Wolność...

W szeregu naczelnych haseł całej ludzkości wolność niepoślednie zajmuje miejsce. Pod jej sztandarem gromadziły się wszystkie narody ziemi, na jej ołtarzu składały swe prace, trudy, cierpienia, a nawet krew przelewały w jej imieniu. Do niej wszyscy dążyli, jej pragnęli i za nią wzdychali, bo to przywilej natury ludzkiej.

Lecz popęd do wolności, to broń obusieczna, która służy przede wszystkim do obrony przeciw jarzmu niewoli, ale zarazem może stać się narzędziem samobójstwa. A dzieje ludzkości wielokrotnie świadczą nam o tej prawdzie: zawsze bowiem nadużycie tego popędu kończyło się wolności uszczerbkiem, nierzadko utratą.

Weźmy pod uwagę Rzym, gdzie niewolnictwo doszło do zenitu. - Tysiące, a nawet miliony pozbawione zostały wolności, a z nią wszelkich ludzkich praw i przywilejów. Tym "ludziom - zwierzętom", bo za takie ich uważano, pozostawały tylko ciężkie obowiązki, a w razie najmniejszego uchybienia czekała ich sroga kara, albo śmierć. W Rzymie samym było ich 1.300.000, a cóż mówić o innych prowincjach i państwach? Przyczyną zaś tej niedoli było wyzwolenie się z pod praw Bożych i zapoznanie ludzkiej godności. - Dopiero z czasem, dzięki przetwarzającej mocy nauki Chrystusowej i na niej opartej cywilizacji, ustało niewolnictwo, a człowiek odzyskał swą utraconą godność.

Niektóre umysły wyzwoleńcze, patrząc na obecne stosunki społeczne, chełpią się, że coraz to więcej daje się odczuć wolności i że zaczyna już urzeczywistniać się żądanie Costa (Kosta): "Chcemy, ażeby każdy mógł robić co mu się podoba." - Łudzą się jednak, bo chociaż ustało niewolnictwo, nieustała niewola, lecz stosując się do nowożytnego postępu, w inną tylko przebrała się szatę. Ludzkość, jak dawniej tak i dziś w ciężkiej pozostaje niewoli, z tą jednak różnicą, że krępujące ją kajdany z innego ukute materiału niewidoczne są dla oka ciała. Wprawdzie przebrzmiewają dziś hasła wolności myśli, słowa, religii, a nawet sumienia, lecz do nich możemy zastosować słowa naszego wieszcza:

Jak pył kurzawy, którą szatan wzniecił

Te ich wolności! To na ducha śruby!

Rozejrzyjmy się wokoło, w miejscu dawnych rzymskich, despotów, zauważymv innych: przewrotny język i głupie piśmidła. To najstraszniejsi ciemięzcy naszych czasów, którzy korzystając z niezwykłej ruchliwości ludzkiego umysłu, z jego ustawicznej pogoni za nowością i nienasyconego głodu wrażeń, zatruwają umysły i serca.

Zburzyć wszelkie podstawy i węzły społeczne, zniszczyć wszelkie moralne zasady, zachwiać odwieczne tradycje, wywołać anarchię myśli i czynów, to cel zakulisowych kierowników opinii publicznej (kliki żydowsko-masońskiej) i im oddanych socjalistycznych i komunistycznych wiecowych krzykałów; "Nie ma Boga, a jeśli jest, winniśmy stanąć z nim do walki. "Naszym (socjalistów) obowiązkiem jest z największą zaciekłością niszczyć wiarę w Boga i tylko ten godzien jest imienia socjalisty, kto będąc sam niewierzącym, z całą pilnością stara się tę niewiarę w innych przeszczepić"[1]. A ty człowiecze "wolnym jesteś, zachowaj się więc wolnym" i "czyń tak, abyś zadowolił swoje skłonności"[2] - Oto "szczytne" hasła, którymi posługuje się nasza wolnomyślna prasa! Ale i tu jeszcze nie koniec, oni dążą do zupełnego przewrotu. Pod najszlachetniejszymi pozorami filantropii i humanitaryzmu szerzą wzajemną nieufność i zawiść, Nawet święte ognisko rodzinne nie uchodzi ich przewrotnego cynizmu. Do tego zaś służą im pornograficzne tygodniki i inne tego pokroju czasopisma, a nawet literatura i sztuki piękne. Wszystko burzą i niszczą, nie szczędząc najświętszych nawet uczuć, a czynią to w imię... nienaruszalnej wolności słowa.

