Znów dwa uzdrowienia cudowne

Czyli dwa nowe dla niedowiarków kłopoty

W Westfalii, we wsi Rösingshausen - jak donosi agencja telegraficzna Telunion - dwunastoletni synek rolnika Oestereicha cierpiał na zupełny bezwład dolnej części ciała. Wszelkie próby uleczenia chłopca okazały się bezskuteczne. Wobec tego zabrano go ze szpitala do domu, gdzie przeleżał całe miesiące, a lekarze po ostatecznych wysiłkach oświadczyli, że choroba jest naprawdę nieuleczalna.

W ciągu ostatnich dni chłopiec, będący bardzo religijnym, zapadł kilkakrotnie w omdlenie. Pewnego wreszcie dnia opowiedział rodzicom, że miał szczególne widzenie: ukazał mu się Pan Jezus i zapowiedział uzdrowienie na dzień dzisiejszy, na godzinę 9 wieczorem...

Rodzice sądzili, że syn ich postradał zmysły. Ale gdy nadeszła 9 godzina, chory najspokojniej zażądał ubrania, sam się przyodział, wstał i zaczął chodzić po izbie.

"Zadziwiające to uleczenie - pisze ta sama agencja tel. - jest prawdziwą zagadką dla świata lekarskiego. Zwrócono się do wybitnych lekarzy o wyjaśnienie. Policja miejscowa potwierdza zupełnie tę wiadomość".

A teraz "zagadka" druga:

W maju - powtarzamy za Polską Katolicką Agencją Prasową - doznała cudownego uzdrowienia w Lourdes mieszkanka Monachium, siostra pielęgniarka Maria Amelia Ströbel, od 12 lat całkowicie sparaliżowana.

W początkach maja na gorące jej żądanie umożliwiono chorej pielgrzymkę do Lourdes, co połączone było ze zrozumiałymi trudnościami. Dnia 9 maja niesiono ją podczas procesji eucharystycznej. W ciągu trzech następnych dni chora przyjmowała Komunię Św[iętą] w grocie i była zanurzana w sadzawce.

Podczas zanurzenia w dniu 12 maja poczuła nagle silny ból w biodrze i rzekła:

- Mogę chodzić!

Jakoż wstała i podeszła do stojącej naprzeciw figury Niepokalanej Dziewicy, ucałowała figurę i sama, bez niczyjej pomocy, powróciła do opiekujących się nią litościwych osób. Odtąd stan jej zdrowia poprawiał się szybko, a w trzy dni później, po powrocie do Monachium, poruszała się już zupełnie swobodnie.

W rodzinnym mieście witano ją radośnie, a tylko jeden człowiek był mocno zagniewany na to, co się stało i oświadczył głośno, że "wypędzi histeryczne kobiety" Był to naczelny lekarz szpitala, tajny radca medycyny, doktor Sittmann, podobno mason.

Notując tę wiadomość, prasa katolicka Bawarii zaznacza, że gniew jego i podobnych mu niedowiarków jest zupełnie zrozumiały. W ostatnich czasach zaszło bowiem tyle wypadków, które wolnomularzom podobać się nie mogą: rozwiązanie kwestii rzymskiej i przywrócenie swobody Ojcu Św[iętemu], coraz liczniejsze Konkordaty ze Stolicą Apostolską, oznaczona stygmatami Teresa Neuman z Konnersreuth, a teraz jeszcze owo uzdrowienie w Lourdes...

Jakież to naprawdę kłopoty mają ci, którzy bez Boga i Jego wpływów na świat wszystko wyjaśniać sobie postanowili! Jakie wciąż twarde orzechy do zgryzienia!


PS. O wspomnianej tu Teresie Neuman opowiemy w następnym numerze "Rycerza". Może uda się zdobyć także ilustracje!

Red.