Z listów nawróconego doktora medycyny do swej matki

13 sierpnia 1892.

Katolicy, droga moja Matko, wierzą w obecność Chrystusa Pana w Eucharystii, przyklękają zatem przed ołtarzem, w którym Najśw. Sakrament jest przechowany. Chcą oni tym sposobem oddać cześć swemu Zbawcy. Protestanci zaś mają inną pod tym względem wiarę, dlatego też nie mają potrzeby zginania kolan przed swymi ołtarzami. Zresztą w większości kościołów protestanckich nie ma nawet ołtarzy...

Wierzę, iż Chrystus Pan przyszedł na świat, aby założyć Kościół i przy tym założyć go na podstawach niezachwianych. Zebrał też Zbawca naokoło siebie ludzi wybranych i nauczał ich codziennie z wielką pilnością. Na czele Kościoła postawił św. Piotra - i cudownym zaiste jest fakt, że po XIX wiekach swego istnienia Kościół nie osłabł lecz wzmocnił się i nie ma dziś w całej Europie państwa tak starożytnego, jakim jest ta boska Instytucja. Wszystko to świadczy, iż Chrystus Pan dotrzymał obietnicy, danej Apostołom, która głosiła, że Boski ich Mistrz zostanie z nimi aż do skończenia świata. Duch Święty rządził zawsze Kościołem i nie opuści go i nadal...

Podajesz mi, droga Matko, w jednym ze swych listów znany ogólnie tekst: "Jeden jest pośrednik Boga i ludzi - Chrystus Jezus".

Bezwarunkowo pośrednik jest tylko jeden, lecz w tym wypadku, gdy bierzemy ten wyraz w znaczeniu odkupiciela; orędowników zaś może być wielu. Ty, Matko droga, modląc się za mnie, bierzesz na siebie rolę pośrednika. Czyż Paweł święty nie prosi często o modły za siebie? Św. Jan wskazuje nam świętych, którzy u tronu Bożego modlą się za swych braci ziemskich[1].

Kościół, rządzony przez Ducha Świętego, polecał zawsze grzeszników modlitwom świętych; codziennie mamy dowody, że nasi bracia niebiescy wysłuchują próśb naszych.

Co się mnie tyczy, to znajduję słodycz ogromną w błaganiu Najśw. Maryi Panny o wstawiennictwo za mną. Nie prosimy nigdy świętych o udzielenie nam łaski jakiejkolwiek, wzywamy ich jeno, by do jej otrzymania pomogli nam swymi modłami.

Aż strach pomyśleć, jak wrogowie Kościoła skrzywili Jego naukę.

Dziwię się sobie, że mogłem przez lat czterdzieści nie zwracać na Kościół żadnej uwagi; przesądy lat młodzieńczych były przyczyną tej obojętności, wzrastała zaś ona pod wpływem śmiesznych zdań, wygłaszanych przez osoby, również jak i ja, nieznające zasad Kościoła powszechnego. Nigdy nie pomyślałem nawet o tym, że Kościół ten może zasługiwać na szacunek. Dopiero modlitwa do Ducha Świętego wyjednała mi Jego pomoc w szukaniu prawdy. Wystarałem się o katechizm katolicki i przestudiowałem go. Zadziwił mnie mocno fakt, że książce tej nie mogłem nic zarzucić...

Od tej pory przeczytałem wiele dzieł katolickich, nie znajdując w nich nic takiego, coby zasługiwało na krytykę. Chcę tu zanotować jeden ważny szczegół. Otóż, nie słyszałem jeszcze żadnego dowodzenia, sprzyjającego Kościołowi, a już miałem tajemnicze przekonanie, że jedynie Kościół katolicki jest Kościołem prawdziwym. Nie działał na mnie żaden wpływ obcy; prosiłem jeno Ducha Świętego o łaskę miłości Boga i bliźniego i usłyszałem odpowiedź: "Droga jest tylko jedna, a wskaże ci ją Kościół".

Nie wyobrażałem sobie bynajmniej, że jestem istotą wyjątkową, wiem tylko, iż Duch Święty wysłuchał mej modlitwy. Mam też nadzieję, że uczyni to zawsze, ilekroć zwrócę się do Niego jak powinienem. Myśl ta napełnia me serce radością...

Cauterets, d[nia] 2 września [1892].

Leczę się tutejszymi wodami. Spędziłem dni kilka w Lourdes, dokąd podążyłem nie z prostej ciekawości, lecz w celu ubłagania Najśw. Maryi Panny, aby mi wyjednała u Boga zachowanie wiary.

