Dziesięć długich lał upływa od śmierci O[jca] Kolbego. Nikną w pamięci kontury przeżyć obozowych. Idą w zapomnienie imiona tych, którzy krwią swoją pisali najpiękniejsze karty martyrologii naszego narodu. Do nich należy O[jciec] Kolbe. Jak wielkie słońce błyszczy nad oświęcimskim obozem. Jego życie to lekcja pokazowa dla nas jak wznosić się mamy na wyżyny życia prawdziwie chrześcijańskiego.
Ogólnie ocenia się O[jca] Kolbego według dzieł, jakich dokonał, stopnia gorliwości, jaką płonął i bezgranicznego zaufania do Niepokalanej, jakim się odznaczał. Nie to jest miernikiem w sprawach Bożych i manometrem uczuć religijnych. "Swiętość nie polega na zewnętrznej gorliwości - stwierdza bł. Pius X. - Praca, choćby była najlepsza, nie zrodzi trwałych owoców, jeśli nie ma tam prawdziwej miłości". Cała doskonałość polega na miłości Bogai bliźniego. Tę posiadał O[jciec] Kolbe. Wielkość jego płynie z mistycznej więzi z Bogiem i ofiarnej miłości bliźniego. Całość opromienia bezgraniczna ufność do Niepokalanej.
Przez krókit czas znałem O[jca] Kolbego w Oświęcimiu. Przekonałem się, że miłość Boga była motorem jego słów i czynów. Pewnego popołudnia niespodziewanie wchodzę na izbę chorych. Z odległości obserwuję O[jca] Kolbego. Widzę jak ma ręce złożone na piersiach i zatopiony jest w głębokiej modlitwie. "Cóż Ojciec porabia?" - pytam po chwili. "Z Bogiem rozmawiałem i Niepokalaną" - odpowiada. Głośno się modlił w bunkrze podziemnym tak, iż jego współtowarzysze niedoli mogli go słyszeć i razem z nim się modlić. Nawet po śmierci, jak stwierdza P. Borowiec, miał ręce złożone do modlitwy.
Ze wszystkich udręk w Niepokalanowie, jedną najboleśniej odczuwał: obojętność i usterki braci. "Gdybym przy pomocy Niepokalanej mógł dopomóc takiemu bratu, żeby się uświęcił, to chętnie bym życie za niego ofiarował". To samo mówił w obozie. O[jciec] Kolbe do każdego podchodził jak pasterz do zbłąkanej owieczki. Gotów był życie swoje oddać, aby drugiego do Boga przyprowadzić. Jego wpływ na więźniów był wielki. W izbie chorych, w której leżał O[jciec] Kolbe, nie słyszałem przekleństw ani złorzeczeń. Któż pozwoliłby sobie na to w obecności O[jca] Kolbego. Każdy wie, że tym rani i zasmuca jego duszę. Nawet w bunkrze podziemnym, kiedy głód targał wnętrzności, stawiając nieszczęśliwców na krawędziach rozpaczy, pod wpływem O[jca] Kol[242]bego uspokajali się i pogodzili ze straszliwym losem.
O[jciec] Kolbe kochał Boga umysłem i sercem. Swoją intuicją sięgał w niezbadane głębie Bożego życia. "Nie potrafię wam wszystkiego wytłumaczyć - mawiał. - Powiedziałbym wam, ale może jeszcze [nie] czas na to". To świadczyło, że ponad umysłowym poznaniem dostrzegał światło niezmienne. Wyniosłem to również z ostatniego kazania, jakie w Oświęcimiu do więźniów wygłaszał. Zrozumiałem wtedy słowa: "Kto w miłości mieszka, w Bogu mieszka, a Bóg w nim" (1 J 4,16).
