Z koronacji

(Maryja nasza Pomoc).

Wreszcie... wreszcie po przeszłorocznych oczekiwaniach Przygotowaniach nadszedł dzień uroczystej, wspaniałej, aż głębi człowiekiem wierzącym wstrząsającej - koronacji. Wygnańcy... tułacze... sieroty... dzieci przybrane... koronują swą Matkęl

Taka Ona dobra... taka ukochana... taka najmilsza... że Ją nie tylko Matką chcą mieć, ale i Przełożoną swoją, pełną powagi i majestatu Panią - Królową.

Nadszedł dzień 4. czerwca.

W Okolicy Nowego Miasta w diecezji chełmińskiej jedno ogromne morze ludzi. Aż zdumiały się fale Drwęcy i przycichły. Jeszcze nigdy nie widziały coś podobnego. Tłumy i tłumy!... Ze wszystkich stron idą i idą... i w dzień i w nocy... coraz to więcej... coraz to głośniej, żywiej, szybciej, spieszniej - wszystkimi drogami... wszystkimi ścieżkami... kompania za kompanią, mniejsze, większe... całe procesje z chorągwiami, z feretronami. Idą... z dziwną jakąś radością, wesoło, ochoczo!

Spójrz! tam starzec jeden, drugi, tam staruszki! Zgrzybiałe to już, od wieku pochylone, drżące, słabe, kiedy indziej nawet kroku śmiało zrobić nie może. ledwie, że za sobą nogi ciągnie, a tu idzie rozmodlone, rozśpiewane, jakby kto temu siły młodzieńczej udzielił.

Patrz! tam matki z niemowlętami! I one idą... Taż to ciężar przecież i to dźwigać trzeba całą drogę, a jaki z tym kłopot w podróży, jak to zacznie płakać. Matki czemużeście w domu nie zostały!? Gdzież z takimi dziećmi puszczać się z pielgrzymką?! Któż was tu wołał?! Któż wam iść kazał?!

Widzisz! a tam mężczyźni, ojcowie, mężowie, ludzie pracy i obowiązków rozlicznych! Wszystko zostawili i poszli... I idą już kilka dni. I jakby o wszystkim zapomnieli... ani im gospodarka na myśli, ani praca w głowie, ani kłopoty rodzinne. Jacyś odmienieni! Nie ci sami!

A co młodzieży! Co dzieci!

Zdaje się, że całe okolice, całe wioski opustoszały. Wszystko wyruszyło, jakby na dany gdzieś tajemniczy jakiś znak, jakby na tajemnicze skądś wołanie.

Jest tu w kościele klasztornym na łąkach pod miastem cudowna figura Matki Najświętszej. Ta sama, co ongiś przed wiekami zjawiła się, promieniejąca światłością nadziemską na rzece. Otóż jak wówczas, gdy Ją tylko zobaczyły dzieci, pasące opodal bydło, zaraz przybiegły do Niej na brzeg, a potem puściły się pędem do domów i wnet całe miasto przyprowadziły do Maryi, tak i teraz do Niej to wszystko spieszy. Do Niej Najświętszej, Najukochańszej.

Miłość ku Niej, ta prawdziwa, święta, szczera, ona to znak dała, ona zawołała na wszystkich: "Do Maryi! do Maryi pod Nowe Miasto! Ty przede wszystkim młodzieży luba! Wszak tam koronacja Najświętszej Panienki. Tej co ideałem twoim, wzorem piękna najszczytniejszego, bo niepokalanego! Więc zgromadź się wszystka koło tronu Jej! Stań tam rozradowana i gdy arcypasterz wkładać będzie na Jej skronie korony, ty okrzyknij Ją Królową swoją, Królową młodości!!"

"Dalejże i wy ojcowie i matki! Spieszcie przed cudowny obraz Matki Chrystusa. Ona wie najlepiej, co to obowiązek rodzicielski, ile z nim wiąże się trosk rozlicznych, : zmartwień, pracy. W Jej sercu najlepsza miłość rodzicielska płonęła. Toteż gdy ksiądz biskup zbliży się, by Ją ukoronować, wy zawołajcie z uznaniem na cały głos: "To nasza Królowa, nasz Pani, nasz Wzór życiowy! Maryja to Królowa matek, ojców! Maryja to Królowa rodziców!".

Hej spieszcie do Niej i wy. którym życie łzy gorzkie z ócz wyciska, schorzali, strapieni, z sił wyczerpani. Idźcie do Niej z ufnością! Patrzcie to ta sama Matka litościwa, która tu dwóch biedaków kulawych odrazu uzdrowiła. Jej koronacja będzie, a więc dni łaski. Gdy was zobaczy przed sobą, nie puści was na pewno od tronu Swego niepocieszonych. Da, czego wam trzeba i to obficie! To wasza Opiekunka, wasza Pocieszycielka, Ucieczka, Królowa miłosierdzia!"

Takie to było wezwanie miłości! I skuteczne!

Łąki koło kościoła Najświętszej Panienki i całe Nowe Miasto przepełnione pątnikami. Ciżba nie do opisania. Jakby łany różnobarwnego kwiecia kołyszą się tłumy ustawicznie, tam i z powrotem. Przesunąć się z miejsca na miejsce to prawie niemożliwe! - A co śpiewów? Co modlitw? Co westchnień? Co płaczu? A wszystkie te głosy tysięcy... tysięcy ludzi zlewają się w jeden olbrzymi, przecudny koncert na cześć Matki Bożej. Każda kompania, jedna, druga, dziesiąta, setna, to jakby poszczególne chóry. Każda wykonywuje swoją część, wszystkie razem całość. Orkiestry różne i z miast i z wiosek, wtórują chórom, to znów występują solo, a pojedyńcze różnych uczuć okrzyki, przewodników mowy, nawoływania itp. to niby deklamacje przy akompaniamencie śpiewu i muzyki. A wszystkich tych, składowych części i całego koncertu jedna treść, jeden refren , powtarzający się wszędzie i wybijający znacząco: Królowa! Królowa!

I niosą już Królowej tej korony. W kościele parafialnym złożone były na szkarłatnych poduszkach. Ztąd przeniesiono je we wspaniałej procesji do kościoła OO. Reformatów Procesję prowadził ks. Wojciech Leski, biskup Chełmiński. Na drodze wystawiono cztery triumfalne bramy rzęsisto oświetlone i zdobne w kwiaty, godła i napisy odpowiednie do uroczystości. Nastrój wśród tłumów był tak wielki, że łzy same cisnęły się do ócz. Koronować idziemy, korony niesiemy Tej Najświętszej Dziewicy Matce, której królestwem jest niebo całe i wszystka ziemia. Niesiemy Jej korony. Oby ona nas kiedyś w korony niebiańskie przybrała.

I ukoronowano cudowną statuę Najświętszej Maryi Panny.


Rycerzu Niepokalanej! Miłe są Matce Bożej korony ofiarowane Jej przez Kościół święty, lecz milsze jeszcze serca grzeszników nawróconych. Obyś tych sporo Jej wręczył.