Z Mugenzai no Sono
Drukuj

Ojcowie Misjonarze, którzy wyjechali z Niepokalanowa na początku wrześnią br. po czterotygodniowej podróży stanęli wreszcie w Mugenzai no Sono w samą uroczystość św. Franciszka. W dniu tym odprawili Msze św. już w japońskim Niepokalanowie w otoczeniu tamtejszych braci. W nadesłanym ostatnio liście opisują swą podróż i pierwsze chwile na ziemi japońskiej, a my dzieląc się temi wiadomościami z Kochanymi Czytelnikami, umieszczamy je poniżej:

...Już jesteśmy w naszym klasztorku w Mugenzai no Sono. Na okręt wsiedliśmy 8.IX., t. j. w dzień Narodzenia Najśw. Marji Panny, a 4.X. t.j. w dniu narodzenia dla nieba św. O. Franciszka byliśmy u celu naszej podróży.

Podróż mieliśmy szczęśliwą. Bogu za wszystko niech będzie chwała, a Niepokalanej naszej Matuchnie, pod Której opieką i sztandarem puściliśmy się w tę daleką drogę, niewymowne dzięki. Jechaliśmy okrętem włoskim "Conte Rosso". W kajucie początkowo mieszkaliśmy we dwójkę, ale w Brindisi dodano nam dwóch towarzyszy kapłanów, z których jeden wysiadł w Bombaju. Mszy św. nie opuściliśmy na okręcie ani razu, odprawialiśmy przeważnie w kajucie na ołtarzyku zabranym ze sobą. W kanale Sueskim i na morzu Czerwonem przeżywaliśmy tropikalne upały, na morzu zaś Arabskiem spotkaliśmy się z burzą, wskutek czego choroba morska dawała się nam we znaki. Okręt zawijał do portów podczas dnia i tylko na kilka godzin: w Brindisi, Port Said, Bombaju, Colombo, Singapore, Hong-Kong. Korzystaliśmy z okazji i zwiedzaliśmy wspomniane miasta.

W porcie nagasackim czekali na nas bracia i Japończycy, przyjaciele klasztoru. Powitania z braćmi nie będziemy opisywać, za silne były wrażenia, aby je wyrazić na piśmie. Witaliśmy się milcząco, bo ze wzruszenia ani my, ani bracia mówić nie mogli.

Żyjemy tu, Kochani Bracia, ubogo, nieraz nawet bardzo ubogo, ale nędzy nie cierpimy... Niepokalana czuwa nad nami, św. O. Franciszek duchem swoim jest wśród nas. A jeżeli nam czasem i czegoś zabraknie do życia, przypominamy sobie, żeśmy przecież synami św. O. Franciszka, który był jeszcze uboższy aniżeli my i wtedy, gdy nic nie miał, wołał: "Bóg mój i wszystko".

Czujemy się nader szczęśliwi i zadowoleni. Łączy nas miłość i zgoda braterska i ten wspólny cel: dużo, bardzo dużo cierpieć dla Chrystusa i Jego świętej sprawy i jak najwięcej dusz zyskać Jezusowi przez Niepokalaną. Módlcie się, byśmy temu celowi nigdy się nie sprzeniewierzyli. Pragniemy szczęścia dla szlachetnego narodu japońskiego! Gdy się rzuci okiem, na milionowe rzesze ludu, tak szlachetnego, jego pogańskie świątynie, mimowoli wyrywa się westchnienie błagalne: Jezu, kiedyż i oni będą Twoimi? Niepokalana, otocz ich płaszczem Swojej matczynej opieki!

Ale nietylko w Japonji mamy pracować. Co powiedzieć o Indjach, Chinach Turcji, Arabji, ... Afryce całej? Toż to są ugory, które trzeba pracą misjonarską przeorać, zasiać pszenicę wiary prawdziwej, trzeba te narody przyprowadził do Chrystusa. Prawda, jakie wielkie pole działania? Prawdziwie "żniwo wielkie". Czy potrafimy tego dzieła dokonać? My nie! Ale Marja Niepokalana może przez nas. Więc oddajmy się w Jej niepokalane ręce, niech przez nas działa tak i tam, jak i gdzie zechce. W tych sprawach mamy być bez kompromisu, mamy mieć jedną myśl i jedno serce.

Tyle z listu Ojców, a w innym piszą bracia:

...Z wysyłką październikowego numeru gnaliśmy co sił, starczało; po wysyłce robiliśmy wszędzie generalne porządki, spodziewając się przyjazdu Ojców. Refektarz ustroiliśmy w chorągiewki polskie i japońskie, oprawiliśmy duży śliczny obraz św. Tereni, który przysłały nam swego czasu SS. Karmelitanki s Lisieux. Ustroiliśmy też figurkę Niepokalanej na małym ołtarzyku, wśród ładnych bukietów japońskich kwiatów.

W święto św. Tereni pracowaliśmy, ale już Niepokalanów trochę odświętnie wyglądał. Serca z wielkiem utęsknieniem oczekiwały - toć tyle czasu bez Ojców... Po południu otrzymaliśmy depeszę wysłaną z okrętu, tej treści: "aschita kum Korube" co znaczy: jutro przyjeżdżamy Kolbe.

