Z hołdem Jezusowi Eucharystycznemu na Zieloną Wyspę

Garść wrażeń z pielgrzymki do Dublina) 19)

WYPRAWA KS. DYKEKTOKA NA "SATURNJĘ". - IMIENINY 3 JANÓW. - NIESUMIENNOŚĆ ZKÓDŁEM PRZYGÓD NOCY ŚWIĘTOJAŃSKIEJ. - DOSTAJEMY SIĘ NA OKRĘT, - NABOŻEŃSTWO DLA NIEWIAST. - ZADANIE KOBIETY KATOLICKIEJ. -

Wszystkim nam było nie w smakstanie w przybrzeżnej szopie, ale najwięcej przykrości sprawiało to naszemu zacnemu ks. dyrektorowi. Toteż krzątał się po brzegu, usiłując zdobyć jakąś łódź, aby dostać się do "Saturnji" i zmusić niesumienny i złośliwy zarząd statku do przewiezienia nas na okręt.

Wreszcie ktoś donosi: "Eureka!" - znaleźli łódź motorową i ks. dr. Janicki z paru osobami już odjechał do "Saturnji".

Wstąpiła w nas otucha, że tułaczka nocna wnet się skończy Nastało ożywienie, humory poróżowiały.

Przypomniano sobie, że to dziś św. Jana Chrzciciela. A ponieważ w naszem gronie znalazło się kilku Janów, wnet w pustej szopie rozległy się wiwaty i "sto lat", że aż głos wyrywał się przez otwarte drzwi na morze, które, jakby zdziwione tą nieoczekiwaną zmianą nastrojów pątniczej rzeszy, przestało szemrać i wsłuchiwało się w nieznane mu dotąd melodje polskiego śpiewu A warto było słuchać tych ochrypłych nieco z niewyspania głosów, bo pewnie nieprędko będzie się rozlegało polskie "sto lat" na irlandzkiem wybrzeżu...

Czerwone światło motorówki oddalało się, aż znikło w ciemnej dali, a warkot motoru utonął w szmerze fal. Teraz lada chwila - myślimy - wyruszy po nas zawstydzony tender i bodaj pół nocy uda nam się uratować.

Ale czekamy godzinę - a tu nic. Upływa druga godzina - jeszcze nikogo nie widać.

Świta już - robi się jeszcze chłodniej, a my ciągle jeszcze czekamy. Kto wie, co znaczy czekanie, jak wtedy godzina dłuży się i rozrasta w dobę, ten zrozumie nasze położenie. Choć było nas sporo, to ten i ów rozmawiał, inni ziewali, spoglądając na zegarki.

- Cóż mogło się stać, że tendra nie widać tak długo? Gubimy się w domysłach.

A tymczasem ks. dyr. Janicki miał nie lada przeprawę o nas.

Kiedy bowiem motorówką dojechali do okrętu, dawali sygnały trąbką, ażeby opuszczono schody. Lecz panom marynarzom wcale się nie spieszyło. Z pół godziny okrążali okręt, trąbiąc w niebogłosy, aż dopiero zdecydowano się opuścić schodki, po których mogli się dostać do wnętrza okrętu.

Znaleźli kapitana, Przedstawiają mu, jaka nam się krzywda stała, prosząc, by polecił właścicielowi tendra pojechać po nas do brzegu.

A ten ostro do nich, że jego to nic nie obchodzi i t. p. Wówczas ks. dyrektor stawia sprawę inaczej: jak to, pana nic nie obchodzi, kiedy to jest przecież pańska wina! Bo myśmy za wszystko zapłacili, a panowie pieniądze zgarnęli, a chcąc je wszystkie zatrzymać we własnej kieszeni, nie dość, że zakotwiczyliście na pełnem morzu, utrudniając nam tem, a w znacznej części wprost uniemożliwiając branie udziału w Kongresie, to jeszcze teraz, gdy złośliwość fanatycznych anglikanów krzywdzi nas boleśnie, pana to nic nie obchodzi?! Trzeba było stanąć w porcie, jak inne okręty, to byśmy nie mieli żadnych nieporozumień. A panowie chcecie robić oszczędności kosztem uczciwości i naszych praw. I dlatego kilkudziesięciu pielgrzymów musi spędzić noc bezsenną...

Trudno jednak było przekonać chciwego Włocha Złościł się, miotał, nie chciał rozmawiać z dyrekcją naszej pielgrzymki, żądał potem tysiąca szylingów (około 2000 złotych), bo tyle miały rzekomo wynosić koszta tej nadprogramowej jazdy statku i t. d.