Nic więc dziwnego, że taki właśnie zbieramy plon żydowsko-masońskiego posiewu: w religii obojętność, bezwyznaniowość i ateizm, z którego w życiu praktycznym wyrasta moralne skarłowacenie, z tego samolubstwo i pycha, a wreszcie zawiść i walka społeczna. Spoganienie zaś obyczajów i zachwianie najważniejszych podstaw całej ludzkości, a także zwietrzenie religijnych i moralnych uczuć, jasno wróżą, że gdyby ta praca zniszczenia potrwała dalej, to w niedługim czasie moglibyśmy się doczekać "raju", jaki nam przedstawia sąsiadująca Rosja. Tamto bowiem pod wpływem socjalistycznych i różnych bezbożnych prądów rewolucyjnych ucichły uroczyste, wspaniałe nabożeństwa, zamknięto kościoły, sługi ołtarza sromotnie pozabijano. Umierający, w tej strasznej i zaciętej walce życia ze śmiercią, pozostaje bez słowa pociechy na drogę pozagrobowego życia. Dla pełności obrazu, do tej przerażającej nędzy przyłączyły się wszystkie rozpasane namiętności człowieka samoluba, drapieżnika i bezlitosnego mordercy w walce o byt. A całe to wielkie i potężne państwo przedstawia obraz ogromnego zniszczenia.

Wogóle anarchia myśli, słowa, sumienia i nieodłączna od tych anarchia w postępowaniu, to charakterystyczne znaki naszych czasów. A i w naszej niestety Ojczyźnie nie brak takich objawów, owszem stają się coraz to powszechniejszymi. Złość ludzka, a raczej moralne bankructwo zatarło rdzenną różnicę między prawdą a fałszem, dobrem i złem, pięknem a brudnym nuturalizmem, między wolnością wreszcie a swawolą. - To, co dawniej nazywano złem i jako takie piętnowano, dziś zyskuje pochwały i oklaski!. Zaiste, wielki to upadek!

I tym się szczycą wolnomyślni "postępowcy"!

Czyż więc jeszcze nadal będziemy powolnymi ich przewrotnym hasłom? Czy damy im się ustawicznie omamiać, skoro tak namacalne skutki ich nikczemnej pracy? Czas już najwyższy, ażebyśmy się upamiętali i nareszcie zrozumieli, że te hasła to złudzenie, którego źródłem jest krótkowzroczność zmaterializowanych umysłów ich głosicieli, albo... ich przewrotność.

Wolność myśli, i słowa, wolność religii czyli wyznania i wolność sumienia - oto górne zasady, którymi nas chcą uszczęśliwić nowocześni "postępowcy". Przypatrzmy się każdej z osobna.

Wolność myśli. Mało, a nawet wcale nas nie obchodzi, jak i o czym kto myśli, z tego więc punktu nie mamy nic przeciw takiej wolności; co najwyżej możemy współczuć nad godnym pożałowania stanem wolnomyśliciela, który tylko dlatego, aby mógł inaczej myśleć niż inni, gotów jest sądzić, że czarne sukno jest białym i przeciwnie, że nie słońce ziemię, lecz ziemia słońce oświeca i ogrzewa itd. itd. Lecz zupełnie inaczej musimy zapatrywać się na. tę wolność myśli, skoro zważymy, że nasza wola, a w skutku nasza moralność w wielkiej mierze zależną jest od rozumu; a jakie jednostki, taka też rodzina, takie społeczeństwo. - Zatem zupełnie słusznie Kościół św. potępia tych wszystkich, którzy świadomie i dobrowolnie uniezależniają się od dogmatów wiary katolickiej; aby zaś usunąć przyczynę takiego wyłamywania się z pod Jego nieomylnych orzeczeń, zakazał czytać pewne dzieła i czasopisma, które działając na niedosyć przygotowany rozum i namiętności jednostek, osłabiają wiarę i moralność społeczeństw.

