Wśród przyjaciół

- Co zamierzasz robić po maturze? Bo ja, doprawdy, nie mogę się zdecydować. Z jednej strony podoba mi się literatura, ciągnie publicystyka - z drugiej jednak czuję jakiś głos, że w rozgwarze światowym nie znajdę zadowolenia wewnętrznego. Zwłaszcza, gdy myślę o tym brutalnym dobijaniu się do żłobu... Takie to poziome, tak obiera człowieka z młodzieńczego idealizmu, tak często upadla, że brrr... Czuję wstręt do takiego życia!

- To obaj prawie jednakowo myślimy. Bo i mnie nie entuzjazmuje bynajmniej rola zjadacza powszedniego chleba, nic poza sobą i żołądkiem nie widzącego. Tylko, że mi więcej przypada do gustu prawo, lub historia. Ale także, gdy czytam o tym, jak przewrotności ludzkiej broni się dziś przed sądem, używając kłamstwa, wybiegów i nikczemnych wykrętów - gdy patrzę, jak różne ciemne indywidua, wyzbyte honoru i uczciwości, wyprane z zasad moralnych, w wielu ośrodkach życia rej wodzą i tyją cudzą krzywda - to chciałbym plunąć na te zabagnione stosunki i uciekać gdzieś daleko, aby nie musieć patrzeć ciągle na łajdactwo i bezczelność, hasające w biały dzień.

Chciałbym pracować dla społeczeństwa, chciałbym coś zrobić, bo do zrobienia jest dużo, ale gdy myślę o dzisiejszych warunkach życia i pracy, to mi się zdaje, że to prawią niemożliwe.

- No, nie patrz tak czarno na ludzi, bo przecież i dziś nie wszyscy są nicponiami i karjerowiczami. Jest przecież dość uczciwych, zacnych ludzi, którzy w różnych zawodach i na różnych szczeblach drabiny społecznej pracują z pożytkiem dla społeczeństwa...

- Wiem o tym. Ale ich praca nieśmiała, cicha, jakby się bali własnego cienia. Ja muszę a raczej serio chcę dostać się w środowisko, w którembym mógł znaleźć podobnie myślących, gdziebym mógł się przekonać naocznie, że idealizm to nie tylko marzenia młodzieńczego wieku, ale że są ludzie, którzy w swym życiu najszlachetniejsze ideały odtwarzają. Rozumiesz, o co mi chodzi?

- Tak, rozumiem. Ale to trudna rzecz.

- Otóż to! - Wiesz co mi przychodzi na myśl? Oto że przecież taki idealizm szlachetny musi cechować przede wszystkim zakonników, ale oczywiście w dobrym jakimś zakonie.

- Racja! Gdzież znajdzie się więcej bezinteresowności, więcej zapału i więcej radości, jak nie wśród tych, co Bogu się poświęcili, a i społeczeństwu najlepiej się przysługują, pracując dla niego! że mi to nie przyszło prędzej do głowy.

- Ale widzisz w tym sęk, żeby wybrać dobrze. Bo... Ty masz łatwiejszą sprawę, bowiem, dziś jest już spora ilość zakonów, pracujących piórem. To świetna nawet rzecz, gdyż można ogromnie dużo dobrego zrobić.

- Istotnie, zapomocą pióra można przemawiać do setek tysięcy nawet i do milionów. Co za świetna myśl, co za potężne apostolstwo! A ja zawsze tego pragnąłem, by móc wielu czynić dobrze!...

- Tylko się zanadto nie unoś, bo pamiętasz, co nam mówił raz ks. prefekt na zebraniu sodalicyjnym, że w zakonie musisz robić nie to, co ci się podoba, ale to, co ci każą. To podobno najtrudniejszy z trzech ślubów - ślub posłuszeństwa.

- O, to mię wcale nie przeraża. Przecież rozumiem dobrze, że jak się idzie do zakonu, to poto tylko, aby być doskonałym zakonnikiem, aby zdobywać i urzeczywistniać w swym życiu ideał Chrystusów. A w tym ogromnie pomocną rzeczą są zakonne śluby. Zresztą, mój drogi, jeśli mogło i może dziś iść tą drogą tylu innych, czemuż bym ja tylko miał nie dać rady?! Maryja mi pomoże!...

- Wiesz, chłopie, że wcale dobrze gadasz. Ale cóż ja z moim prawem zrobię?

- A cóż to, czy nie możesz czym innym się zająć? Zastanów sio tylko, a przekonasz się, że twoje prawo - nie jest jedyną możliwością dla ciebie. Kiedyś, pamiętam, będzie temu ze dwa lata, na zebraniu sodalicyjnym bardzo cię interesowały misje. A może...

- To wspaniałe! Idziemy obaj!

- Ale dokąd? Ha, ha, tośmy się wybrali, a nie wiemy czego szukać!

- Jakto, nie wiemy? Zakonu, który pracuje z pomocą prasy i misje prowadzi.

- Świetnie, ja czytam "Rycerza Niepokalanej", a ci zakonnicy, co go wydają, mają też misje. Poszukam numeru ostatniego, co to za jedni.

- że też tego nie wiesz. Toć to przecież Franciszkanie.

- Istotnie, żem ja taką rzecz mógł zapomnieć. Przecież ta pogoda ducha, ta radość i swoboda pełna wdzięku prostoty tak nas zachwycała kiedyś w św. Franciszku. W "Rycerzu" też to przebija. A przy tym oni szerzą cześć Niepokalanej... To takie piękne i wzniosłe zadanie!

- Zgłaszamy się zatem pod sztandar św. Franciszka. Spod sztandaru sodalicyjnego przepiszemy się pod sztandar rycerzy Maryi; Aby wiernie służyć Niepokalanej, być Jej rycerstwem, w obronie Jej czci się zastawiać - walczyć.

Do Ciebie, Maryjo, idziemy!

Podsłuchał i wiernie spisał Marian Orlik

Pan Jezus

[Fot. 1: Pan Jezus i kapłan-celebrans.]