Wielkiego Ojca Wielki Syn

(Dokończenie)

Pogrzeb św. Antoniego, który się odbył 27 czerwca 1231 r., nie był smętną i przygnębiającą ceremonją, lecz potężną manifestacją czci i uwielbienia, jakie mu oddawały tłumy z władzami świeckiemi i duchownemi na czele. A cześć ta z dniem każdym wzmagała się niezwykle.

Z innych miast, nawet odległych, przybywają pielgrzymki z chorągwiami. Kler prowadził te rzesze bose, pokutnicze, rozmodlone, a płonące wiarą w potężne orędownictwo Antoniego i miłością głęboką ku swemu Dobroczyńcy. Wszystkie stany złączyły się we wspólnym hołdzie i pokornej modlitwie.

Odpowiedzią na tę żywiołową cześć i miłość serdeczną były przeróżne cuda, które zaraz po śmierci dziać się poczęły na grobie świętego, a któremi osuszał On łzy udręczonym różnemi troskami i bólami. Wnet też i z zagranicy schodzą się pielgrzymki liczne. Grób stale oblężony proszącymi o łaski. A łaski płyną bez liczby, bo Ten, co lud za życia tak gorąco ukochał, nie przestał mu świadczyć dobrodziejstw z nieba.

Biskup, burmistrz, zarząd miasta, obywatele i uniwersytet, już w miesiąc po śmierci Antoniego ślą poselstwa do Papieża z prośba o jego kanonizację. Grzegorz IX, serdeczny przyjaciel i doradca św. Franciszka z Asyżu, znał. Antoniego z czasu jego pobytu w Rzymie, kiedy przed całym dworem papieskim głosił kazania. Znał też jego niezwykłą świętość. Polecił więc Komisji specjalnej zbadać dosadnie i szczegółowo sprawę, t. j. życie i cuda. Z drugiej atoli strony pokazała się trudność nielada. Część kardynałów sprzeciwiła się stanowczo procesowi, że to jeszcze za wcześnie, bo zaledwie parę miesięcy upłynęło od śmierci.

Padwanie, dowiedziawszy się o tem, ruszają do Świętego z ufną modlitwą. I oto kardynał, który stał na czele tej opozycji, miał sen. Widział mianowicie Papieża, jak otoczony najwyższem duchowieństwem, poświęcał uroczyście wspaniałą świątynię. Gdy do poświęcenia ołtarza, okazało się, że niema relikwij. Powstaje zamęt, zamieszanie. Papież stroskany rozgląda się i widzi wspaniały orszak pogrzebowy, w którym wysocy dostojnicy niosą zmarłego wśród ogromnej rzeszy. Zatrzymuje procesję i poleca podać cząstkę ciała zmarłego. Ale jakżeż to? krajać zwłoki zmarłego? - myślą kardynałowie. Papież powtarza zlecenie, a gdy otworzono trumnę, widzą promienną i uśmiechniętą postać O. Antoniego. Woń cudna bije z trumny. Tłum pada na kolana, wołając: "Święty, nasz Święty!"

Kardynał po przebudzeniu się zmienia całkowicie zdanie. Staje się teraz najgorliwszym zwolennikiem szybkiej kanonizacji.

Tymczasem idzie druga delegacja do Papieża, który poleca św. Komisji Obrządków przeprowadzić jeszcze raz ścisłe badanie. Po szczegółowem rozpatrzeniu wszystkiego, Komisja uznała 47 cudów za niewątpliwie pewne. Nie stało już więc nic na przeszkodzie do wyniesienia Antoniego na ołtarze.

Uroczysta kanonizacja odbyła się 30 maja 1232 roku w Spoleto, gdzie Papież ogłosił heroiczną świętość O. Antoniego z Padwy i wpisał go w poczet Świętych Patronów, w niebie królujących, przeznaczając na uroczystość 13 czerwca, dzień jego śmierci.

A cuda i łaski coraz to obfitszym rozlewały się strumieniem u grobu.

