Wspomnienie matki

"Jak potok płynie czas" - śpiewamy w sentymentalnej a tak popularnej u nas piosence. Istotnie czas płynie jak potok. A w czasie wszystko mija. Wszystko tu na ziemi podpada pod bezwzględne prawo czasu. Co dzień oddalają się od nas zdarzenia, przygody, radosne czy smutne epizody z młodzieńczych lat. Po wszystkim zostają wspomnienia: miłe czy niemiłe. Ale i one po wielu latach zacierają się w pamięci; ustępują innym, świeższym faktom...

Ale choć nic się nie może ostać przed falą czasu, pamięć o Tobie, Mamo, nie ginie. Nie może zginąć. Ty, jesteś wciąż żywa w mym sercu! I pozostaniesz żywa! O Tobie najchętniej wspominam... Odeszłaś - na zawsze. Ale nie wszystko odeszło z Tobą; nie wszystko zabrałaś z sobą do grobu. Żyje we mnie wspomnienie o Tobie, którego czas nie zabierze. Albowiem strzegę go zazdrośnie; wciąż odnawiam i odświeżam w pamięci. Ty, żyjesz! Wierzę, że żyjesz... I żyjesz nie tylko w pamięci. Wierzę, Mamo, że śmierć nie jest kresem, ale zaczątkiem życia - innego życia, pełniejszego niż to obecnie na ziemi.

Mimo braku kontaktu materialnego istnieje między nami łączność duchowa. Właściwie już dziś przeżywam radość wielkiego spotkania z Tobą! Marzę o tej chwili, żyjąc tą radością, że ona przyjdzie. Przymykając oczy widzę cię w wyobraźni, Mamo. Zawsze jesteś tak samo żywa... mała, w czerwonej chustce. Przeżywam jeszcze raz wszystkie zdarzenia i fakty z naszego życia.

...I widzę Cię na szerokim zagonie czarnej gleby, jak pracujesz w pocie czoła. Widzę Cię z sierpem wśród łanów bielejącego w słońcu żyta. O Twoje ręce jak szara ziemia pełna bruzd i zmarszczek... I właśnie dlatego jesteś dla mnie tak droga - nieśmiertelna!

Po latach walki i trudu złożono Twoje kości w tę szarą ziemię, z którą za życia czułaś się tak ściśle złączona. Nie zapomnę, bo mi nie wolno zapomnieć ostatniej rozmowy z Tobą. Ty leżałaś blada w bieli pościeli; czułaś, że już odejdziesz na zawsze. Twarz Twoja była smutna, w oczach miałaś łzy. Nie mogłem patrzeć, bo żal rozpierał serce moje. Nie skarżyłaś się, że tak wnet musisz odejść... Objęłaś mnie drżącymi rękoma za szyję. To było ostatnie pożegnanie. - Bądź dobrym, synu - rzekłaś słabym głosem, który ugrzązł Ci gdzieś w gardle. Nie mogłem pojąć doniosłości chwili. Czułem, że coś ważnego się dzieje; zrozumiałem, że odchodzisz... I odeszłaś, Mamo!

Będę dobrym, Mamo! Muszę być dobrym, bo Ty tak chcesz. Bo to była Twoja ostatnia wola - Twój testament.