Wszystkim są znane wysiłki, jakich w swoim czasie dokładał rząd francuski, aby zaprowadzić powszechną szkołę jednolitą w całym kraju, powszechną szkołę rządową.
Oczywiście jest to wysiłek chwalebny ze strony rządu, gdy chce dać swoim obywatelom możność kształcenia się: bogaty i ubogi na jednej lawie, słuchają tego samego nauczyciela, przygotowują się wspólnie do służby wspólnemu Ojcu - Bogu i wspólnej Matce - Ojczyźnie.
Ale gdy z polecenia tegoż rządu nauczyciel przestaje mówić o Bogu, a zastępuje Go przez siły przyrody, gdy poczyna szydzić z dogmatów, gdy uczy historii z podręczników, w których się zohydza Kościół przez przekręcanie faktów historycznych, gdy się sieje nienawiść do "zabobonów katolickich" gdy dwudziestowiekową moralność chrześcijańską usuwa się w kąt, zastępując ją przez czytanie wypisów z moralistów pogańskich, wtedy owa szkoła rządowa dla bardzo wielu obywateli staje się wielkim problemem.
Gdyż: oni są katolikami. Oni wierzą w Boga, oni szanują Kościół, którego są synami, oni są przekonani, iż moralności katolickiej cofnąć do sentencji filozofów pogańskich niepodobna. Katolicy wierzą w życie wieczne i wierzą, iż życie ludzkie dane jest poto, aby dojść do nieba; tak więc szkoła, gdzie uczą, że wszystko się kończy na ziemi, iż o duszy nieśmiertelnej nie ma co i mówić, napawa ich trwogą.
Trwogą o życie wieczne ich dzieci, obawą o życie doczesne społeczeństwa całego, które wyzbywszy się fundamentów, stacza się ku zagładzie.
Stąd też wysiłki społeczeństwa katolickiego, aby mieć szkołę katolicką.
Że wysiłki te nie są czczym słowem, świadczą liczby.
Oto dane statystyczne, zaczerpnięte z miesięcznika paryskiego "Ecole et Familie" z marca 1927 roku:
W departamencie Ille et Vilaine, w okręgu Vitre, liczba dzieci (52 miejscowości), chodzących do szkoły, wynosi 5889.
Z tych 5889 dzieci:
Do szkoły katolickiej chodzi 4.747 dzieci, do szkoły rządowej chodzi 1.142 dzieci.
Czyli 30 proc. dzieci chodzi do szkoły katolickiej.
Chłopców w szkole katolickiej jest 2.331, chłopców w szkole rządowej 654.
Dziewcząt w szkole katolickiej jest 2.516, dziewcząt w szkole rządowej 488.
Szkoła katolicka liczy 138 sił nauczycielskich, czyli na 1 siłę - przypada 33 uczniów.
Szkoła rządowa ma 99 sił, czyli na 1 nauczyciela wypada 12 uczniów.
Ale trzeba zaznaczyć, iż wszyscy nauczyciele nie mają po 12 uczniów, lecz jeden więcej, drugi mniej.
Jest 7 szkół, gdzie nauczyciel nie ma ani jednego ucznia.
Jest 4 szkoły, gdzie jest po 1 uczniu.
Jest 4 szkoły, gdzie jest po 3 uczniów,
Jest 4 szkoły, gdzie jest po 4 uczniów.
I kilka jeszcze szkół, gdzie liczba uczniów nie dosięga 10.
Te dane dotyczą tylko Vitre. Cały zaś departament Ille et Vilaine posiada 104 szkoły rządowe prawie puste.
Daliśmy kilka cyfr. a teraz kilka uwag.
W jednym tylko departamencie 104 ludzi otrzymuje pensje nauczycieli nie ucząc nikogo, a gmachy szkolne stoją pustkami.
A departamentów Francja posiada 89.
Wprawdzie może w innych departamentach katolicyzm jest słabszy, jednak fakty podobne się powtarzają. Zresztą nie mamy zamiaru obliczać tutaj ludzi, którzy biorą pieniądze za to, że nic nie robią, albo też tylko za propagandę ateistyczną, chociażby ta ostatnia leżała w programie rządu. Obliczyć i wyciągnąć wnioski każdy sobie potrafi.
Zaznaczyć należy, iż pieniądze na utrzymanie pustych szkół i ich personelu są czerpane ze skarbu państwa, z podatków obywateli. Czyli, że na ten cel płacą i katolicy. Płacą, aby mieć to, z czym muszą walczyć.
Szkoły zaś katolickie powstają i utrzymują się z funduszów i opłat prywatnych. A więc ciężary szkolne katolików są podwójne. Gdy się do tego dopuściło, trzeba to naprawić. Ale z rządową szkołą współzawodniczyć nieraz jest trudno. Mając pieniądze z budżetu szkolnego, ma ona i budynki lepsze - i pomoce naukowe może mieć obfitsze - i ułatwienia dla dziatwy szkolnej robi, dając książki, zeszyty, a czasem i ubrania. Katolicy muszą na to płacić, ale nie posyłając dzieci nie mogą z tego korzystać, boć chodzi o duszę dziecka, która się nie da obliczyć na grosze.
To też obecnie wre walka, aby przeprowadzić w parlamencie uchwałę o proporcjonalnym podziale funduszów szkolnych. Chodzi o to, iżby rząd nie zabierał wszystkiego na szkolę rządową i na walkę z rodziną katolicką, ale aby fundusze, wpłacane przez obywateli na wydatki szkolne, zostały rozdzielone według liczby szkół i ilości dzieci obywateli tegoż państwa.
Te kilka cyfr i kilka uwag, to tylko jeden mały rys ze spraw szkolnych, wskazujący jednak, że sprawa przedstawia się poważnie: i pod względem duchowym i pod względem materialnym.
Nikt się nie łudzi, iżby ów podział funduszu szkolnego miał zło szkolne usunąć całkowicie. Pozostaną jeszcze seminaria nauczycielskie rządowe o kierunku ateistycznym, pozostanie niechęć wielu nauczycieli i ich wychowanków do Kościoła: tego nie wykorzeni się odrazu - i łatwiej do tego dopuścić, niż poprawić. Ale będą katolicy mieli to przekonanie, iż ich grosz nie idzie na złe, na oręż zwracany przeciwko ich własnym piersiom - i będą mieli więcej środków ku szerzeniu oświaty katolickiej.
Nad tym pracuje szczególniej Federacja Związków katolickich rodzin. Szczęść jej Boże!