Przebrzmiały już odgłosy głuchych uderzeń młotów przybijających Jezusa do krzyża.
Już Pan Jezus, po okropnych męczarniach na drzewie krzyżowem, oddał Ojcu Swego ducha. Umarłego zdjęto z krzyża i położono w grobie nowym, w którym nikt jeszcze nie leżał. Śmiercią okrutną skończyła się działalność Pana Jezusa. Apostołowie smutni, przygnębieni, zwątpili o swym Mistrzu. A tyle się po Nim spodziewali! Przecież znali potęgę swego Mistrza. Teraz zaś, gdy ich Nauczyciel nie mógł się oprzeć tak strasznej śmierci, ufność dla Niego zachwiana, nadzieje ich rozwiały się. Czyżby naprawdę przepadły wszelkie nadzieje? Biedni Apostołowie! Zapomnieli potem, co im Mistrz ich Jezus Chrystus przepowiadał: "po trzech dniach zmartwychwstanę", albo "gdy zmartwychwstanę, uprzedzę was do Galilei".
Był jednak ktoś, kto pamiętał o tych słowach. To Maryja, Matka Jezusowa, Która "wszystkie słowa Syna przechowywała w Sercu Swym". Ona ufała, wierzyła mocno, że Jej Syn Boski zwycięży śmierć i chwalebnie zmartwychwstanie.
Chociaż tedy wspomnienia strasznej męki Syna raniły boleśnie Jej duszę, jednak, ufając potędze Jezusa, oczekiwała spełnienia radosnej obietnicy.
Wiara i ufność Niepokalanej nie były daremne. Pan Jezus, życie nasze, stoczywszy bój ze śmiercią, zapanował nad nią. Zbawiciel, dokonawszy tak wspaniałego cudu Swej wszechmocy, nagrodzić pewnie musiał hojnie, w sposób iście boski wiarę i ufność Swej Matki. On, najlepszy Syn Maryi, z pewnością najpierw Matkę Swą, najdroższą uszczęśliwił zjawieniem się po zmartwychwstaniu. Jakaż radością zabiło serce Matki, radością tym głębszą i pełniejszą, im cięższe i straszniejsze cierpienia przebyło to Serce na Kalwarii.
"Jestem już bardzo wesoła,
Gdym Cię żywego ujrzała,
Jakobym się narodziła".
Słowa to polskiego radującego się ludu z Maryja z powodu zmartwychwstania Jej jedynego Syna. Piękne one a zarazem prawdziwe
Pocieszywszy Swą Matkę, Jezus nie zapomniał także o uczniach. Ukazał się im i wzmocnił zachwianą ich wiarę. Przyszedł do nich, a oni radowali się, mając znów przy sobie tak dobrego i potężnego Jezusa.
Już teraz inaczej myślą o swym Mistrzu. Przekonali się ostatecznie i zupełnie o Boskiej potędze swego Wodza i Nauczyciela i przywiązali się do Niego mocno. Gotowi byli dla Niego i dla Jego nauki ponieść wszelkie prześladowania, utrapienia, a nawet życie samo poświęcić dla Jego sprawy.
Jeśli, drogi Czytelniku, masz wiarę podobną do wiary Maryi, oczekującej zmartwychwstania swego Jezusa, toś bardzo szczęśliwy. Spokój, nawet podczas burz życia tego smutnego, niech nie opuszcza twej duszy. Dla Ciebie zmartwychwstanie Pana Jezusa powinno być tym, czym było dla Maryi - pociechą w krzyżach, ochłodą w znojach i pracy na tym łez padole.
A może znajdziesz się w położeniu Apostołów, przygnębionych śmiercią swego Mistrza? Może nieraz wskutek. nieszczęść i katastrof życiowych upadasz na duchu i tracisz wiarę w Chrystusa i Jego naukę?
Jeżeli tak, to niechaj zmartwychwstanie Zbawiciela będzie dla ciebie tym, czym było dla Apostołów - utwierdzeniem w wierze, otuchą i nadzieją szczęśliwszej przyszłości, lepszego jutra we wspaniałym, wiecznym królestwie zmartwychwstałego Jezusa.