Szanować cudze poglądy i przekonania - ten aż do znudzenia powtarzany frazes, całkiem inaczej przedstawia się w praktyce. Bo ci, tak tolerancyjnych przekonań ludzie, kiedy chodzi o nich samych, dziwną zapalają się bezwzględnością dla przekonań innych. - W imię tejże wolności słowa obrażają oni najświętsze uczucia religijne, ośmieszając wiarę i cześć oddawaną Bogu i Najświętszej Pannie, szerząc nienawiść przeciw Kościołowi św[iętemu] i papieżowi, oczerniając biskupów i kapłanów; burzą oni gmach moralności, a kabaretami i pornografią plugawią świątnicę serca i umysłu tych, na których polega nasza narodowa przyszłość: młodzieży... - Oto tak nadużyta wolność słowa!

Inną zasadą zwolenników wszechstronnej wolności jest wolność wyznania. Przecież państwo - mówią oni - ma się starać tylko o dobrobyt materialny, a więc nie ma prawa nakładać przymusu w sprawach religii. - I takim przedstawieniem rzeczy zwiedli już niejednego z łatwowierniejszych czytelników swych przewrotnych broszur i czasopism. A skoro przysłuchamy się rozmowom na temat religii, zauważymy, że takie pojęcia są nawet dość powszechne. Lecz czy słuszne, rozważmy. - Pierwszym obowiązkiem państwa jest troska o dobrobyt materialny, to prawda, lecz powiedzenie jakoby państwo nie mogło się mieszać w sprawy religijne swych obywateli, jest względne. Całe bowiem społeczne rusztowanie opiera się na religii, jako na fundamencie; zatem państwo, aby zapobiec moralnemu zepsuciu, które najbogatsze nawet społeczeństwo prowadzi do upadku i zwyrodnienia i aby uniknąć anarchii i rozkładu, może od swoich obywateli żądać wyznawania jakiejś, przynajmniej naturalnej, religii. Nie znaczy to jednak, że państwo może się wtrącać w sprawy wewnętrzne religii, bo religia jest ponad państwem.

Nie inaczej ma się sprawa z rodzajem wyznania; państwo może i powinno wyznawać tylko jedną i to prawdziwą religię. Bo skoro jest ono [z]obowiązane P. Boga czcić, słusznym więc jest wniosek, że powinno Go tak czcić, jak On tego żąda, zatem religią prawdziwą; a ponieważ prawda prawdzie sprzeciwiać się nie może, więc jedna jest tylko religia prawdziwa, a tą jest chrzescijańsko-katolicka.

Ostatniem wreszcie hasłem wolnodumców (tzn. zwolenników wszechstronnej wolności), a zarazem dopełnieniem wywołanego przez nich przewrotu jest wolność sumienia, która uniezależnia człowieka od praw Bożych i naturalnych: Lecz do czego ona doprowadzi najlepiej przedstawia nam Rosja... A stosunki, jakie tam panują bynajmniej nie zachęcają do sprzyjania takiej zasadzie!

Wprawdzie, jak świadczą dzieje naszego narodu, już z naturą Polaka złączony jest duch tolerancji, to jednak powinniśmy hamować tę naszą serdeczność i gościnność przynajmniej wtedy, gdy ona wychodzi na naszą niekorzyść. A to ma szczególne zastosowanie do wyżej wymienionych wolności. Dziś bowiem ludzie, którym już gdzieindziej z powodu ich przewrotnych haseł było za ciasno i gdzie się na nich poznano, całymi masami napływają do nas i sieją zepsucie, wzajemną nieufność i nienawiść. My zaś niepomni wieszczych nawoływań i przestróg naszych narodowych Przewodników, niepomni głosu Chrystusowego Zastępcy, nie uchylamy się od tych wilków w owczej skórze; owszem dajemy im zupełny posłuch. A za to my Polacy w naszej katolickiej Ojczyźnie za publiczne wyznanie wiary zyskujemy miano: zacofańców, wszeteczników!! Czas już, abyśmy się pozbyli tej słabości i nieśmiałości...

[1] Liebknecht, socjalista niemiecki.

[2] Cousin i Damiron.