Powracając z Poznania zmuszony byłem czekać w Inowrocławiu na następny pociąg. Postanowiłem wykorzystać tę przerwę. Udałem się więc na peryferie miasta, by zorientować się, jak żyje zamieszkała tutaj ludność. Wydostawszy się z gwarnych ulic i ciasnych zaułków, [...] i "Rycerzyk Niepokalanej". Przy tym objaśniam o Milicji Niepokalanej. Na życzenie wpisałem zaraz kilku chłopców do Milicji.
- A teraz pewnie pójdziecie do swych mieszkań i rozpowszechnicie te gazety. Medaliki zawieście sobie na szyi. Pozdrówcie też ode mnie waszych rodziców.
Przy mnie pozostał tylko Staszek, z którym właśnie najpierw na drodze się spotkałem. Jego mądre oczy zdradzały, że chciałby coś tajemniczego mi powiedzieć, oddaliliśmy się nieco od baraków.
- Jakie plany masz na przyszłość, Staszku? - zapytuję go?
- Przede wszystkim chcę być dobrym i pożytecznym człowiekiem. A po wtóre... po wtóre... chciałbym wykształcić się albo na nauczyciela, albo na kapłana.
- Piękna myśl - mówię mu. A co dalej?
- Dalej będę pracował, by wszyscy byli dobrzy, by coraz więcej zbliżali się do Boga.
- Oby, Niepokalana błogosławiła ci, Staszku, w twych zamiarach tak pięknych. A Niepokalaną pewnie kochasz, prawda?
- O, tak! Tatusia już nie mam, więc tym bardziej szukam pomocy u swej Mamusi Niepokalanej. Jestem biedny, ale mam tyle ufności, że ani na chwilę nie wątpię, że swój cel osiągnę.
- Będą modlił się za ciebie. Pamiętaj o Niepokalanej, Ona ci niezawodnie pomoże...!
Czas upływał nam szybko na rozmowie.
Skierowaliśmy się niebawem wprost do miasta. Zbliżając się do baraków, dziatwa znów otoczyła nas wkoło i zapraszała mnie do swych mieszkań. Rodzice prosili, by zajść do nich. Żałowałem bardzo, iż nie mogłem tego uczynić, bo już pociąg wkrótce odjeżdżał. Uściskałem tylko kilku bobasów, posłałem z daleka ukłon dla zacnych mieszkańców baraków i prędko zacząłem się oddalać. Dziatwa nie chciała mię puścić. Ten i ów prosił jeszcze o medalik to dla braciszka, to dla siostrzyczki, niektórzy dla swych rodziców...
- Proszę Ojca Misjonarza, i mój tatuś też prosił a medaliczek
- I moja mamusia także...
- I tatuś mój też chciał by mieć medalik...
- Co, twój tatuś będzie nosił medalik? - odzywa się ze zdziwieniem któreś z dzieci.
- Proszę Ojca, jogo tatuś jest komunistą - wyjaśnia mi z cicha jeden z chłopców...
- Nie szkodzi, mój chłopcze, mówię mu, Niepokalana jest matką wszystkich ludzi. A pewnie też słyszałeś, że komuniści często się nawracają.
- No tak, czasami też...
Może i ten się nawrócił...?
Ogromnie się ucieszyłem, że Niepokalana przez Swój Medalik i pisma zaledwie w kilku chwilach przybliżyła do Siebie tak liczne serca.
Poznałem, że społeczeństwo czyni często krzywdę bezrobotnym, nazywając ich komunistami. Raczej należy zbliżyć się do nich, okazać im więcej braterskości - serca - współczucia czynnego.
Potęga serca zwycięży. Rozwieją się mgły zasłaniające rzeczywistość - Jakże nieraz piękną!