Z miłością Boga łączyła się u niego ofiarna miłość bliźniego. O[jciec] Kolbe miał ten dar, że umiał pocieszać drugich. Kogo przytłaczały rozpacz lub zwątpienie, zbliżał się do O[jca] Kolbego. Odchodził od niego z lżejszym sercem i pogodną duszą. Swoją intuicją sięgał w najgłębsze pokłady duszy ludzkiej. Jak prawdziwy lekarz stawiał diagnozę, przepisywał lekarstwo, które trzeba było stosować. Jego oddziaływanie indywidualne na więźniów było zadziwiające. W pewne południe otrzymałem w twarz od blokowego Fritza. Sponsowiał mi policzek, a w oczach stanęły łzy. Wśród wyzwisk i przekleństw chwytam się pracy. Godziny dłużyły się jak lata. Przed kim się tu żalić? Do kogo pójść na skargę? Pod wieczór śpieszę do O[jca] Maksymiliana. Opowiadam w detalu co zaszło. "Nie wytrzymam dłużej" - zadecydowałem ze łzami. O[jciec] Kolbe słodkim wejrzeniem spogląda na mnie - a potem łagodnym słówkiem dodaje: "Jeżeli Maryja tego żąda, czy możesz Jej odmówić? Podziękuj Jej za to". Odchodziłem podniesiony na duchu. Wstydziłem się - jak daleko mi jeszcze do znoszenia cierpień w duchu całkowitego poświęcenia się Najśw. Maryi Pannie. Człowiek, który całkowicie poświęcił się Chrystusowi przez Maryję, nie może szczędzić żadnego ze swych dobrych uczynków. Wszystko, co cierpi i znosi, należy do Maryi, aby tym rozporządzać mogła wedle woli swego Syna. O[jciec] Kolbe w tym duchu uczył znosić cierpienia. Życie jest ofiarą, bez cierpień byłoby spoczynkiem.
Chodziłem do niego do spowiedzi św[iętej]. Nie było to tylko wyznanie grzechów, ile raczej skarga zbolałej duszy. Jak umiejętnie O[jciec] Kolbe leczył rany duszy i rozładowywał potencjał zła w niej nagromadzony. Podchodził z subtelną miłością i łagodnością. Przekonywał w następujący sposób: Nie może być dobrze tam, gdzie jest grzech. Stąd w duszy musi powstać wstręt do grzechu. Wiedząc, jakie skutki w naturę ludzką wprowadził grzech pierworodny, zachęcał do pokonywania złych skłonności. Największą przeszkodą jest miłość własna. Kto ją przezwycięży, ten ma otwartą drogę do miłości Boga. Stąd ciągła walka z własnym "ja". W człowieku budzą się myśli, uczucia, chęci, które trącą egoizmem. Trzeba je nieustannie przytłumiać i przez miłość podnosić na poziom nadprzyrodzony. O[jciec] Kolbe nakazywał swoją słabą wolę podporządkować mądrej, wszechmocnej woli Bożej i woli Niepokalanej. Czego kiedyś uczył w Niepokalanowie: "Nie ten zakonnik jest dobry, który wiele pracuje, ale ten, który spełnia wolę przełożonych, bo w niej zawarta jest wola Niepokalanej", tak samo uczył w obozie.
Usuwanie egoizmu i wszystkiego, co z tym się łączy, to dopiero część negatywna pracy wewnętrznej. To urzeczywistnianie słów Chrystusa: "Zaprzyj samego siebie" (Mt 6,24). Po niej idzie praca pozytywna, polegająca na naśladowaniu Chrystusa "pójdź za mną" (Mt 16,24). Ten jest najlepszy na ziemi, kto najwierniej odzwierciedla życie Chrystusa. Z ludzi najpiękniej uczyniła to Niepokalana, stąd Ona jest żywym drogowskazem do Chrystusa. Trzeba umieć korzystać z każdej łaski, jaką nam Bóg daje. Każdy obowiązek, jaki w danej chwili na nas spada, związany jest z osobną łaską uczynkową. Należy z nią współdziałać. Wtedy dusza żyje Bogiem, zdobywa prawdziwą doskonałość. Wtedy moc Chrystusa ożywia wszystkie poruszenia duszy i staje się motorem całego naszego życia moralne[243]go. Kto poznał franciszkańską ascezę i mistykę, ten przyzna, jak O[jciec] Kolbe odtwarzał ją we własnym życiu i wsączał w serca innych.
O[jciec] Kolbe był człowiekiem zamkniętym w sobie. Lubił milczenie i kontemplację. Całe jego życie wypełniał ciągły pęd. W sercu przytłoczonym troskami kłębiło się tysiące problemów. Włączony był w nurt walk i perypetii duchowych, a mimo wszystko zawsze sobie zdawał sprawę, czego chce i co się z nim dzieje. Umiał zachować równowagę ducha wśrod największych przeciwności, nawet wtedy, gdy kat podchodził do niego z zastrzykiem karbolowym. Cechowało go przez całe życie skupienie wewnętrzne, które nie tamowało swobody myśli, ale uzdalniało do czynów przemyślanych i konsekwentnych. Miał jasny cel, który z całą energią w czyn przekuwał. A tym celem to zdobycie świata dla Chrystusa przez Niepokalaną.
