Z uroczystej akademii w dzień Niepokalanego Poczęcia NMP na klerykacie OO. Franciszkanów we Lwowie.
Milutko przedstawia się nasza salka rekreacyjna. Nowo sprawiony posąg Niepokalanej tonie w zieleni kwiatów zimowych. U stóp Maryi zamarł rubinowy blask promieni i całą postać otacza kołem skamieniałem. Po dywanach w nieładzie rozsypane senne lilje śnieżno-białe wyciągają główki - Ave Maria - szepcą.
Sala powoli zapełnia się uczestnikami. Już po brzegi wezbrała. Przyjazny jednak szmer zachęcająco innych wzywa.
Naczelne fotele zajęli czcigodni goście. Za nimi szeregi krzeseł mniej dostojnych mieszczą słuchaczy. Latorośl najmłodsza - franciszkańska żywym, półkolistym wieńcem bramuje czarno okapturowanych zakonników.
Lecz wiotkie chwilki mkną szybko, zwinnie chowają się jedne za drugie, nie zatrzymują się nawet, by posłuchać gorących słów prezesa wykazującego, że akademia nasza, to pieśń pochwalna, hymn przepiękny ku czci Niepokalanej. "Witaj świata" - wzbija się pieśń młodzieży franciszkańskiej. Delikatne, powiewne akordy milkną, rozpływają się z wolna, za kędziorami srebrnych nikną obłoków, tam w lazurze nieba u stóp Jutrzenki Zbawienia. Echem, jak cieniem powracają znowu w przepięknej deklamacji. Niebiańska postać Królowej tuż, przed oczyma prawiesłuchacza przesuwa się. "Gwiazdką płynie przez powietrze, cb ujogiej wstąp "chatki i sierocą otrze łezkę".
I do nas z ołtarzyka wyciąga ręce i do nas przychodzi, a chór Ją wita melancholijną jakąś tęsknotą prośbą serdeczną: Ave! Według programu wystąpił teraz referent i wygłosił wypracowanie pt. "OO. Franciszkanie, a Niepokalana w XX w." - Pięknie i logicznie wykazawszy ciężkie podążenie ubiegłych wieków, przystąpił do historii Milicji Niepokalanej. W roku 1917 pod włoskim niebem wystrzelił z niewielkiego ziarnka kwiat stowarzyszenia. Na polskiej ziemi wydał plony. Tutaj mknęło stowarzyszenie szybkim pędem do rozwoju, założyło czasopismo, zdobyło drukarnię, a teraz wydaje miesięcznik dla sześćdziesięciu tys. prenumeratorów. Redaktorem Maria, pomocnikiem O. Maksymilian. - Czasem niedowiarek weźmie do ręki niebieskiego posłańca: szyderczy uśmiech na spieczonych ustach, błyskają ogniki nienawiści i gniewu. Czyta jednak dalej. Powoli mięknie zgangrenowane serce, a na twarzy grzesznika ukazują się wielkie łzy perliste.
Z zajęciem łowili słuchacze czternastominutowego referatu. Po chwili miłe rozlewają się już po sali szeleszczące dźwięki dysonansu i strofy czarownej hrmonii. Tchnienie zachwytu wypełnia ocieplone powietrze nad "Tota pulchra" Borroniego. - Program wyczerpany. Na zakończenie wstał Ks. Dziędzielewicz dziękując w imieniu gości gospodarzom. Do nas zaś kleryków wystosował przestrogę i zachętę: "Będzie taki czas i miejsce, gdzie Maryi wprowadzić nie będzie można, idźcież tam wy niepokalani, czyści Maryi synowie!" - Wyrzeczenie się przez nas trunków palących przyjęli uczestnicy ulewą oklasków.
Niepokalanej cześć i chwała!