Wkrótce rozpoczęto budować wspaniałą bazylikę. Gdy jednak Padwę zajął srogi i krwiożerczy tyran, Ezzelino, musiano zaprzestać budowy. Każdy drżał o swe życie i nie był pewny dnia. Pielgrzymki stały się rzadsze. Strach przed okrutnym tyranem obleciał ludzi. Dopiero, gdy po 19 latach krwawej przemocy wyrwała się Padwa z kajdan okrutnika, szybko podjęto prace przy budowie świątyni.

św. Bonawentura z relikwiami św. Antoniego
Św. Bonawentura pokazuje ludowi głowę św. Antoniego.

W r. 1263 nastąpiło przeniesienie ciała Świętego z kościoła

Najśw. Marji Panny do nowej bazyliki pod Jego wezwaniem. Dokonał tego aktu ówczesny generał Zakonu Braci Mniejszych, św. Bonawentura. Gdy otwarto trumnę po 32 latach, ujrzano ciało rozsypane już w proch, tylko głowa z przyschniętą skórą i włosami utrzymała się dobrze, św. Bonawentura podniósł drżącemi dłońmi czcigodną głowę, ukazując ludowi. A otworzywszy usta, znalazł język Świętego o barwie różowej, świeżości naturalnej, jak u żywego człowieka. Wyjąwszy go delikatnie, pokazuje rzeszy i mówi ze łzami: "O języku błogosławiony, który zawsze błogosławiłeś Pana i innych uczyłeś Mu błogosławić, teraz jasno się okazuje, jaką zasługę zjednałeś sobie u Boga!"

Ucałował ze czcią ten święty język i polecił przechować w osobnym relikwjarzu ku czci publicznej. Po dziś dzień można oglądać w Padwie język św. Antoniego, znajdujący się w drogocennym relikwjarzu.

Wieki następne, z wdzięczności za otrzymywane łaski, dorzucały ciągle coś do wspaniałego pomnika miłości serdecznej tysięcy, iż powstała nad Jego grobem jedna z najpiękniejszych bazylik świata. Mimo, że różne style złożyły się na całość, jednak tak są doskonałe sharmonizowane, że tworzą majestatyczną całość, zachwycającą licznych pielgrzymów, z całego świata tu przybywających.

A grób Jego stał się przesławnym.

Wieki obok niego przeszły i nietylko nie ujęły mu nic z wielkości i chwały, ale każdy wysila się, by mu jeszcze blasku dodać. A imię Tego, co wyrzekł się wielkości i karjery u świata, by stać się maluczkim i nieznanym wśród braci Franciszkowych, słynie ciągle na cały świat. I niemasz kościółka czy kapliczki nawet, gdzieby Go nie znano, nie czczono, nie wielbiono i doń się nie uciekano. On zaś wszystkim pomaga, łzy z zapłakanych lic ocierając litościwie.

Bo wielkim uczynił Go Pan, Który wywyższa "w pokorę zamożne", Który chwałą i czcią i miłością pokoleń niezliczonych koronuje tych, co Jego tylko chwały szukali w życiu, a wzgardzoną przez świat służbę Stwórcy poczytali za największy zaszczyt.

Taką wielkością, jaśniejącą poprzez wieki, ozdobił genjusza pokory Franciszka z Asyżu, Ojca tysięcy, kroczących jego śladami dzieci duchowych.

Taką wielkością udarował bohaterskiego Syna Franciszkowego i wzgardziciela świata - św. Antoniego z Padwy.


A my o jaką zabiegamy wielkość? - Czy o prawdziwą i nieśmiertelną, z której nawet wszystko kruszący czas obedrzeć nas nie zdoła? -"Czy o tę marną, ziemską, ułudną i fałszywą?

Chcesz być wielkim - to bądź, ale nie we własnych oczach, czy też u miernych i nikczemnych pochlebców, lecz w oczach Boga. Bo to jedynie prawdziwa i niepożyta wielkość!

O taką warto się starać, jak starał się o nią Wielki Ojciec - św. Franciszek z Asyżu i Wielki Jego Syn - św. Antoni Padewski.

I tylu, tylu innych...

A imię jej - świętość...