Z naszych misyj w Japonji
Drukuj

Marja!

Mugenzai no Sono, dnia 29 stycznia 1936 r.

Już od 10 dni mamy porządną zimę. Padają, śniegi - jest zimno. Dawno już tli, na południu Japonji nie było takiej zimy. Uśmiejecie się zapewne z tych "mrozów", bo tu najniższa temperatura dochodziła do - 2 stopni.

W ciągu ub. r. 30 osób - pogan zwróciliśmy w sprawie poznania religji katolickiej do odnośnych księży proboszczów. Niektórzy z nich - jak się dowiedzieliśmy- uczą się już katechizmu.

Jeden z naszych czytelników, student, choć jeszcze poganin, bardzo gorliwie rozpowszechnia "Rycerza" i zachęca innych do zapoznania się z religją katolicką. Ponieważ pozostaje jeszcze pod opieką rodziców, nie może przejść na katolicyzm, ale w życiu, swem postępuje jak na prawdziwego katolika przystało. Był u nas niedawno pewien profesor katolik i w rozmowie oświadczył, że nasze pismo musi prostować te mylne pojęcia i uprzedzenia, jakie poganie mają do chrześcijaństwa. "Niektórzy myślą - mówił - że misjonarze zagraniczni przyszli po to, żeby nam kraj odebrać, a przecież tak nie jest. Oni się starają iść z nami ręka w rękę i nam pomagać. To wszystko trzeba prostować, objaśniać i naprawiać.

poławiacze pereł
Poławiacze pereł na morzu japońskiem

Znaczenie prasy katolickiej w Japonji jest olbrzymie ze względu na rozwinięte tu czytelnictwo". - Tak, to prawda - ale my wciąż narazie uskarżać się będziemy na brak rąk do pracy. Niektóre zapytania Japończyków - pogan w sprawie, religji katolickiej (a są częste) wymagają głębszej wiedzy teologicznej lub znajomości spraw z chwili bieżącej. Czasem należałoby do niektórych miejscowości udać się osobiście, by ratować dusze - a tu nie ma kto jechać.

Mamy jednak nadzieję, że kiedyś będzie lepiej. Myśl o założeniu seminarjum duchownego realizuje się. Budynek wprawdzie ukończono już roku ub., ale mieliśmy tylko jednego internistę. O powołania zakonne jest tu b. trudno, ponieważ w Japonji jest zaledwie 105.600 katolików, a każdy misjonarz gorliwie zabiega o krajowe powołania. Niepokalana pobłogosławiła nam, bo O. Mieczysław zdołał wyszukać na wyspach Goto (jest tam więcej katolików) aż 14 kandydatów. Spodziewamy się, że liczba ich dosięgnie 20-tu, a może i więcej. Jeden z profesorów z diecezjalnego Seminarjum ofiarował nam swe usługi bezinteresownie. Uczniowie zamożniejsi będą uiszczać pewną kwotę, niezamożni uczyć się będą na innych warunkach.

Organizacja szkół japońskich przedstawia się następująco: 7 klas szkoły powszechnej, 4 kl. gimnazjum, 3 kl. liceum, potem - studja uniwersyteckie. My przyjmujemy po 7-miu kl. szkoły powsz. Rok szkolny rozpoczyna się z początkiem kwietnia.

Prosimy wszystkich o gorącą modlitwę do Niepokalanej, by Ona raczyła błogosławić wysiłkom naszym i nowozałożonemu Internatowi. Za wszystko Jej cześć i chwała!

Od naszych misjonarzy (Ojciec i Brat), o których wyjeździe wspominaliśmy w poprzednim numerze "Rycerza", otrzymaliśmy z podróży kilka listów. W jednym z nich piszą:

Marja!

Morze Czerwone, "Piroscafo" (nazwa okrętu), dn. 29 stycznia 1936 r.

Przewielebni Ojcowie i Kochani Bracia,

Dużo byłoby do pisania, ale dopiero z Mugenzai no Sono wyślemy szczegółowy opis naszej podróży.

Dzięki Niepokalanej podróż mamy szczęśliwą, - morze spokojne. Codziennie odprawiam Mszę św., a oprócz tego każdego dnia słuchamy trzech Mszy św., bo oprócz nas jedzie jeszcze 3 księży. Upał tu straszny. Już o 6-tej rano tak gorąco, jak w Polsce w lipcu lub sierpniu w samo południe.

Zbliżamy się do ojczyzny negusa - Abisynji. Przybyliśmy do portu Massuy, chcielibyśmy udać się na ląd, ale nie możemy, bo wojna toczy się w oddali. W okolicy nie wolno robić żadnych zdjęć, przestrzegają o tem porozwieszane ogłoszenia na widocznych miejscach okrętu, pisane w jęz. włoskim i angielskim. Wasi w Niepokalanej współbracia i wespół Jej rycerze

O. Gracjan i Br. Eligjusz, misjonarze.

ITTOEN

Co miesiąc regularnie przychodzi do nas 64 stronicowy miesięcznik pod nazwą "Hikary" t. j. światło.

Jest to organ osady "Ittoen" (t. j. ogród światła) założonej przez filozofa japońskiego Nishida Tenko.

Założyciela nazywają św. Franciszkiem japońskim a osadę jakby klasztorem. Trudno ją jednak nazwać klasztorem w znaczeniu naszem, gdyż tam mieszkają wspólnie całe rodziny.

Gdyśmy przed laty pięciu wylądowali w Japonji, dowiedział się o nas i naszem skromnem franciszkańskiem życiu także p. Nishida Tenko i odwiedził nas, a nawet miał ponoć przychylny o nas odczyt. Więc i ja też w najbliższy dzień św. O. Franciszka zawitałem do Ittoen. Przyjmowano mię tam bardzo serdecznie. W jednem jednak nie mogliśmy dojść do porozumienia a mianowicie, że uparcie twierdziłem, iż prawda może być tylko jedna, a stąd i prawdziwych religij nie może być więcej niż jedna.

Minęło już prawie lat 5. Oni nam stale przesyłają swe pismo i my odwdzięczamy się stale Rycerzem.

Przed kilku miesiącami śpieszyłem pociągiem do Osaki w sprawie zakupu papieru na "Kishi". W wagonie przystępuje do mnie mężczyzna w średnim wieku i pozdrawia. Poznałem go, to jeden t-a współpracowników Nishidy Tenko. Wzajemne pytania i odpowiedzi o zdrowiu, powodzeniu i t. p. ł wreszcie znowu wzmianka o religji.

- Zapewne wy spoglądacie na nas z góry jako na coś małego, mówi co mnie.

- Bynajmniej, cenię i czczę wszystkich, którzy poszukują prawdy, ale... prawda zawsze jest tylko jedna.

- Na stoliku p. Nishidy Tenko stoi zawsze figurka Niepokalanej, którą nam przysłaliście.

Zbliżał się już stacja, na której wysiadał, więc przerwaliśmy rozmowę i pożegnaliśmy się.

Ale wiadomość, że Niepokalana ze swej figurki spogląda na założyciela tej osady bardzo mię pocieszyła.

O. Maksymilian M-a