Z naszych misyj w Japonji
Drukuj

Marja!

Mugenzai no Sono, dnia 11.12.1935 r.

Już po raz ostatni piszemy list w obecnym roku. Dlatego życzymy moc błogosławieństw Bożej Dzieciny i czulej opieki Matki Najśw. wszystkim mieszkańcom Niepokalanowa. Oby rok 1936 stawił nas bliżej Boga i Niepokalanej Dziewicy...

Temperatura obecnie zmieniła się bardzo, ochłodziło się - małe więc japońskie piecyki są poszukiwane. Mrozu wprawdzie niema, lecz chłód jest przejmujący.

... Od Nowego Roku nazwa "Rycerza" - "Mugenzai no Seibo no Kishi" ulegnie skróceniu do słów "Seibo no Kishi", ponieważ poganie nie rozumieją słowa "Mugenzai". Poza tem - jak już pisaliśmy - zgłoska "zai" znaczy tu wykroczenie, za które idzie się do aresztu. To wyrażenie u wielu budziło pewną odrazę i niechęć do "tajemniczego" czasopisma, które ma coś z grzechem wspólnego.

Z życia Japończyków można wnioskować, że kraj ten coraz bardziej zbliża się do religji, szukając jednocześnie najbardziej mu odpowiadającej. Obecnie trzy wyznania t. j. szintoizm, buddyzm i konfucjonizm mają swoich wyznaców. Prócz tego pewną ilość skupia katolicyzm, wyznania protestanckie i inne. Położenie więc Japonji jest dosyć kłopotliwe. Zagadnienie to badają nawet oficjalne sfery rządowe. A teraz kilka słów z propagandy "Rycerza".

W niedzielę, dn. 10 listopada, po wysłuchaniu. Mszy św. i przyjęciu Komunji św., udaliśmy się na propagandę "Rycerza" do miejscowości Seto, odległej o 2 godziny drogi od Nagasaki.

W porcie przy kupnie biletów złożyliśmy podpisy, ponieważ wymaga się tego od cudzoziemców, dla zabezpieczenia kraju przed szkodą, jakiej Japończycy obawiają się ze strony przybyszów. Zabiegi ich o dobro swej ojczyzny poruszyły struny uczuć naszej miłości względem Ojczyzny-Polski, żywiej zabiły serca. Opuściliśmy ją, ale to z miłości ku Niepokalanej, służąc sprawie Bożej, aby pracować dla dobra dusz biednych pogan, dla których odkupienia poświęcił się Jezus Chrystus.

Gen. Kodoma Gentaro
Gen. Kodoma Gentaro modli się do... słońca przed bitwą z Rosjanami pod Mukdenem, dnia 3 marca 1935 r. (z japońskiego pisma dla młodzieży)

Ponieważ trudno było o miejsce w kabinach, bo podróżni porozkładali się na matach jak do spania, więc my ulokowaliśmy się na pokładzie, aby w skupieniu przepędzić ten czas. Jednak nie pozwolono przebywać nam samym, bo znów czujność Japończyków sprowadziła do nas detektywa. Po dokładnem wyegzaminowaniu wręczyliśmy mu "Rycerza", myśląc, że nareszcie dadzą nam spokój, a tu postać konduktora staje przed nami. Poprosiwszy o bilet, polecił wypełnić w książce te same formalności, co poprzednio przy kupnie biletów. Potem pomodliliśmy się, polecając się Niepokalanej, złożyliśmy w Jej ręce całą sprawę propagandy wraz z wszystkiemi trudnościami, które nas spotykać będą.

Troskliwe oko Niepokalanej czuwało nad nami w czasie podróży i szczęśliwie doprowadziło nas do portu Seto, miejsca propagandy. Zaraz udaliśmy się na posterunek policji, by zawiadomić władze o naszem przybyciu i poprosić o pozwolenie, na rozdawanie "Rycerza".

Seto jest to mała mieścina, licząca 1.000 mieszkańców. Wszyscy są poganami z wyjątkiem jednego katolika, dlatego też widnieją tu tylko świątynie buddystyczne. O religji naszej nic nie wiedzą, a jak zobaczą jakiego zakonnika lub księdza, oglądają go ze zdziwieniem, pytając się między sobą, co to za człowiek. Mając wpojone w siebie przeświadczenie o każdym cudzoziemcu, jako wrogu swego kraju, przejęci są do głębi lękiem o dobro ojczyzny, widząc "zdrajcę" przed sobą.

Pierwszą więc naszą czynnością było uspokoić wystraszonych mieszkańców łagodnemi słowami, zbliżyć się do nich i zapewnić o miłości naszej względem nich. Stopniowo znikła obawa z ich serc, a zawiązywała się coraz większa przyjaźń z nami (zaznaczyć należy, że już łatwiej nam szło, bo kiedyś byli tu nasi bracia), a na dowód tego wręczyliśmy im upominek w formie "Rycerza". I tak ziarno za ziarnem rzucaliśmy na ugorne, zachwaszczone pole.

Lekarze i pieegniarki katolickie (Nagasaki)
Lekarskie Tow. św. Wincentego a Paulo w Nagasaki (katolicy). Członkowie grupują się z lekarzy i pracowników uniwersytetu. Co tydzień objeżdżają okolicę, gdzie zamieszkują katolicy, by śpieszyć im z pomocą lekarską...

Doprawdy, litość wzbiera na widok tego opuszczenia, tej nędzy duchowej. A gdy się weźmie pod, uwagę historję tych ludzi, to stajemy się jakby świadkami tragedji, która trwa już od 300 lat. Przedtem mieszkańcy tej okolicy byli w innem położeniu, promienie Wiary św. ogrzewały ich serca, a ci muszą pozostawać w mrokach pogaństwa. I czyż potrzeba większej nad tę tragedji. Oni sami nie zdają sobie sprawy z swego stanu, zżyli się z tem, myślą, że tak już, musi być, niewiedząc, że są w blędnem kole, szamocą się z życiem, a nie widzą wyjścia, bo brak im światła... Miłosierny Bóg, litując się nad ich nędzą, zsyła im pomoc w postaci misjonarza. Ten obraz życia ludzkiego sam aż nadto przemawia do nas, aby nieść im pomoc. Dlatego też nie trzeba Was zachęcać więcej, kochani Bracia, do modlitwy, aby ziarna rzucone przez nas w "Rycerzu", znalazły jaknajlepszy grunt w sercach tych biednych pogan i wydały obfity plon, na który czeka Pan żniwa. Radość wstępowała w nasze serca, gdyśmy wracając widzieli w ich rękach na każdym kroku "Rycerza", jako towarzysza wiernego, tych przedtem wystraszonych stworzeń ludzkich.

Przy powrocie towarzyszyły nam te same szczegóły, a nawet w większym stopniu, bo dokładniej nas obserwowano. Ale otoczeni czułą opieką Matusi Najśw., wszystko przeszliśmy szczęśliwie i wróciliśmy pełni ufności i miłości do zagrody Niepokalanej, gdzie, widząc wesołe twarze braci, nawet zapomnieliśmy zupełnie o tem, cośmy przeżyli w, pogańskiem miasteczku.

Za wszystko cześć i chwała Niepokalanej!