Wyznanie młodzieńca ze wsi

(Z nazwiska i miejscowości podajemy tylko jedną literę).

Proszę umieścić w Rycerzu historię, którą tutaj podaję.

Od niedawnego czasu jestem tego tak ładnego pisma czytelnikiem. I całym sercem kocham Tę, która mnie w swych szeregach trzyma, bom doznał szczególniejszej Jej opieki, którą tutaj podaję. Jako młodzieniec zostałem wpisany przez swą narzeczoną; zostałem wpisany na moje życzenie, lecz dawniej nie życzyłbym sobie tego, gdyby nie łaska Najświętszej Panienki. Z małego chłopca byłem przez swych rodziców dobrze wychowany, lecz później poszedłem na drogę zepsucia, które podkopało moje zdrowie i opinię u ludzi. Kiedy dożyłem lat 16 wybuchła wojna. Ojciec poszedł na wojnę, a ja jako najstarszy wiekiem zostałem z trzema młodszymi siostrami do pomocy matce. Lecz cóż się ze mną stało. Ojca nie było. W złe towarzystwo wszedłem tak, że noc mnie wyganiała i noc mnie przyganiała; cale noce pędziłem na muzyce lub w domach rozpusty. Tak daleko mnie doprowadził mój stan rozpusty, że kiedy ojciec dostał urlop biedna matka żaliła się na mnie, co ja robię. Ojciec uczynił mi wyrzuty, lecz ja sobie mało z tego robił. Kiedy odjeżdżał prosił mnie przy pożegnaniu; "synu mój ja jadę tam, gdzie krew się leje i śmierć zbiera bogate żniwo. Ja nie wiem co się za trzy dni ze mną stanie. Ja i tam pod gradem kul myślę o tobie, że cię już nie zobaczę. Przyrzecz mi jeszcze, że się poprawisz i będziesz słuchał matki, że się odmienisz". Ja ze łzami w oczach przyrzekłem ojcu, że się odmienię. Lecz na nic, bo mię szatan już opętał i poprostu powiem, że tam szedłem, gdzie on mię pędził. Nie dbałem na matkę, ani na słowa, którymi mię upominała, ani na Boga, o którym zapomniałem. Prawda, chodziłem do kościoła, ale nie po to, żeby oddać cześć Jezusowi ukrytemu w Najświętszym Sakramencie, lecz po to aby się zobaczyć z kolegami i dowiedzieć, gdzie będzie muzyka, lub nocna zchadzka. Do spowiedzi szedłem w czasie Wielkanocnym, ale to na to, żeby się moja kartka znalazła z inszymi. I tak leciałem na gwałt w przepaść piekielną, Szydziłem z kazań, z nauk, z dobrych książek i nieraz i Samego Boga przeklinałem.

Ojciec wrócił z wojny i na rok mnie obumarł, ja żyłem dalej bez Boga, bez wiary. Nie mógł Bóg chociaż jest tak miłosierny, znieść dalej tego mojego życia i ukarał mię w pewnym wypadku, złamaniem nogi. Lecz to nie odmieniło mojego życia, ani serca nie zwróciło do Boga. Po powstaniu z łoża boleści, zamiast Bogu podziękować za wyzdrowienie, tom się starał o to, żeby najgorszy w całej parafii, mógł mi powiedzieć, żem jest gorszy od niego. Do łóżka się kładłem z myślą o tych, z którymi przepędziłem tę noc.

W dwudziestym trzecim roku mego życia poznałem dziewczynę z dobrego wychowania i bogobojną, którą pokochałem całym sercem i miałem zamiar z nią się połączyć, przez związek małżeński. Lecz z powodu różnych przeszkód nasza znajomość pociągła się przez czas dłuższy i przemieniła się w prawdziwą miłość. Chociaż miałem tak wyuzdaną naturę, jednak przy niej byłem całkiem inny. Nie nadawało się mojej narzeczonej moje postępowanie, lecz ona chcąc mi oddać miłość za miłość nie chciała mi robić wyrzutów tylko mię prosiła, żebym, jeżeli ją prawdziwie kocham, odmówił w każdy dzień 3 Zdrowaś Maryjo. I ja to uczyniłem, nie z pobożności, lecz z tego, że ona mi to kazała. Ale jaką zmianę uczułem w moim sercu. Zaczęło mnie coś niepokoić. Najbardziej czułem wyrzuty sumienia z powodu tylu świętokradzkich spowiedzi i poszedłem do Ryglic. Tam odbywała się Misja. I dopiero tam, wyspowiadałem się pierwszy raz w życiu prawdziwie. I od tego czasu zacząłem kochać Maryję całym sercem i Ona mi się za to odwdzięcza Swoją miłością. I dziś czuję się szczęśliwy w Jej opiece, bo o co prosiłem, to się nie zawiodłem. Wysłuchała mię w sprawie tej, którą Bóg wybrał za narzędzie do mojego nawrócenia do Boga. Za co Jej z całego serca dziękuję, bo Ona jest prawdziwą ucieczką grzeszników. Niech Ci będzie cześć i chwała Niepokalana Panno! Będę się starał zjednać jaknajwięcej Twoich czcicieli. O chwalebna panno Święta, wywyższona nad gwiazdami. Tego, który stworzył Ciebie, swymi karmiłaś piersiami. Przez najświętszą Twą przyczynę, Bóg wysłuchał mię grzesznika, Ciebie kochać, Tobie służyć, radość me serce przenika. Dzisiaj jestem w Twej opiece, o Przenajświętsza Maryjo! O tę łaskę co Cię błagam, Ty u Boga wyproś mi ją. Koniec. To skreślił Czciciel Maryi.


Nie trać ufności, bracie, a w każdej okoliczności uciekaj się do Maryi i wzywaj Jej. Znajdziesz Ją zawsze gotową nieść ci ratunek, bo wolą jest Bożą, żeby nas wspierała we wszelkich potrzebach naszych.

Św. Bazyli Seleucyjski