, właściwie nic nie wiemy. Ubogi rzemieślnik z Nazaretu, Judejczyk, który się przesiedlił nie wiadomo dlaczego do Galilei i poślubił pannę, a "imię panny Maryja". Czy był staruszkiem, dobrym staruszkiem, jakim go maluje kośc. tradycja? Raczej należy w to wątpić. Może nie był już młodzieńcem, gdy wziął do swego domu Maryję i stąd tradycja. Starcem nie był jednak chyba na pewno. Czyż będąc starcem miałby siły, aby wyruszyć w późną, ciemną, niespokojną noc z małżonką i Jej Synem w dół z Judejskiego płaskowzgórza na niski brzeg morza, by tym brzegiem najpierw na południe, a potem na zachód - odwracając ślad drogi madiańskiego pasterza i wiedzionego przezeń ludu - zawędrował wreszcie tam, gdzie potomkowie Abrahama zawędrowali po raz pierwszy plemieniem, zaś wyszli stamtąd - już narodem -do kraju piramid, sfinksa i faraonów? Czy miał by siły, by odbyć po latach po raz drugi tę samą drogę znowu w kierunku ziemi obietnic, zawędrować aż do zielonej Galilei i tam pracować w pocie czoła? Czy zdołałby jeszcze w dwanaście lat po urodzeniu Bożego Syna iść z pielgrzymką do Jeruzalem - a w kwietniu bywa już skwar w Ziemi Świętej - i nie tylko iść, ale przebywać w zatłoczonym przybyszami mieście, gdzie na pewno mniej jeszcze było miejsca dla ubogich pątników niż w Betlejem dwanaście lat wcześniej? Nie na siły starca byłaby taka droga.

Lecz jeśli nie był starcem, to cała jego postać innego zupełnie nabiera charakteru. Nie z wieku wynikało jego opiekuństwo nad Maryją, ale z woli i z wiary. Nie jest rzeczą prostą stworzyć fikcję ojca, zastąpić widzialnie Tego, który jest niewidzialnym. Trzeba być człowiekiem wielkie go czynu, i człowiekiem pełnej świadomości spadłego nań wyboru. W gruncie rzeczy każdy z nas jest do czegoś wybranym. Nie ma ludzi zapomnianych dla wszechwiedzy Boskiej. Nie ma ludzi, którzy nie mają świadczyć swym życiem o Prawdzie. Tylko, że mało jest ludzi, którzy posiadają pełną świadomość nałożonego brzemienia. Toteż mało jest ludzi, którzy umieją w swym dziele zniknąć, rozpłynąć się, oddać się cały sprawie aż do samounicestwienia. Jak Józef.

Bo jeśli św. Józef znikł z kart Pisma Św., jeśli nie słyszymy w Ewangelii ani razu jego głosu, to dlatego, że chciał z nich zniknąć. Miejsce, które Bóg kazał mu zająć nie było miejscem człowieka ale Boga. Ludzie chętnie robią z siebie bogów i każą jedni drugim wierzyć, że są bogami. Inaczej było z Józefem. Czuł się tak przygnieciony łaskawością łaski, że skurczył się w sobie, zmalał, znikł. Jeśli jednak znikł, to w dziele i w pracy. Odchodząc w zapomnienie, nie odszedł od powierzonego zadania. Nie opuścił rodziny, w której był tylko zastępcą. Cokolwiek go, jako człowieka, kosztowała wyznaczona rola, nie przestał jej pełnić do końca najlepiej jak tylko było można. Był cichym wyznawcą wielkiej sprawy.

I w tym się zawiera wieczna aktualność św. Józefa a jednocześnie jego wielka aktualność w chwili bieżącej. Dziś bardziej niż kiedykolwiek świętość wciąż żyjącego na ziemi Jezusa powierzona jest wiernym. Jeszcze czujemy na sobie wstrząsy kataklizmu, którego szaleństwo było wprost niedwuznacznie obrócone przeciwko Jezusowi. Wojna okazała, że Kościół, który trzyma straż Prawdy, z mocą - w sensie materialnym - swoich przeciwników. Lecz siła materialna nie jest siłą, która by mogła się zmierzyć nie była nigdy własnością Kościoła.

Prawda, iż były epoki, gdy Kościół miał wielkie znaczenie jako ośrodek Powagi i Autorytetu. Gdy jednak przychodzą chwile, kiedy oficjalne słowo Kościoła nie wystarcza - jak nie wystarczało, gdy próżno napominał niemieckich najeźdźców Europy - wtedy Kościół ukazuje moc swą w inny sposób: wskrzesza mianowicie wierny ideał św. Józefa, ideał pracy dla najwyższej Prawdy Bożej w ciszy i nieomal w zapomnieniu. W rodzinie i w warsztacie. Wielkość Kościoła można bowiem budować w rozmaity sposób: i wielkim ideałem katolickiej reformy społecznej i zawsze wielkim, choć mniej widocznym, dziełem, uświęcenia rodziny i bodaj najskromniejszego warsztatu pracy.


Maryja jest Królowa miłosierdzia przejęta całkowicie litością i przebaczeniem dla grzeszników.

Św. Alfons Liguori