Z Meksyku

KU POKOJOWI!

Nareszcie! Możemy ogłosić radosną nowinę, że w męczeńskim Meksyku wypadki biegną szybkim krokiem ku religijnemu pokojowi i Nowy prezydent, mimo zapowiedzi, że w ślady krwiożerczego Callesa wstąpi, otworzył naoścież bramy więzień i tych, co za sprawę świętą cierpieli, wolnością obdarzył. Prawa wrogie religii jeszcze są - ale srogość ich stosowania zdaje się bezpowrotnie już minęła.

Dlaczego prezydent Portez Gil, mimo że przez samego Callesa na tę godność pchnięty został i wierność jego systemowi obiecał i wierności tej przez pewien czas dochowywał - jednak nie wytrwał na tej drodze? Dlaczego nie kroczy nadal śladami Callesa?

Bo poprzednik jego i mistrz Calles - jak donoszą meksykańskie dzienniki - dostał obłędu... Lekarze wzięli go w swoją opiekę... (ob. Kronikę w tym numerze "Rycerza"

Kara Boża! Portez Gil zapewne jej gromów się lęka.

Nim jednak ku pokojowi zmierzać poczęło, ile polało się krwi, ile targało cierpień!.. Jeszcze cośkolwiek o tym do wiadomości podajemy.

MĘCZENNIK TAJEMNICY SPOWIEDZI.

W Zacatecas ks. Correa, niosąc wiatyk pewnemu choremu, mimo największej ostrożności, został osaczony przez oddział żołnierzy, którzy, wyszydzając kapłana, chcieli mu wydrzeć Najśw. Sakrament, by Go zbezcześcić. Nie pozwalając na świętokradztwo, ksiądz niepostrzeżenie spożył sam Św[iętą] Hostię, czym rozwścieczył żołdaków, którzy, szarpiąc go i popychając stawili go przed dowódcą. Ten przede wszystkim zażądałaby ksiądz wyspowiada! skazanych na śmierć jeńców powstańców. Ksiądz spełnił żądanie dowódcy, spowiadając nieszczęsnych i dodając im otuchy, po czym dowódca zwrócił się doń z żądaniem wyjawienia tego, co usłyszał na spowiedzi. "Przenigdy" odrzekł kapłan, a gdy dowódca groził mu, w razie oporu, śmiercią, "Czyń to!" rzekł, "żaden kapłan nie zdradzi tajemnicy spowiedzi. Jestem gotów na śmierć!" Uniesiony wściekłością dowódcę, kazać rozstrzelać bohaterskiego księdza,

OWOC PRZEŚLADOWANIA.

Jak wielce przyczyniło się prześladowanie katolików meksykańskich do odrodzenia i wzmocnienia życia religijnego w Meksyku, niech zaświadczy list pisany z miasta S. Antonio w Meksyku, a drukowany w niemieckim piśmie "Das Neue Reich". Posłuchajmy go w wyjątkach:

"W ostatnim czasie odprawili OO. Jezuici meksykańskiej prowincji 207 zamkniętych rekolekcji. Także księża świeccy zajęli się urządzaniem zamkniętych ćwiczeń duchownych tak, że liczba ich wyniosła w ostatnim czasie około 500. W ćwiczeniach brało udział przeciętnie po 109 osób, a w rekolekcjach dla mężczyzn około 200 osób. Zdaje się nieprawdopodobnym, aby tak licznie uczęszczane zebrania religijne nie zwróciły uwagi siepaczy Callesa i nie doprowadziły do masowych aresztowań. Ale katolicy postarali się o wszystko, byle tylko umożliwić odbycie się tych ćwiczeń. Ćwiczenia duchowne trwały po trzy dni. W ogólności zebrania odbywały się co dziennie w innym domu. Czasami katolicy zgromadzali się w salach wielkich składów kupieckich. Dla uchronienia się przed szpiegami Callesa zorganizowano służbę bezpieczeństwa. Członkowie tej ligi starali się o stosowne lokale i sprowadzali ludzi do wzięcia udziału w tych ćwiczeniach. Oprócz tego czuwali przed odnośnymi domami, chodzili na wywiady, zabezpieczali tajemne wyjścia, mieli w pogotowiu sznurowe drabiny, które miały w niebezpieczeństwie ułatwić uczestnikom ucieczkę. Tym środkom bezpieczeństwa można zawdzięczyć, że tylko w jednym wypadku udało się policji wtargnąć podczas zebrania rekolekcyjnego do domu, gdzie się ono odbywało. Stało się to w miejscowości Coyyacan. Policja aresztowała 115 osób. Pewien bogaty kupiec zapłacił za wszystkich żądaną przez policję sumę. Za siebie zapłacić musiał 8.000 pesetów. Ojciec P. prowadził raz takie ćwiczenia duchowne wyłącznie dla służących. Ostatnią noc przed zakończeniem rekolekcji spędzono na wspólnej adoracji Najświętszego Sakramentu w pewnej piwnicy pewnego domu. W ten sposób ich udział w rannej Mszy św. i wspólnej Komunii Św[iętej] wcale nie zwrócił niczyjej uwagi".

Tam prześladowanie trzy lata trwające - wygasa. Odłączenie kąkolu od pszenicy już się dokonało, wierni nabrali męstwa pierwszych Chrześcijan, zdali egzamin wytrwałości.

Natomiast w innych krajach, a także w naszej Polsce - żywioły przewrotowe coraz bardziej podnoszą głos! żądają ustanowienia wrogich sumieniu katolickiemu praw! Katolickie małżeństwo, nauka religii w szkołach, ba! sam Konkordat Polski ze Stolicą Apostolską - atakowane zaciekle...

My, katolicy, się bronimy. Zakładamy Ligi Katolickie, ożywiamy prasę. Równocześnie jednak wiemy doskonale, że przyszłość leży w ręku Boga! Jeśli Rządca wszechrzeczy uznał za konieczne dla oczyszczenia i wzmocnienia i odrodzenia Wiary i Cnoty wpośród nas aż prześladowanie - dopuści je na nas i nic nas nie ochroni...

Bądźmy tedy czujni! I - broniąc praw Kościoła mężnie - jednocześnie choćby i na męczeństwo - gotowi!