O[jciec] Kolbe to nie jakiś chodzący ideał z nieba, człowiek bez nerwów, czy namiętności. To natura namiętna, pełna ekspansji i tężyzny życia. A jednak nigdy nie zauważyłem, by wybuchał gniewem lub niecierpliwił się. Ileż tam było zaparcia siebie, panowania nad skłonnościami porywczej natury. lleż wytężonej, nieustannej pracy nad sobą. O[jciec] Kolbe był człowiekiem z charakterem. - Der Pfaffe ist ein ganz ausgewöhnlicher Mensch - Ten klecha to nadzwyczajny człowiek - stwierdzili to es[es]mani, najwięksi wrogowie - patrząc na jego zachowanie się w bunkrze głodowym. Charakter to stałe usposobienie, nakłaniające człowieka do wiernego spełnienia obowiązków mimo zewnętrznych trudności. Ileż O[jciec] Kolbe zużył sił i zadał sobie gwałtu, zanim utrwalił w sobie tę stałość i wierność w spełnianiu obowiązków. Przeszedł on wszystkie etapy wewnętrznej pracy nad sobą aż do szczytów prawdziwego człowieczeństwa. Stąd płynęła ta znajomość słabości ludzkich i umiejętność podejścia do ludzi. W tym leży najgłębsza tajemnica jego wielkości i wpływu na więźniów. Gdy poszedł dobrowolnie na śmierć, w całym obozie dał się słyszeć jeden głos podziwu dla heroicznej postawy kapłana katolickiego. Kapo Joseph - przezwany krótko "Jup" - znany w obozie ze swej nienawiści do kapłanów, powiedział: Das ist eine wahre Nächstenliebe - to prawdziwa miłość bliźniego.
Tę głębię życia wewnętrznego opromieniała bezgraniczna miłość Niepokalanej. Bez Niepokalanej nikt nte zrozumie sensu życia i męki O[jca] Kolbego. Wola Niepokalanej była dla niego wszystkim. Dokuczało mu zapalenie nerek, czy cboroba płuc, mawiał krótko: "Taka jest wola Niepokalanej, trzeba ją chętnie spełniać". O Niepokalanej mówił przy pracy, w szpitalu, w bunkrze, przy każdej spowiedzi św[iętej]. Mamy się stać narzędziem w Jej ręku. Niech czyni z nami, co Jej się podoba. O[jciec] Kolbe nie miał w obozie maszyn drukarskich. Nie mógł zapełniać swoimi artykułami "Rycerza" czy innych pism i w ten sposób podbijać świat dla Niepokalanej. Miał do dyspozycji nieszczęśliwe, nabrzmiałe cierpieniami serca więźniów. W nich pisał rylcem żywego słowa i - przykładem własnego życia. Zapalał je do miłości Niepokalanej. W swojej pracy nie ustawał. To, co stanowiło treść dwunastego rozdziału reguły Niepokalanowa o zdobyciu świata dla Niej, urzeczywistniał w innej formie w obozie. Maryja jest Pośredniczką wszystkich łask i Odbiorczynią ludzkich próśb. Czyż może istnieć na ziemi człowiek, który by do Niej nie należał. Tę ideę O[jciec] Kolbe szerzył z męstwem prawdziwego rycerza, który nie zna granic poświęcenia, i w końcu życie swoje oddaje.
"O[jciec] Kolbe to personifikacja wszystkich cierpień i patron obozów koncentracyjnych", powiedzlał J.E. ks. biskup Czapliński w swym kazaniu w kolegiacie kaliskiej podczas spełnienia ślubowań b[yłych] więźniów. A ja dodaję: "O[jciec] Kolbe to wyraz męczeństwa i przywiązania narodu polskiego do swej Matki i Królowej".
[244]Głębia życia wewnętrznego i miłość Niepokalanej to tajemnicze, mistyczne źródło wielkości O[jca] Kolbego. Tym się tłumaczy jego wpływ na więźniów i trwałosć dzieła, które zbudował. Dziesięć lat mija od śmierci i ciągle żyje wśród nas. Żyje jego dzieło, jego duch. Jestem przekonany, że O[jciec] Kolbe nie spocznie w niebie, dopóki cały świat nie klęknie u stóp Maryi i nie urzeczywistni jego idei o uniwersalnym władztwie Niepokalanej nad niebem i ziemią.