W trosce o dziecko

Powiedział ktoś, iż najłatwiej poznać wartość człowieka i społeczeństwa po jego stosunku do dziecka. Mało jest spostrzeżeń bardziej słusznych. Człowiek, który kocha dzieci, chroni je od krzywdy i wychowuje na dobrych ludzi - to na pewno jednostka szlachetna. Krzywdziciel dzieci, którego nie wzrusza niewinność, bezbronność i wdzięk dzieciństwa - nie może być dobrym człowiekiem.

Katolika o stosunku do dziecka poucza Ewangelia. A czyni to z takim naciskiem, że można ją nazwać nie tylko Dobrą Nowiną Miłości, ale również Dobrą Nowiną Dzieciństwa.

Syn Boży przychodzi przecież na świat jako maleńka dziecina i od tej chwili w sercach chrześcijan wszystkich czasów wyrył się na zawsze obraz bezbronnego maleństwa, ułożonego w żłóbku, i pochylonej nad nim Matki - Dziewicy. Nasze uwielbienie, miłość, współczucie i trwoga towarzyszą temu Dziecięciu w czasie hołdu Mędrców ze wschodu, przy ucieczce przed siepaczami Heroda, podczas pobytu na obczyźnie, przenosząc się bezwiednie na inne dzieci.

Boża Dziecina wyrosła. Staje przed nami jako Nauczyciel i zwraca się do nas - On, który w chwili Narodzenia nie posiadał nawet własnego dachu nad głową - ze słowami: "A ktobykolwiek przyjął jedno takie dziecię w imię moje mnie przyjmuje" (Mt 18,5). To znaczy: Każdy z was powinien postarać się o ulżenie nędzy dzieci. Nagroda za to jest naprawdę królewska, wszak to, co czyni się dla dziecka, czyni się dla "Wszechmocnego Boga (por. Mt 25,40).

Bóg-Człowiek, który był Dzieciną, nie tylko żąda opieki nad dziećmi, ale staje w ich obronie z całą potęgą Bożego Majestatu. On, któremu groził miecz mordercy, każe nam bronić nie tylko zdrowia i życia, ale przede wszystkim bezcennych dusz dziecięcych. "Kto by zaś zgorszył - mówi - jedno z tych maleńkich, które we mnie wierzą, lepiej by mu było, aby mu zawieszono u szyi kamień młyński, i pogrążono w głębinie morskiej" (Mt 18,6).

Łatwo można zrozumieć, dlaczego Jezus ukochał szczególnie dzieci. Świat starożytny gardził słabym dzieckiem, uważał, że ono nie przedstawia większej wartości i stąd można je bezkarnie zamordować. I dziś niejeden "chrześcijanin" przyczynia się do okrutnej śmierci nienarodzonej dzieciny, zapominając o jej wartości. Tymczasem posłuchajmy, co o dzieciach mówi Jezus, gdy wzbraniano im przystępu do Niego: "Dopuśćcie dziatkom przychodzić do mnie i nie wzbraniajcie im, albowiem takich jest królestwo Boże. A tuląc je i kładąc na nie swe ręce, błogosławił im" (Mk 10,14-16). Najwyższa Moc wzięła pod swoją opiekę te słabiutkie, bezbronne istoty, które w tym są od nas, starszych, bliższe Boga, że dalsze są niż my od zła.

Nauka Ewangelii streszcza się więc w zdaniu: Troszcz się o duszę i o ciało dziecka, wychowaj je na dobrego człowieka, na dziecko Boże według wzoru Jezusowego.

Katolik powinien zdawać sobie sprawę, że nie tylko w domu, ale i poza domem, w polu czy na ulicy patrzą na niego bystre oczka dzieci, zawsze gotowe do naśladowania go w dobrym czy złem. Tak więc uprzejme rycerskie zachowanie się przechodnia odbija się dodatnio w duszy dziecka, gdy pijak, awanturnik, rozpustnik itp. będzie zawsze gorszycielem, sączącym jad grzechowy w młode serce.

Tego, kto kocha dzieci miłością czynną, chrześcijańską, już tu na ziemi spotyka często nagroda nieoczekiwana a bezcenna. Nie ma bowiem chyba większej radości od tej, gdy widzimy, jak dobre ziarna, zasiane przez nas w młodych duszach, kiełkują i jak z dziecka wyrasta dobry, Boży człowiek.