Widziałem tam wiele pielgrzymów, przybyłych z różnych krajów, aby uprosić za przyczyną Matki Przenajświętszej uzdrowienie fizyczne i łaski wszelkiego rodzaju. Głęboka ich wiara i gorące modlitwy wzruszyły mnie bardzo. Nigdy nie zapomnę tego głosu, jaki się wydobywał z piersi tysiąca ludzi, powtarzających te słowa: "Najświętsza Panno z Lourdes, módl się za nami".

Może sprawię Ci przyjemność przez opowiedzenie pewnego faktu, którego byłem świadkiem naocznym.

Między pielgrzymami zwracała na siebie uwagę pewna kobieta, leżąca na noszach. Lekarze, którzy ją badali, oświadczyli piśmiennie, iż chora cierpi na obrzmienie, niedające się usunąć bez operacji. Od wielu już lat nieszczęśliwa mogła chodzić jedynie o kuli. Przyjechała do Lourdes z mężem - niedowiarkiem i z księdzem, który na usilne jej prośby zgodził się towarzyszyć jej do świętego miejsca. Gdy chorą niesiono przed "Biurem Sprawdzań", kazała posługaczom stanąć i zawołała: "Lekarze, zbadajcie mnie dobrze; idę się kąpać i po godzinie ujrzycie mnie zdrową". Byłem w "Biurze Badań", kiedy ta sama chora wróciła pieszo, bez kijów. Mąż jej, niedowiarek, tak był oszołomiony, że z trudem odpowiadał na stawiane mu pytania; ksiądz także nie był zdolny do żadnych wyjaśnień. Jedynie chora odpowiadała zupełnie przytomnie i wszyscy mieli wrażenie, iż nieszczęśliwa spodziewała się tego, co ją spotkało. Zbadało ją kilku doktorów, między innymi i ja; musieliśmy przyznać, że jest kompletnie zdrową; przytem nie było na jej ciele nawet śladów choroby.

Chociaż cudowne uzdrowienia mają często miejsce w Lourdes - i wiele z nich można zaliczyć do nadprzyrodzonych - jednak główny cel pielgrzymek nie tkwi w szukaniu wrażeń, spowodowanych uzdrowieniami: to obfitość łask, jakich Bóg udziela w tym świętem miejscu, ściąga do niego tysiące pobożnych. Pielgrzymi czerpią tam niezapomniane nigdy nauki.

Spowiadałem się w Lourdes u jednego z misjonarzy i nazajutrz, stosownie do rady Czcigodnego Ojca Burosse’a, przystąpiłem do Pierwszej Komunii Św[iętej] w kościele Różańca świętego. Nie jestem zdolny Ci, droga moja Matko, wypowiedzieć wzruszenia, jakie mną opanowało. Jeżeli gorąco wierzymy w obecność Zbawcy w Najśw. Sakramencie, czujemy się wprost pochłonięci przez tę jedną myśl, że Chrystus Pan jest w nas, a my w Nim.

O godzinie dziewiątej przystąpiłem do Sakramentu Bierzmowania, udzielonego mi przez mgr. [Jean-Louis] Gilly, biskupa z Nîmes. Po skończonym obrzędzie podano w refektarzu misjonarskim śniadanie, które spożyłem w towarzystwie biskupa i trzydziestu księży.

Tego samego dnia wykąpałem się w wodzie z cudownego źródła i jestem pewien, że w stanie mego zdrowia nastąpił zwrot, ku lepszemu. Wiem też, iż wkrótce odzyskam siły w zupełności: o ile bowiem, pomimo głęboko zakorzenionych przesądów, skorzystałem z łaski wiary, udzielonej mi przez Ducha świętego, nie mogę wierzyć, by łaska ta przeznaczoną była dla mnie jedynie: muszę i innym służyć światłem, jakie otrzymałem z nieba. Powinienem niezadługo wyzdrowieć zupełnie, gdyż czeka mnie praca. Śpieszyłem do Lourdes, by zaczerpnąć łaski, niezbędnej do wzrostu wiary, nadziei i miłości - i zostałem wysłuchany. Jestem bardzo szczęśliwy.

Twój miłujący Cię syn, który modli się zawsze za Ciebie.

[1] Ap 5,8. Por. Zach 1,12-13.


Szatan w ciemnościach łowi; jest to nocne zwierzę; Chowaj się przed nim w światło, tam cię nie dostrzeże.

A[dam] Mickiewicz

Ateizm to zawiść robaków do Boga! Nie chcą, aby istnieć mógł. Tak jak na ziemi nie cierpią genjalności żadnych.

Zygmunt Krasiński (Listy)