Wzór
Drukuj

Co sobotę wieczorem, po pracy, odwiedzam Mariana. Sala szpitalna o tej porze jest cicha, biała i pozornie pusta. Nadchodzi mrok. W głębi, pod ścianą, błyszczy światełko pod figurą Niepokalanej.

Łóżko Mariana stoi w kącie sali. Leży nieruchomy w białej pościeli. Energiczne, orle rysy góralskiego syna zaostrzyły się. Smagła twarz przybladła. Chciałoby się powiedzieć, że Marian zbrzydł i... wypiękniał.

Na stoliku przy łóżku stoi biedny różowy kwiatek w doniczce.

Jeszcze przed miesiącem wracaliśmy z wycieczki narciarskiej w góry. Bo Marian zaprosił mię na święta do swoich rodziców mieszkających pod Zakopanem.

Szliśmy cichą, ośnieżoną ulicą przedmieścia. Na ulicy bawiły się dzieci. Nagle - z przecznicy wypadł z hukiem ciężarowy samochód. Dzieci rozprysły się jak stado wróbli. Tylko dwuletnie może maleństwo, nie domyślając się niczego, pozostało nadal na niewymiecionej ze śniegu jezdni. Nagły przestrach sparaliżował mi ruchy. W wyobraźni widziałem już zmiażdżone ciałko dziecka. I wtedy... Marian, szybki jak myśl, zwinął się w miejscu, skoczył. Zakłębiło się coś na jezdni. Dziecko, silnie pchnięte przez Mariana, jak mały kłębuszek potoczyło się na chodnik, prawie spod kół samochodu. Kierowca gwałtownie zahamował maszynę. Nie zdążył...

Wydobyliśmy Mariana spod wozu. Był nieprzytomny. Płaszcz jego nasiąkał szybko krwią, która ściekała na śnieg. Teraz mój przyjaciel leży bez ruchu w szpitalu. Gipsowy pancerz podtrzymuje wstrząśnięty kręgosłup. Nie wolno mu się poruszać, zresztą nie łatwo mu to przychodzi z powodu bezwładu nóg.

Kiedy pytam go o zdrowie, mówi:

- Lekarze obiecują, że będę mógł chodzić, ale wiesz - z nartami będzie gorzej...

I uśmiecha się. Potem patrzy na kwiatek przy łóżku. Widzi mój pytający wzrok i wyjaśnia:

- To od matki... tego dziecka. Biedaczka krawcowa. Taka jest dla mnie dobra.

Rozumiem go. Ten kwiatek - to przecie jak gdyby krzyż Virtuti - za tamto....

Marian jest zawsze pogodny. I choć może najciężej chory na sali, choć wisi nad nim zmora kalectwa, to on właśnie pociesza i podtrzymuje towarzyszów niedoli. Zawsze ma dla nich uśmiech i żart. O zmroku opowiada im zawsze ciekawe historie, pełne przygód, tak że nie mogą przez dzień cały doczekać się tej chwili.

W rozmowach rzadko mówi o sobie. Dla siebie o nic nie prosi. Ale nieraz muszę spełniać jego zlecenia dla towarzyszów niedoli.

Podziwiam go coraz bardziej. Toteż pewnego dnia, kiedy rozmowa stała się szczególnie szczera i serdeczna, rzuciłem mu pytanie:

- Powiedz mi, skąd bierzesz taką siłę ducha. Wiem przecież, co czujesz i jak cierpisz.

Marian nie odpowiedział od razu. Odwrócił głowę, a jego wzrok sponad kwiatka powędrował w kąt sali, gdzie migało światełko lampki i bieliła się postać Niepokalanej.

- Widzisz - zaczął po chwili - starałem się pracować nad sobą od dziecka. I od dziecka chciałem w tej pracy znaleźć wzór. Tak jak malarz dla obrazu szuka modelu, a architekt przy budowie musi mieć obraz budynku i plan.

Byłem w harcerstwie, gdzie drużyny mają swoich "patronów". Ale to mię nie zadowoliło. żaden z nich nie był idealnym człowiekiem. Miał swoje wady, a przede wszystkim ci ludzie żyli kiedyś - dawno. Aż pewnego dnia pomyślałem, że wzorem moim powinien być mój osobisty patron - i oto patrz - przecież imię moje pochodzi od Maryi...