W dzień św. O. Franciszka przed południem wyszło kilku braci do portu - reszta została w klasztorze, a z tych niektórzy wyszli na dach, inni w refektarzu, a jeszcze inni oczekiwali tuż przy furcie. Około godziny pierwszej zajeżdża oczekiwana taksówka. Wysiadają znużeni Ojcowie, bo nie dość, że są jeszcze na czczo, ale i słońce przypieka nieźle. Powitanie bardzo serdeczne choć z pośpiechem, bo przed pierwszą godziną mają jeszcze Msze św. zacząć. W kaplicy ruch jakiego jeszcze nigdy nie było. O. Gwardjan (O. Kornel) zaczyna pierwszy Mszę św. przy ołtarzu Niepokalanej, trochę później O. Dyrektor przy podróżnym ołtarzyku zabranym z Polski (kapliczkę mają tak małą, że ledwie jeden ołtarzyk i kilka klęczników w niej stanąć może. - Red.). Po Mszy św. O. Gwardjan odwracał się i od ołtarza ma przemówienie (pierwsze kazanie w Niepokalanowie tutejszym) o św. O. Franciszku. Pod wieczór tego dnia O. Dyrektor z jednym z braci, poszli złożyć wizytę zacnym OO. Bernardynom. Tam też zastali J. E. Ks. Biskupim Hayasakę.

W tych dniach zachorował nam b. poważnie Ks. Biskup. Podobno pół ciała sparaliżowane. Gdy odwiedzili go nasi Ojcowie, wyraził swoją radość z tego, że my pierwsi przybyliśmy, do jego diecezji, by szerzyć kult Niepokalanej.

Innym razem gdy O. Dyrektor wmieście był rowerem, wstąpił też do Jego, Ekscelencji. Ks. Biskup leżał z głową obłożoną lodem i z oczyma przymkniętemi. O. Dyrektor mniemając, że Ks. Biskup śpi, a niechcąc go budzić, chciał się cofnąć, ale chory, poznawszy po glosie O. Dyrektora, zapytał, dlaczego wchodząc, nie, mówi tym razem: "Niech, będzie pochwalony Jezus Chrystus?" (pozdrowienia tego Japończycy nie znają ale my chodząc do J. Ekscelencji zawsze takeśmy go pozdrawiali i on to teraz praktykuje). Jeszcze więcej Biskup coś mówił, ale było widać, ze bardzo cierpi, bo mówił cicho i wyraźnie. Przy pożegnaniu Ks. Biskup udzielił O. Dyrektorowi i wszystkim, mieszkańcom naszego klasztoru pasterskiego błogosławieństwa.

...Niedawno obchodzili tu poganie trzydniowe święto na pamiątkę odniesienia zwycięstwa tutejszej religji nad chrześcijańską. Biedni oni...

Z japońskiego poselstwa w Warszawie pisał list pan Kinoshita do O. Dyrektora, że wyjeżdżą na kurację do Japonji i że wstąpi też do nas. Módlmy się, by i jego Niepokalana pociągnęła do prawdziwej wiary. Nawrócenia takich ludzi ogromny wpływ wywierają na innych.

Uczymy się wszyscy w dalszym ciągu języka japońskiego. Nasz nowy O. Gwardjan z zapałem kuje słówka i już próbuje rozmawiać po japońsku...

Serdecznie Was, Kochani Ojcowie i Bracia w Niepokalanej, pozdrawiamy i polecamy się Waszym modłom. I my za Was każdego dnia wspólnie się modlimy.

Bracia "Japończycy"


Dekret o nadaniu odpustu za odmówienie wezwania przy sporządzaniu i naprawianiu sprzętów świętych i szat liturgicznych.

Ojciec św., Pius XI, na audjencji, udzielonej Kardynałowi Wielkiemu Penitencjarzowi dnia 13 maja b. r. zadecydował, że wszystkie osoby, które darmo ofiarowują swą pracę, czy to u siebie, czy w zakładach do tego przeznaczonych, przy sporządzaniu, lub reparowaniu sprzętów świętych i szat liturgiczny jako też i te osoby, które, popierając dzieła misyjne, przychodzą im z pomocą dać pracę swych rąk, zyskać mogą odpust cząstkowy trzystu dni, ile razy odmówią podczas tej pracy dla jej uświęcenia z sercem skruszonem to wezwanie Jezu, drogo i życie nasze, zmiłuj się nad nami.

Odpust ten udzielony jest na zawsze, bez wydawania breve i bez względu na jakiekolwiek inne zarządzenia przeciwne.

Dan w Rzymie, w siedzibie św. Penitencjarji, 2 czerwca 1933 r.

(-) Kard. Lauri, Wielki Penitencjatarz.
(-) I. Teoaori, Sekretarz.


Czyś już złożył ofiarę jako prenumeratą na "Rycerza Niepokalanej" i za kalendarz? Jeśli nie uczyniłeś tego dotąd, śpiesz, by na gwiazdkę ująć trosk zadłużonemu wydawnictwu. Marja nagrodzi z pewnością!