Wszechpośredniczka i Matka

Rozpoczęte dzieło zbawienia szybko posuwa się naprzód aż do pełnego wykonania. Jezus zawisa na drzewie Krzyża, pod którym stoi Maryja. Swoją obecnością potwierdza Ona i odnawia ofiarowanie Swego Syna na okup ludzi, a stąd słusznie zasługuje, aby się stać - według orzeczenia Piusa X - "Naprawicielką zgubionego świata i Szafarką wszystkich skarbów, jakie nam zdobył Jezus za cenę Krwi i śmierci Swojej".

Spełniają się tu pierwsze Boskie proroctwa. Mamy tu Niewiastę i Jej Nasienie - i tu ma być starta głowa kusiciela. Jezus razem z Maryją spełniają swe odwieczne przeznaczenie. Ani w proroctwie, ani w przygotowaniu do spełnienia się Odkupienia, ani w jego dokonaniu, nikt Najśw. Dziewicy nie odsunął od Syna. Rola Jej aczkolwiek podporządkowana Jego roli, co do istoty wszakże zgodna była z Boskim planem.

Lecz to jeszcze nie koniec Jej współdziałania. To zaledwie początek. Zbawienie zostało dokonane i owoce jego - by tak rzec - zamagazynowane w skarbcu Bożym. Łaska zeń płynąca ma być teraz rozdzielona i stosowana do poszczególnych dusz. Czyżby w tym dziele zbawienia Maryja miała nagle zniknąć? A skoro nie znikła, jaką teraz pełni rolę? Jeśli przeszłość wpływa ha przyszłość, jakże nazwiemy następną rolę Matki Bożej? Niechże teraz ci, co czytali "Traktat" De Montforta osądzą, czy to, co on mówi o Jej roli rozdawczyni łask, nie harmonizuje z tym, co czyniła jako Współodkupicielka i czyż to Jej zadanie nie wypływa tak naturalnie z całej Jej przeszłości, jak kwiat z korzenia? Odkupienie, na podobieństwo rośliny, przedstawia doskonałą jedność. Wysłużenie go - stanowi jego korzeń, a zastosowanie - to jego kwiat.

Jak można pogodzić tę zdumiewającą przeszłość, którą poprzednio rozważaliśmy, z teorią i praktyką tych, którzy przyznają Maryi tylko szczególną chwałę wśród świętych. A cóż powiedzieć o tych, którzy odmawiają Jej miejsca w religii i są przekonani, że udział Jej w roli Jezusa skończył się w Betlejem? Rola ta, w ich mniemaniu, była tak mało ważna, że nawet nie zasługuje na słowo podziękowania ze strony ludzkości... O, jeśliby wszyscy ci wątpiący mieli rację, jakiż byłby to brak konsekwencji. Czyż nie moglibyśmy się wówczas słusznie uskarżać, że sam Bóg wystawił nas na wyrafinowane złudzenie?

Lecz Jej macierzyństwo względem Mistycznego Ciała. Czyżby się skończyło w Betlejem? Ich wspólna, nierozdzielna misja trwałaby wówczas tylko 9 miesięcy od owej pamiętnej chwili Zwiastowania. Wszystko się temu sprzeciwia. "Albowiem, jak mówi Jeanjacquot, można z całą prawdą powiedzieć, że Syn Boży, rozważany w samej Swej, godnej uwielbienia Osobie, jest poniekąd tylko połową Siebie. Drugą połowę stanowią dusze ludzkie, tworzące Jego Kościół, Jego Ciało Mistyczne. Dlatego właśnie św. Paweł nazwał Kościół Ciałem i dopełnieniem Jezusa Chrystusa (Ef 1,23). Stąd Syn Boży oddający się Najświętszej Dziewicy, oddaje się Jej razem ze wszystkimi duszami, które Ona wraz z Nim przyjmuje".

Słowa te, na pierwszy rzut oka, zadziwiają, a przecież są one tylko wyjaśnieniem nauki o Mistycznym Ciele. Nauka ta głosi, że Chrystus i wszyscy ochrzczeni są wzajemnie złączeni na podobieństwo związku zachodzącego pomiędzy głową a członkami w ludzkim ciele.

W rzeczywistości zjednoczenie to jest o wiele intensywniejsze i głębsze aniżeli w przytoczonym obrazie.

Wszyscy więc wzajemnie zależymy od siebie i wszystkich nas to samo życie ożywia. Chrystus jest głową. Główna to, nieodzowna i najdoskonalsza część ciała, od której inne członki czerpią ruch, siłę i życie. Należą one do Chrystusa tak dalece, że nawet ich grzechy stają się Jego ciężarem. A z drugiej strony - Jego zadośćuczynienia, nieskończone zasługi Jego Męki stają się własnością wszystkich Jego członków. Wynika to jedynie stąd, że Chrystus i jego członki tworzą razem jedną mistyczną osobę. Dlatego też Chrystus mógł za nas cierpieć i zadośćczynić za winy, których Sam nie popełnił. Św. Paweł powiedział, że Chrystus jest Zbawicielem własnego ciała (Ef 5,23).

Maryja jest matką całego Chrystusa, a więc i Jego Mistycznego Ciała (J 19,26.27). W miarę jak uczestniczymy w życiu Mistycznego Ciała Chrystusa, jak dalece jesteśmy ciałem Jego Ciała i kością z Jego kości (Ef 5,30), stajemy się też dziećmi Jego Matki, Maryi. Ona nas kształtuje na podobieństwo Jezusa, Jej nieznużonym macierzyńskim zabiegom zawdzięczamy stopniowy wzrost w Łasce aż do pełności wieku Chrystusowego, jak mówi św. Paweł. (Ef 4,13). Bez Niej nie spełniłoby się to wzniosłe nasze przeznaczenie. Tak bowiem Bóg postanowił. Jakkolwiek, w porównaniu ze Stwórcą, jest Ona niczym, tym niemniej Ojciec niebieski tak ściśle zespolił Ją ze Swym planem naszego zbawienia, że tak jak żadna łaska nie przychodzi bez Jezusa Chrystusa, tak też żadna łaska nie dochodzi, ani nie może być przyjęta bez pośrednictwa Maryi. Jej udział w boskiej hojności jest równie dokładnie określony jak udział samego Jezusa Chrystusa, choć całkowicie Jemu podporządkowany. Jest Ona nie tylko żywym przewodem Łaski, ale też i nieodzownym uzupełnieniem tego, co my Bogu ofiarujemy.

Skoro zbawienie nasze wymaga, byśmy Jezusa Chrystusa uznawali za Najwyższego Pana i Boga naszego, to wymaga ono również uznania, mniejszej wprawdzie, lecz istotnej godności Maryi. Gdy chrześcijanin oddaje hołd Bogu przez Chrystusa, nie może pominąć Tej, która jest Matką zarówno Zbawiciela jak i wszystkich przez Niego odkupionych. Omijając Maryję, równocześnie odwrócilibyśmy się od Boga, ponieważ cześć dla Niej jest określoną przez Wolę Bożą a zlekceważenie należnego Jej kultu byłoby zlekceważeniem samego Boga.

Oto jak pojęcie Ciała Mistycznego ułatwia nam zrozumienie stosunku między Chrystusem a Jego Kościołem a jednocześnie wyjaśnia w jaki sposób na mocy Boskiego macierzyństwa, Maryja staje się rzeczywiście Matką duszy chrześcijańskiej. To Jej powszechne Macierzyństwo zostało przez samego Boga-Człowieka ogłoszone w chwili, gdy osiągnęło pełnię władzy tj. gdy dokonało się Odkupienie świata.