Z Tong-Hao pod Harbimem
Drukuj

(List od polskich Sióstr Urszulanek w Mandżurji).

Można mieć za nic wszystkie codzienne troski, gdy się spędza niedzielę pod tak widoczną opieką Bożą, jakiej doznajemy tu w Azji. Nigdy nam dotąd nie zabrakło największej dźwigni życia t. j. Mszy św. i Komunji świętej w niedzielę i święta. Czy mróz trzaskający, czy ulewa i szaruga przy olbrzymiej odległości dzielącej nas od centrum miasta, zawsze zjawiła się posługa kapłana. Do łaski tej dodał nam Pan Bóg szereg innych pociech, szczególnie zaś odkąd przeniosłyśmy się dla pracy misyjnej do osady chińskiej Tong-Hao, o 12 kilometrów od Harbina. Niemała to rzecz obrać miasteczko cuchnące, zapadłe z mrowiem Chińczyków, po gwarnem przedmieściu Harbina i względnie cywilizowanych jego mieszkańcach. Ostrzegano, że może nas spotkać co złego. Wygląd mieszkańców odpowiadał takim możliwościom: wynędzniali, nawpół odziani - pokazywali nas sobie palcami, wybuchali śmiechem na nasz widok. Tak było rok temu. A teraz? Każdy Chińczyk umie wskazać "Tien-dżu-tang", t. j. Misję Katolicką. Misja wniosła w życie mieszkańców Tong-Hao ruch, cel życia i radość. "U was tu tak wesoło" - mówią. Naprawdę weselą się ludzie, którzy mają styczność z Misją. Chińczycy-chrześcijanie wiedzą, dlaczego tak jest: oni razem z nami komunikują codziennie, razem się modlą. Ale i poganie nieźle się orjentują, a że ciekawi są, jak dzieci, więc wszędzie zajrzą, wszystko radzi wiedzieć. Wstępu do kościoła im się nie broni. Napatrzą się ceremonjom, posłuchają kazania, a potem idą jeszcze obejrzeć drogę krzyżowa i figury Pana Jezusa, Matki Bożej i inne - tak odmienne od przerażających bożków pogańskich.

Przed rokiem nie znalazł tu ksiądz misjonarz ani jednego katolika, obecnie na Misji ludno. Kucharka Chinka ma co robić z wykarmieniem domowników: Codzienna Msza św. gromadzi u stóp ołtarza około 60 osób dorosłych i dzieci. Jest tu jedenaście SS. Urszulanek, dwie zakonnice Chinki, nauczycielka, nauczyciel i katechista - Chińczycy.

chory z siostrą urszulanką
Przed uzdrowieniem

Wielką pociechą napełnia nas także praca dla chorych. Ciężko chorych, którzy nie mogą przychodzić do ambulatorjum, Siostry odwiedzają po domach. Za jednego z chorych składamy niniejszem gorące podziękowanie Niepokalanemu Sercu Matki Bożej. Zakażenie zaniedbane, z jakiem chory przybył, wymagało odjęcia nogi. Chory nie zgodził się na operację. Dałyśmy mu Cudowny Medalik, obiecując ogłosić łaskę w "Rycerzu Niepokalanej", jeżeli choremu życie uratujemy.- Młodo ochrzczony, żył on potem w niepomyślnych dla wiary warunkach, modlitw, zapomniał i nie był 20 lat u spowiedzi: Pouczony na nowo, bardzo gorąco przyjął Komunję świętą. Było się czem budować,- jak będąc na śmierć zakwalifikowany, pomimo cierpień, które na twarzy się malowały, wlókł się na jednej nodze o kulach na każdą Mszę św. niedzielną.

Noga czarna zaczęła się poprawiać, twarz nabierać innego koloru i wyrazu. Dziś obie kule już odrzucił. Pokora, z jaką na klęczkach się modli, może rozgrzać każde, nawet twarde serce. I my składamy przez Serce Niepokalanej Dziewicy gorące podziękowanie niepojętej dobroci za tę i za inne łaski odebrane. Zarazem błagamy jeszcze o jedną łaskę, łaskę powołań misyjnych...

Istnieje tu w Azji Zgromadzenie zakonne, które w ciągu lat 20 potrafiło uzyskać 400 zakonnic misjonarek, z pochodzenia Amerykanek. Oby Bóg dał, żeby POLKI tak głęboko na życie patrzyły i w większej niż dotąd liczbie, poświęcały się pracy dla zbawienia dusz. Wołają o to miljony pogan i szalone bezbożnictwo, zalewające świat. Powołania misyjne, pragnące się wypróbować, mogą się zwrócić do Krakowa na ul. Starowiślną Nr. 11 pod adresem Przełożonej Generalnej SS. Urszulanek. Miło byłoby i nam tu w Azji otrzymać listy o takich powołaniach.

Adres nasz: Mandchurie. Via Siberia. Old-Harbin. Tong-Hao. Missioni Catholique. Ursulines.