Cicho, niepostrzeżenie zbliżała się noc. Wyszła z gęstych pobliskich lasów... w jednej chwili zajęła wszystkie pagórki i szła na zdobycie miasta.
O przyjdź, przyjdź spokojna, upragniona nocy i połóż kres okrutnym znęcaniom się rozszalałego żywiołu nad nieszczęśliwem miastem! Przyjdź, rozwiń ciemny, lekki płaszcz swój olbrzymi i nakryj nim bezdomne, cierpiące bardzo rzesze!
Noc oczekiwana... wyglądana, bo dzień był straszny. Dzień ognia i łez. Całe miasto płonęło i prawie całe spłonęło, tylko ta część ocalała, gdzie jest kościół parafialny, a reszta legła w gruzach. Kupy popiołu i cały szereg dymiących jeszcze zgliszcz wśród pomiętej, zwiędłej zieleni zniszczonych nagle ogrodów, to obraz Jasła, w owym smutnej pamięci dniu 29 kwietnia roku 1785.
Kupy popiołu jak mogiły, a wkoło nich opalone szkielety drzew rozciągnęły martwe i nieruchome konary swe, jak ręce błagalne, poczerniałe w męce i stoją tak w bolesnej zadumie:
- Co się to stało?
A kominy okopcone, odarte, sterczące na rumowiskach z cegieł i kamieni, to niby pomniki żałobne. Przed kilku, kilkunastu godzinami śmiało się tu życie radością, weselem, lub łkało troską, zmęczeniem, a teraz resztki tylko jego... nędza. Nawet psy daremnie wyją, budy swej nie znajdą, gospodarz bezdomny z rodziną do pnia drzew się tuli i tu noclegu szuka, a przy nim dobytek jego, inwentarz żywy i martwy. Wszystko bez dachu nad głową...
To dzieło ognia! to czyn płomieni!
O Przyjdź dobra nocy i zasłonę zarzuć na obraz ten przykry!
I przyszła... I wszystko ujęła w swe objęcia i ukojenie przyniosła i jaki taki spoczynek!
Jeno świt gruchneła wieść po mieście, że cud się stał! Matki Bożej u Karmelitów ogień ani nie tknął! Stoi śliczna w opalonym ołtarzu!!
Biegnie wieść z ust do ust i wywołuje wszędzie zrozumiałe poruszenie. Ulicami miasta przeciągają tłumy pogorzelców z okrzykiem:
- Do Matki Bożej wszyscy! Chodźmy do Tej Najświętszej, Najlepszej. Nie opuściła nas, nie zostawiła w nieszczęściu samymi, została w cudowny sposób wśród nas, wśród zgliszcz, wśród ruin.
- O Matko jakaś litościwa! Jakaś dobra! Lżej nam będzie, raźniej, weselej w nędzy naszej i poniewierce, boś Ty z nami.
- Maryjo...
I z okolicznych wiosek lud spieszy. Już się dowiedział o cudzie. Biegnie więc do stóp ukochanej całym sercem swej Pani, by się przekonać o tym na własne oczy. Na placu przed kościołem Ojców Karmelitów jedne morze głów, jak podczas największych uroczystości. Płacz, krzyk i ścisk tu nie do opisania.
Klasztor i kościół spalony. Wieża runęła, zapadło się sklepienie. Zgorzały ołtarze, ławki, konfesjonały i obrazy na ścianach - było ich 40 - duże, okazałe, przedstawiały łaski i cuda otrzymane tu od Najświętszej, Niepokalanej Panienki. Zniszczenie, spustoszenie ogromne Wszystko poszło z dymem, tylko mury popękane, poszarpane, a wśród tego pogorzeliska, niby świetlana, jasno-srebrzysta, wśród ciemnych chmur, jutrzenka, lśni prześliczna, wspaniała postać Cudownej Matki łask wielkich Stoi Jej statua jak stała przedtem, nic nie uszkodzona Aż serce się kraje na Jej widok, oczy same zachodzę łzami, a usta szepczą w drgawkach:
- Maryjo, prawdziwaś Pani! Potężna, pełna majestatu. Wstrzymałaś ogień, powściągnęłaś płomienie, odwróciłaś dym, nie pozwoliłaś tknąć figury. O Pani można, o Matko łaskawa, to dla nas uczyniłaś, dla naszej pociechy a jeszcze bardziej dla wzmocnienia wiary naszej i ufności i miłość ku Tobie i Boskiemu Twemu Dziecięciu a naszemu Zbawcy Jezusowi Chrystusowi.