I wiesz, co mnie uderzyło przede wszystkim: To, że Maryja, Niepokalana żyje! żyje dziś w ciele naszym, ludzkim. Jest wzięta do nieba, ale może do nas przemawiać na każde nasze wezwanie! A wybranym pojawia się i to nie raz w Swej własnej postaci. Pomyśl o Lourdes, o Fatimie.

Tu oczy Mariana zabłysły:

- Słuchaj, co to za wspaniałe odkrycie! Niepokalana - to nie ta figurka na sali. To nawet nie postać na cudownym obrazie. Czczę wizerunki Maryi jak obraz mojej matki. Ale wiem, że Ona jest żywa tuż przy mnie, a taka prześliczna, dobra, mądra... i dzielna...

Zamilkł na chwilę zmęczony, a ja czułem, że on nie tylko wie o tym, ale że oczyma duszy widzi swój wzór - Matkę - taką, jaką opisuje.

- Jest taka czysta - ciągnął dalej. - Kiedy mnie napada pokusa, zła myśl, wołam do Niej: ratuj! I pomoc Matki przychodzi! Zło zwija się, kurczy, ucieka. Tak, Ona jest nie tylko przesłodka, ale taka silna. I dzielna. Przecież Ona naprawdę zdeptała łeb czarta. I gromi go dziś - co chwila. Nie darmo Kościół mówi o Niej: "Straszliwa jest jak wojsko uszykowane do bitwy..."

A chociaż silna, jest taka dobra. Wiesz, że ciebie, właśnie ciebie, każdego z nas, kocha osobiście - tak bardzo. I pomyśl, za ciebie ofiarowała mękę Swego Syna. A jak Sama musiała cierpieć...

Więc kiedy tak patrzę na Nią oczyma duszy i pytam, czego pragnie, to zaczynam rozumieć: Ona chce, żebym był do Niej podobny, a przez Nią do Jezusa. Nie tylko chce tego. Ona mi w tej pracy pomaga. Chroni od zła, zsyła łaski, doradza.

Dawniej myślałem, że wzór Maryi - to tylko dla dziewcząt. Ale teraz rozumiem dlaczego rycerze zawieszali sobie Jej wizerunek na piersi. I dlaczego jest "Rycerstwo Niepokalanej".

Chciałem przerwać choremu, ale on uśmiechnął się, potrząsnął głową i mówił dalej:

- I wiesz, co mnie jeszcze w Niepokalanej zachwyca. Czy pamiętasz, że Kościół śpiewa o Niej w litanii: "Panno roztropna", "Stolico Mądrości". Bóg, to Mądrość obok Miłości. Maryja to najdoskonalsze odbicie Boga w człowieku.

Tak mnie to cieszy, że powinienem nie tylko działać, czuć, ale także myśleć na wzór Maryi. że dlatego, aby być do Niej podobnym, muszę starać się zdobywać, na ile mię stać, wiedzę, dobrą wiedzę...

Na sali panował już zupełny mrok. Świateł jeszcze nie zapalono. W ciemności dochodził mię nabrzmiały uczuciem cichy, lecz mocny głos Mariana:

- Niepokalana uczy nas czystości. Ofiary w chwilach wielkich. I ofiary w chwilach zwykłych... Przez dawanie dobra innym, przez rzetelne spełnianie tego, co do nas należy. I pracy dla innych.

I pracy nad sobą. i pracy dla Niej. A to, co najważniejsze - nie tylko uczy, lecz pomaga.

Przecież to... Matka.

Zdałem sobie sprawę, że cichy głos Mariana - tego dobrego żołnierza Maryi - rozlegał się wyraźnie po całej sali. Docierał do najdalszych kątów. Do łóżek najbardziej odległych.

W tej właśnie chwili przeniknęła mnie pewność, że Ona, Matka - stoi przy mnie, i ja Ją widzę oczami duszy, i że Ona, mój Wzór, nie opuści mnie do śmierci.