W pogoni za młodzieżą

O JEDNOMYŚLNOŚĆ W KOLE WYCHOWAWCÓW

5)

Mając przed oczyma jakiś cel, czy to natury ekonomicznej, czy politycznej, nawołujemy społeczeństwo do wspólnych wysiłków. Jeden ceł przed wszystkimi - jedna dla wszystkich droga do jego urzeczywistnienia.

W obliczu młodzieży katolickiej stoi jasno określony, wspólny cel.

O tem już pisaliśmy. - O ileż bardziej należy domagać się także jedności w kierunku wychowawczym!

Udowodniono, że pewne promienie osłabiają siłę wzroku, o ile biegną w kierunkach krzyżujących się. Krzyżowanie się poglądów na metodę wychowawczą - rozbieżność przekonań religijnych, zmniejsza energję oddziaływania starszego pokolenia na młodsze.

O jedność, w każdym razie, równoległość myślenia, czucia, działania, należy wołać do rodziców. Ojciec, matka mają natury rozbieżne. Brak jednostajności - stąd i monotonność nie daje się we znaki. Specjalne przeznaczenie i specyficznie właściwy sposób działania posiada mężczyzna i niewiasta. Różnica ta nie sięga aż tak daleko, by porozumienie wspólne i zlanie tych dwóch charakterów było niemożliwe.

"Ojciec jest komendantem z porządku prawa bożego, do ojca należy kierunek rodziny, nie tylko materjalna o nią troska, on w ścisłem porozumieniu z matką ustanawia prawa i żąda ich wypełnienia, on za całość rodziny odpowiada przed Bogiem i społeczeństwem...

"Matka to serce rodziny, to odblask rozumu i miłości ojca. Wszystkich rozumie, bóle łagodzi, pośredniczy w serdeczny, ale rozumny sposób między zbytnią zda się surowością ojca a dziećmi. Jej zadaniem łączyć, kochać, być wszystkiem dla wszystkich"[1].

Tylko wtenczas da się zauważyć rezultat pomyślny wysiłków ojca i matki, o ile potrafią się wzajemnie uzupełniać - o ile, z dwóch różnych głosów stworzą miły akord. Z tego zestrojenia się ich poglądów, sposobu myślenia, działania, wzmocni się ich powaga wobec dziecka.

Mąż nie powinien krytykować postępowania żony przy dzieciach.

Matka nie może występować przeciw rozporządzeniom ojca. Nie należy bronić dziecka przed karą, jaka je spotyka ze strony ojca; mam na myśli - w sposób nieodpowiedni, nasuwający dzieciom przypuszczenie, że tylko matka jest dla nich dobra, a ojciec tyranem. - Niewłaściwe, nawet złe postępowanie ojca, powinna matka, o ile możności, wytłumaczyć. Nie można całej prawdy odkrywać - by nie osłabić powagi ojca. Ale zarazem trzeba umiejętnie wpajać w młode umysły i delikatne serca wstręt do podobnych czynów.

Rodzice powinni zrozumieć konieczność powyższych zasad. O ile nie wcielą ich w życie, osłabią siłę swojego wpływu na dziecko - autorytet. Rodzina bez autorytetu nie da społeczeństwu pożytecznych jednostek.

Dziecko katolickie musi być gruntownie religijne. Brak przejęcia się nauką katolicką prowadzi do płytkości religijnych przeżyć. - Dziecko, jak i starszy, ma być do głębi przekonane, że to, w co wierzy, jest prawdą. Ale trzeba zaznaczyć, że odporność, trwałość religijności w duszy młodzieży jest zależną od autorytetu, na którym polega. Dziecko bowiem nie jest zdolne do rozumowego przyjęcia religji. Wierzy tym, od których wchłania wyższe prawdy. Zresztą i dla człowieka dorosłego pozostaje wiele zagadnień religijnych tajemnicą. Wierzy w nie, nie dlatego, że przekonał się o ich realności, ale opiera się na autorytecie.

Dla człowieka starszego, o mniej rozwiniętym umyśle, bliższym, bezpośrednim autorytetem w sprawach religijnych będzie powaga księdza katechety, proboszcza - dalszym dopiero Bóg. Wykształcenie już więcej bezpośrednio zbliża do boskiej powagi za pośrednictwem Kościoła.

Otóż dziecko niezdolne do samoistnego myślenia religijnego - wierzy, opierając się na najbliższym autorytecie - na powadze rodziców.

Gdy ten autorytet będzie podważony - cóż pozostanie dziecku, na czemby mogło budować szkielet przekonań religijnych?

- Wiarę moją zawdzięczam rodzicom. Co do zapatrywań religijnych nie dostrzegam u nich żadnej rozbieżności. Rozumowa wiara ojca, spotęgowana wiarą, płynącą więcej z serca mojej matki, uczyniła mię katolikiem silnie wierzącym.

