Zwrot u żłóbka

Narodziny człowieka: to wielkie wydarzenie, albowiem dziecię wyrośnie na męża czy niewiastę, ojca lub matkę, a wszyscy oni - dokończywszy wędrówki - w obliczu Bożego majestatu staną, by zdać sprawę z włodarstwa swego na tej naszej ziemi.

Narodziny człowieka wielkiego, geniuszu nauki czy sztuki, wodza czy męża stanu: to zjawienie się na naszym padole mroku i zamętu pochodni żywej, co ciemności rozprasza, broni słusznych praw narodów, a w kraju stwarza ład i porządek.

Narodziny świętego: to zorza, zapowiadająca światło nieraz dla całych epok kultury i żywotne wskazania dla ducha przyszłości.

Niedawno obchodziliśmy 1935-tną rocznicę narodzin Jezusa Chrystusa. Niemal poprzez dwa tysiąclecia w nocy 24 grudnia pokolenie pokoleniu podaje echo betleemskich wydarzeń: "Chwała na wysokości Bogu, a na ziemi pokój ludziom dobrej woli!" I dopóki niebo i ziemia nie przeminą, zawsze tak będzie do końca świata.

Owa Noc Betleemska, tak cicha i skupiona w sobie, jest tą chwilą, na którą wskazują poprzedzające ją wieki historji rodu ludzkiego, a od której bierzy nowy okres czasu po wszystkie następne stulecia.

Dziecię Marji przytulone do Jej łona, życiem Swem, nauką i Odkupieniem dokonanem krzyżową Męką wyznaczy dalszy bieg ludzkości, stworzy nowy gatunek człowieka i rodziny, nowy typ kultury i cywilizacji, przemieni oblicze ziemi, a wszystkim ludziom dobrej woli drogą się stanie do Bożego królestwa. Marja, Która wie, że błogosławić Ją będą wszystkie po-kolenia, Marja tej nocy w ramionach Swych tuli losy i przeznaczenie wszechświata, ludzkości oraz każdego z nas.

Rzeczywiście, nikt nigdy z tych, którzy tak czy inaczej dowiedzieli się, dowiadują, czy kiedyś się dowiedzą o tem, co owej nocy się stało poza betleemskim rozgwarem cesarskiego spisu ludności, nie może nad tem przejść do swego porządku czy nieporządku dziennego... Albowiem słodka ta Dziecina, Którą pieści długie spojrzenie dziewiczych oczu najcudowniejszej Matki pięknego umiłowania, stanie się znakiem na wierzch zniewalającym myśli nasze i zamiary tak nieugięcie i bezwzględnie, że każdy z nas, czy chce czy nie chce, musi niedwuznacznie zaświadczyć za Dzieciątkiem - albo przeciw Niemu.

Trzeba wybierać, bo chodzi o wszystko. Albo heroizm pójścia za Niem poprzez życie i śmierć - cokolwiekby to kosztowało i cokolwiekby się stało - albo sprzeciw natychmiastowy i zawzięty jak błyskawica, grożący rzezią niewiniątek oraz ostateczną hańbą wydziedziczenia ze wspólnoty ludzkiej na krzyżu. Im większy człowiek, szerszy umysł, prężniejsza wola a mężniejsze serce zbliży się do betleemskiego żłóbka, tem ostateczniejsza tam czeka go decyzja.

Każdy, co z ochotną szczerością pasterzy czy z wielkodusznem męstwem Mędrców ze Wschodu w świętą noc umiłowanie swego życia złoży w ręce Dzieciny, w własnej duszy spostrzeże spełnianie się najtajemniejszych obietnic żywota, i odtąd do godziny skonu nie zbraknie mu wody żywej, choćby - dla Imienia Dzieciątka - nie wiedzieć co z nim wyrabiać mieli wszyscy ci, którzy - machnąwszy na chwałę Bożą - z Herodową czy Judaszową przebiegłością przeciw Niemu spiskować będą gwoli zachowania obmierzłego spokoju dla swego cielesnego "ja", cuchnącego jak otwarty grób.

Nie zapominajmy: w żłobie leży Ten, co zwyciężył świat, a nam odejmie wszelką trwogę. Albowiem On Sam, rzeczywiście acz mistycznie, powtórnie chce narodzić się w nas, by z nami był i żył - z dnia na dzień - aż do skończenia świata.

Czasy, które my chrześcijanie 20-go wieku z Woli Opatrzności dzisiaj przeżywamy, idą jakgdyby ku nieznanym przystaniom. Cechuje je nietylko bezradność, podsycana nędzą materjalną i niepewnością jutra: dogłębna zarazem jest męka współczesnej duszy. Bliski rozpaczy - cały świat woła o zbawiciela. -

Pokłon Trzech Króli
Pokłon Trzech Króli (obraz Andrea Mantegna)

Błogosławiony, po trzykroć błogosławiony, który uwierzył, wierzy czy uwierzy w świętą prawdę nocy 24 grudnia, gdyż jeszcze każdy, co choć na chwilę, lecz zdecydowanie opuścił swe trzody na pastwisku lub wygody domowego przepychu, aby wierny szeptom swej duszy o pokoju nie z tego świata - pobiec pod strzechę betleemskiej gwiazdy - stamtąd wracał odrodzony Chrystusową tajemnicą, co daje moc i światło i radość, radość zwiastowaną czuwającemu człowiekowi: albowiem oglądał Boże Narodzenie.

"Teraz wypuszczasz sługę twego, Panie,
jako mówiło słowo Twe, - w pokoju;
albowiem wzrok mój ujrzał Twe Zbawienia,
Któreś zgotował wobec wszystkich ludów:
Światło wśród pogan na ich oświecenie,
i chwalę ludu Twego, Izraela" (Łuk. 2).


"W żłobie leży..," - Ave Maria!