Maryja!
Mugenzai no Sono, dnia 14 listopada 1935 r.
Tym razem dzielimy się z Wami kilkoma radosnymi faktami, jakie miały miejsce w naszym życiu klasztornem, a mianowicie pragniemy przesłać kilka wiadomości z propagandy "Rycerza".
11 listopada dwóch braci (Romuald i Celestyn) wyruszyli z 2-tysięczną paczką "Rycerza" listopadowego, z specjalnymi ulotkami i kartkami zamówieniowymi na propagandę do miasta portowego Kuchimozu.
- Samochodem - jak opowiadają - dostaliśmy się do portu Mogi. Stąd statkiem można przebyć niewielką przestrzeń, dzielącą Mogi od Kuchimozu. W chwili przybycia do portu, zjawił się natychmiast tajny policjant, który wypytywał nas, skąd jesteśmy, z jakiego kraju i miejscowości, dokąd jedziemy itd. Podczas całej podróży obserwowano nas: nic dziwnego, jesteśmy cudzoziemcami, a Japończycy obawiają się obcych przybyszów, aby wśród nich nie znaleźli się ludzie wrogo usposobieni do ich państwa, zwłaszcza komuniści.
W Mogi rozdaliśmy około 200 egz. "Rycerza". O godz. 3 popołudniu przybyliśmy już do Kuchimozu. Nigdy tu jeszcze nie byliśmy. Z trudem odnaleźliśmy dom znanego prenumeratora-katolika. Przyjęto nas bardzo życzliwie. Oczywiście, księdza, ani kościoła w tej okolicy nie ma. Opowiadał nam, jak to 300 lat temu mieszkańcy okolicznych miejscowości wyznawali katolicyzm. W sąsiedniej wiosce Katsusa było kolegium jezuickie, a cmentarz katolicki jeszcze, do dziś pozostał... Przyszło prześladowanie krwawe i długie i pozostawiło tylko ruiny. Jeden z kupców pogańskich zbiera u siebie pamiątki po katolikach: ma ich sporo i chętnie pokazuje misjonarzom. Nazajutrz przybył do nas pewien poganin z prośbą , o wyjaśnienia związane z zagadnieniami religijnymi. Daliśmy mu książkę "Źródło prawdy", by w niej znalazł odpowiedź na dręczące go pytania.
Mówi się często, iż w Japonii zbyt mało nawróceń. Ale jaka tego przyczyna? Mało misjonarzy pracuje nad nawracaniem, dlatego i plon nawróceń skąpy. Nikt nie myśli o milionach pogan, brak księży i katechistów odczuwa się bardzo.
- "Budujcie tu kościoły - mówił nam ten zacny katolik - a będzie dużo nawróceń. Tu jest większa nędza moralna, tu są ciemności pogaństwa!"Katolicy mają skarb wiary. Trzeba się zająć pogaństwem".
Niestety cóż pomoże 300 misjonarzy tam, gdzie trzeba najmniej 3.000!?
Po śniadaniu rozdawaliśmy "Rycerza". Przeszło 1000 sztuk egzemplarzy pisma Niepokalanej znalazło cię w rękach Japończyków. Około 300 sztuk rozdaliśmy mieszkańcom sąsiedniej wioski Katsusa. Miejscowość bardzo piękna.
Propagując "Rycerza", natknęliśmy się na pogrzeb pogański. "Wiernym", ubranym w białe szaty (kolor biały w Japonii oznacza żałobę) przewodniczyło kilku bonzów. Wszystkim rozdawaliśmy pismo. W czasie powrotu do domu gorliwego katolika przyłączyło się do nas paru bonzów; opowiadali o rozwoju swej sekty religijnej, która pod względem ilości wyznawców znajduje się na drugim miejscu (600.000 członków).
Następnego dnia, po rozmyślaniu i modlitwach, znów rozpoczęliśmy rozdawać "Rycerza". Ponieważ tego dnia mieliśmy wrócić do klasztoru, podziękowaliśmy za gościnę gorliwemu katolikowi i autobusem przybyliśmy do miejscowości Obama. Tu, jak i w miasteczku Isahaja, rozdawaliśmy resztę egzemplarzy.
Z pomocą więc Niepokalanej cały półwysep zarzuciliśmy niebieskimi książeczkami. Oby chociaż jedna dusza otworzyła przez to serce na poznanie i umiłowanie prawdziwego Boga! Prosimy gorąco o modlitwę w tej intencji do Niepokalanej, by każdemu numerowi "Rycerza" towarzyszyło Jej wstawiennictwo:
A teraz kilka wiadomości z naszego życia wewnątrz klasztoru. Jak już pisaliśmy Niepokalana powołała do Swej placówki Koreańczyka, kleryka, Franciszka Kim (imię, zakonne Ludwik). Ma on już święcenia mniejsze, wstąpił do nas z seminarium z Ryong-san, ukończył cztery lata teologii. Poza tym, oprócz znajomości języka koreańskiego, rozumie po japońsku i łacinie, zna też język francuski, angielski i chiński; umie też grać na organach. Br. Ludwik miał otrzymać święcenia w. okresie Bożego Narodzenia tego roku, a w W. Poście rozpocząć pracę duszpasterską, gdy tymczasem Niepokalana powołała go do Swej "zagrody".
Czytał on w prasie koreańskiej o Milicji Niepokalanej, naszej pracy w Japonii i zapragnął stać się czynnym "rycerzem" Matki Bożej. I tak długo zabiegał u swoich przełożonych o pozwolenie wstąpienia do nas, aż je otrzymał. Oby św. O. Franciszek uprosił mu łaskę wytrwania w Zakonie.
U nas obecnie minął już okres upalnych dni, a zbliża się pora zimowa. Nie ma wprawdzie mrozu, ale rano i wieczorem przejmujące zimno dokucza bardzo.
Pewnego wieczora mieliśmy miłą "niespodziankę", jeśli to, o czym niżej piszemy, tym mianem nazwać można. Dziwne to, ale na obczyźnie odczuwa się przejawy życia zupełnie inaczej. - Kolacja składała się z... ziemniaków i kwaśnego mleka! Po raz pierwszy spożywaliśmy w Japonii ów specjał - kwaśne mleko. Japończycy nie znają takich potraw, a kwaśne mleko nazywają zepsutem, a więc spożywać go nie można! - Mamy więc nareszcie krowę-żywicielkę; dziwnie to trochę wygląda, ale konieczność życiowa zmusza do używania potraw ojczystych, gdyż te japońskie jakoś źle wpływają na stan naszego zdrowia.
Wasi współbracia z dalekiego Mugenzai no Sono.