- O Maryjo jakżeś niepojęta w dobroci i jak wspaniałomyślna. My pogorzelcy i Ty także. Ruiny nam tylko postały, szczątki domów naszych i Tobie także. Nie masz świątyni nie masz rezydencji. Lecz my Ci ją odbudujemy i przyozdobimy na nowo, tylko nam dopomagaj łaskawie. Bądź zawsze z nami, naszą Ucieczką, Wspomożeniem i Pocieszeniem!!
Z tej treści westchnieniami cisnęły się tłumy do wnętrza spalonej świątyni, przed Cudowny Wizerunek Matki Bożej.
Ojciec przeor widząc to przywiązanie i cześć i nabożeństwo Jaślan do Najświętszej Panienki, stanął na podwyższeniu i przemówił do zgromadzonych, biorąc za motto słów swoich to nasze przysłowie: w nieszczęściu poznać przyjaciela.
- Jaślanie! Spotkało was nieszczęście, ogromne oszacować się nie dające. Mienia wasze w rozsypkę poszły. Tułaczami staliście się bez dachu, bez cichego, ciepłego, swego kącika, gdzieby spokojnie głowę można skłonić. I oto w tym nieszczęściu, patrzcie, Najświętsza Maria Panna z wami. Jest! Cud uczyniła i została tu przy was, bo was kocha, bo to wasza Przyjaciółka...
I znowu:
- Jaślanie! Nieszczęście spotkało Panią, Królowę, Matkę naszą. Świątynia Jej spalona. Patrzcie! Wśród ruin stoi opuszczona z Dzieciną swoją. I oto, wy przyszliście do Niej. Przybiegliście co rychlej ani niewzywani, ani nieproszeni. Dlaczego? Boście przyjaciółmi Jej, stanęliście w nieszczęściu przy Niej. O niechże tak zawsze będzie!! Kochajcie się wzajemnie! I Maria was, wy Maryję. Spaliło się Jasło w roku 1473, Statua ocalała. Paliło się i potem kilkakrotnie, nawet klasztor się spalił. Cudowna Statua ocalała. Spaliło się wreszcie nasze miasto i wczoraj, nie spaliła się jednak Statua, bo Maria chce być z Wami, bo Was sobie wybrała, bo Jej upodobaniem mieszkać z Wami. O, stójcież więc przy Niej wiernie, Nie dajcie się zachwiać...
Gdy to mówił ojciec przeor, tłumy wybuchały raz po raz głośnym płaczem, a gdy na końcu wezwał obecnych, by pomogli wynieść rumowiska z kościoła, wszyscy z taką ochotą wzięli się do pracy, że już na drugi dzień, to jest 1 maja, przed Cudowną Matką łask wielkich, odprawiały się Msze święte.
Rycerzu Niepokalanej!
Grzech śmiertelny jak ogień: straszne sprawia w duszy człowieka spustoszenie. Wszystko jego nadprzyrodzone mienie idzie w rozsypkę. Co gorsza, człowiek w stanie grzechu śmiertelnego niezdolnym jest nawet do pozyskania jakiejkolwiek zasługi na żywot wieczny. Otóż szczęśliwy ten, kto kocha Maryję. Ona stanie przy nim wówczas w tym jego nieszczęściu upadku i dobrocią i mocą swoją sprawi to, ze z rzuci z siebie grzesznik jarzmo grzechu śmiertelnego, pojedna się z Bogiem i odzyska co stracił.
Czy pamiętasz o tym?
Jeśli nie chcesz być zatopionym przez nawałnicę, zwróć się do gwiazdy, wzywaj na pomoc Maryi.
Św. Bernard
Pani, Ty jesteś schronieniem biednych chorych, nie odrzucaj mnie! ponieważ jestem biedniejszy od innych i bardziej chory, tym większe mam prawo, żebyś mię przyjęła.
Św. Alfons Liguori