W końcu jednak, po długich targach, wymogli na nim i na załodze tendra, że zdecydowali się wyjechać po nas. Ale te spory, a potem budzenie załogi i puszczanie w ruch maszyn statku zajęło dość czasu, tak, że dopiero około czwartej przyjechali po nas.

obrady sekcji wschodniej kongresu eucharystycznego
Obrady sekcji wschodniej. Obradom przewodniczył J. Em. Ks. Kard. Hlond.

A my, po śpiewach i życzeniach, widząc, że to już noc się kończy, a zmęczenie i mitręga obezwładniła wielu, posępnie spoglądaliśmy na nadjeżdżający statek zaczerwienionemi oczyma. O 5-tej byliśmy "już" na "Saturnji".

O 8-mej rano miało być nasze nabożeństwo w kościele św. Michała w Dublinie, a o 9-tej obrady sekcji polskiej. Ale jedno i drugie zostało przeniesione na sobotę, bo uczestnicy przygód nocy świętojańskiej musieli trochę wypocząć po tych awanturach.

Dziś, prawie po dwóch latach, wspominam te przygody, jako coś, co było nieprzewidzianem urozmaiceniem i pozostawiło bynajmniej nie czarne wspomnienia. Ale wówczas, chociaż pocieszaliśmy się także" barwnością wypadków, w zespole barw dużo stosunkowo miejsca zajmował kolor ciemny - a więc mniej powabny.

Dźwignęliśmy się gdzieś koło dziewiątej, aby zdążyć zjeść śniadanie, bo po 10-tej już nie można było dostać. Wieczorem odbyło się nabożeństwo dla niewiast w Feniksparku.

W czasie nabożeństwa wygłosił ks. kardynał Legat przemówienie w języku angielskim, z którego parę myśli podaję [1].

Nawiązując do ostatniej Encykliki Ojca św., kaznodzieja przypomniał, że papież nawołuje cały Kościół katolicki do najwyższego wysiłku, by odwrócić od świata gniew Boży. Powstanie bolszewizmu zagroziło religji u samych jej podstaw, a walka o usunięcie Boga, prowadzona przez ludzi złych i przewrotnych, grozi cywilizacji i światu całemu.

Kościół przetrwa wszelkie próby i będzie triumfował - w razie zagłady naszej cywilizacji stworzy nową, dla służby Bożej przeznaczoną - ale ileż cierpień i nędzy, ileż grzechów i zniewag obciąży sumienie ludzkości, gdy nadejdzie chwila przełomowa!

Przyszłość ludzkości jest w wielkiej mierze w rękach kobiet, one dziś mają tyle pola do pracy, tyle nowych dróg, a zwłaszcza tak rozległe łany Akcji Katolickiej, gdzie mogą pracować owocnie dla Boga i Kościoła, żadna praca nie da tak doniosłych wyników, jak ta walka z księciem ciemności, do której nas Ojciec św. wzywa.

Nieraz w dziejach świata byli tacy, co przez pychę stracili wiarę w Boga Wszechmocnego i podnieśli bunt przeciwko Niemu. Ale od zarania dziejów nie było takiej ofensywy bluźnierczej i zdradzieckiej, by ludzkość całą oderwać od Pana, Który ją stworzył.

Kochające i miłosierne serca niewiast - to jedno z najpiękniejszych arcydzieł Bożych. "Miłość silniejszą jest, niż śmierć". I dlatego nie bronią i armatami, nie pułkami żołnierzy, nie lasem bagnetów będzie zwyciężona moc szatańska, lecz przez serca zjednoczone w miłości z Sercem Jezusowem. Jezus jest Głową Kościoła, którego mistycznemi członkami jesteśmy. Jak długo z Nim jesteśmy złączeni, nie lękajmy się żadnego wroga. Bo z Nim zwyciężymy.

Przytoczyłem krótkie streszczenie przemówienia, bo zawiera ono piękne myśli, które winny być wskazówką dla niewiast. Słowa te przypominają im, że zadaniem ich jest bronić zagrożonej przez bolszewizm Wiary, a miłością czystą i świętą walczyć ze złem i sprowadzać Królestwo Boże w serca rodzin, których są kapłankami.

Pod koniec nabożeństwa zerwał się wiatr i począł gasić zawzięcie świece w rękach rozmodlonych. Zagrażał deszcz, później zaczął nawet dobrze padać. Więc uciekliśmy nieco wcześniej, chcąc na czas zdążyć do tendra, aby się nie powtórzyły przygody ubiegłej nocy, bowiem za wiele wrażeń - to też podobno nie dobrze.

[1] Streszczenie przemówienia zawdzięczam p. Marcie hr. Łosiowej, której na tem miejscu serdeczne składam Bóg zapłać!