Wniebowzięcie
Rycerz Niepokalanej 7-8/1952, rys. do artykułu: Wniebowzięcie, s. 202

Usnęła. Jak usypiają białe kwiaty w wieczór sierpniowy zanim głąb nocy wchłonie je swym oddechem. Jak gwiazdy, kiedy wybiela je powoli nastający świt.

To nie śmierć-zniszczenie, lecz śmierć-siostra dobra, co kojącym ruchem rąk przymyka powieki... by radości z oczu nie wyżerał już dłużej iperit łez, ni kłęby kurzu z dolin ziemi...

Śmierć-ukojenie. I śmierć-preludium bliskiej chwały, uwielbionego Magnificat na wieki. Te ciche tony prologu zapowiadające bezkresy - jak przestwór niebios - wesela boskiego w niespełnianym dotąd wśród historii wszechświata cudzie.

[203]Usnęła Maryja w spokojnym śnie dobrotliwej śmierci z szeptem ostatnim Imienia Jezus na ustach. Płonęło ono w Jej sercu długą tęsknotą i w tęsknocie zgasło wraz z tchem ziemskiego życia.

Tradycja mówi, że ciało Jej złożono w grobie... i że, gdy później przyszli apostołowie, już go tam nie znaleźli. Tylko prześcieradło, w które było owinięte[1].

Tak smutno, że Jej święte relikwie nie pozostały na ziemi z nami. Ale - czyż mogło być inaczej?

Wziął je Bóg do tryumfu niebios z grobu wprost, żeby godności jego nie skaził rozkład właściwy materii. Ciało Przeczystej Dziewicy wyjęte przywilejem spod klątwy dziedzictwa grzechu pierworodnego nie może ponosić jego konsekwencji - zepsucia. Z tego ciała i z krwi wziął ciało i krew Syn Boży - Jezus. Ono było przedmiotem, którego Duch Św. dotknął wszechmocą Swojego działania, by je uwznioślić tajemnicą Bożego macierzyństwa.

Cud Niepokalanego Poczęcia zostaje potwierdzonym niejako i uzupełnionym przez cud Wniebowzięcia. Jest on pierwszego wyniesieniem w glorii, szczytem oblanym słońcem chwały niebiańskiej.

Chciał też Jezus mieć Matkę Swoją na wieczność całą w tej samej postaci, w jakiej znał Ją żyjąc na ziemi. Chciał, by te same ramiona, co Go tuliły w dziecięcym śnie, wyciągały się ku Niemu prośbą pośrednictwa w niebie. I by te same usta - co Mu pieszczotę kołysanki nuciły - przemawiały wstawiennictwem za grzesznikami.

Ta postać ziemska swym akcentem przypomnienia uwypukla cnoty i zasługi Maryi zebrane jako plon Jej ziemskiego życia.

Choć więc tak bardzo brak nam Jej najdroższych relikwii, tym radośniejszą jednak mamy pewność, że i dlatego ciałem odeszła do nieba, aby tam modlić się za nami mocniej i goręcej.

Weź nasze serca z sobą, Maryjo, weź myśli i pragnienia. Napełń je Bogiem aż do błękitu, co krańce doczesności z nieskończonością wiąże. Jak sierpniowy poranek słońcem przesycony - przesyć je Bogiem.

Pękami białych lilii dusze nasze tulą się do Twoich matczynych kolan. Ozłoć ich kielichy blaskiem błogosławieństwa Swojego spojrzenia.

Zabierz nasze dusze, Maryjo, tęsknotą za pełnią Boga. Niech na ołtarzach Jego chwały jaśnieją - jak lilie - i zwiędną na czystym podium Jego czci.

[1] Uwaga! Według niektórych teologów Matka Najświętsza, będąc niepokalanie poczętą, nie umarła faktycznie, lecz bezpośrednio z życia ziemskiego została, z ciałem i duszą, przeniesiona do życia chwalebnego w niebie (Red.).