Ale czy wielu młodzieńców może tak powiedzieć, dać takie świadectwo o rodzicach?

Rozbieżność poglądów religijnych między ojcem i matką sprawia, że dziecko na zewnątrz tylko jest katolikiem - gdyż brak podstaw tej wiary często zaznacza się po kilku, kilkunastu latach. Dziecko staje w labiryncie pomiędzy ojcem i matką - gdzie prawda!?... - Nie wyniosłem silnej, jednokierunkowej wiary z domu rodzicielskiego, dlatego czuję się obcym w kościele, nudzę się na zebraniach religijnych, zimny jestem wobec wylewu uczuć głęboko relig. społeczeństwa.

Dusze ojca, matki i pod względem relig. powinny się harmonizować, by dziecko z zachwytem wsłuchane w ten akord przeżyć relig., mogło się przyłączyć i spotęgować ten wylew religijności. Wówczas dopiero młodzież będzie mówiła do Boga wdzięcznym i szczerym głosem "Panie!" - "Ojcze!".

Z rodziną powinna współpracować szkoła, której zadaniem jest uzupełnienie braków ze strony rodziców. Szkoła rozwija wychowanka, doprowadza go do pełności życia intelektualnego. Lecz życie nie opiera się na zewnętrznych normach kultury. Szkoła ma nadto dopełnić, uszlachetnić więcej objawy życia relig., rozszerzyć pojęcie autorytetu, na którym dziecko polegając, doskonale może się ukształcać. Nauczyciel nie może przejść obojętnie obok tego zagadnienia. W przeciwnym razie występowałby poza ramy własnej kompetencji, łamałby święte prawo rodziny.

O ile szkoła osłabia w oczach dziecka religijny autorytet rodziców, wówczas wysiłki ich nie będą się rentowały.

A jak obecnie przedstawia się współpraca szkoły z rodziną? Smutno. Wprawdzie nie można tego uogólnić. Jednak prawdą jest, że o nie wprost nie bojkotuje się wiary, to przynajmniej laicyzuje się światopogląd dziecka - przez znane nam organizacje: "Legjon Młodych" czy "Straż Przednią".

Rodzice mogą się domagać, by cenzurowano prądy, urabiające ich dzieci!

W szkole religijność dziecka pogłębia ksiądz. Przypuszczam, że w tym wypadku, rodzice, jako mniej duchowo wyrobieni, powinni się podporządkować powadze ks. katechety.

Demoralizująco na dziecko wpływają rodzice, którzy specjalnie nie posyłają chłopca do szkoły w dniu, w którym przypada godzina religji. Słyszałem o tem od jednego ks. katechety. Czyż to nie jest fakt zbyt bolesny!

Z ust rodziców nie powinno wyjść słowo, podważające autorytet księdza: - "On tak musi mówić - jego w tem interes!" Dziecko słysząc to, urabia sobie niewłaściwe pojęcia o osobie księdza i już z pewnym uprzedzeniem odnosić się będzie, nie tylko do niego, ale i do Boga, o Którym od księdza więcej się dowie.

Należy podkreślić jedność poglądów religijnych między księdzem a gronem nauczycielskiem. Dziecko obserwuje po godzinie religji osobę nauczyciela.

Przypominam sobie, jak bardzo cieszyłem się, gdy jako student, zauważyłem pewne przejawy religijnego życia u którego z profesorów. - "On chodzi do kościoła - do Komunji św. - więc wierzy. Ksiądz prawdę mówi".

Tak. Wtenczas prawdy głoszone przez księdza stają się dostępne dla młodzieży. Otwartość religijna profesora zapala młodzież do śmiałości religijnej.

Zaznaczyć wypada, że harmonijny sposób działania z rodziną ma charakteryzować i państwo.

Państwo jest wyrazicielem uczuć, myśli rodzinnych. Większość rodzin katol. nadaje państwu wyraz państwa katolickiego. Rodzina przeto może mieć prawo, by państwo uszanowało jej autorytet w oczach dziecka. Niestety, państwo często tego nie docenia!

Toleruje się zgubnie na młodzież oddziaływujące organizacje - prasę. Przez palce się patrzy gdy z katedr uniwersyteckich, na których zasiada poważny już zastęp ateuszów, padają nasiona bezbożnictwa na umysły katol. młodzieży. - Gdy za grzech śmiertelny przeciwko nauce poczytuje się młodzieży dopatrywania się jakiejś celowości w przyrodzie[2].

"Na dziedzińcu Uniwersytetu Warszawskiego poczęły się zbierać grupy młodzieży, wznosząc okrzyki antyżydowskie i antymasońskie... Na dziedzińcu także odbył się wiec, na którym wygłoszono przemówienia przeciwko profesorom-masonom"[3].

Jak widzimy, sama młodzież daje policzek starszemu społeczeństwu. Fakt ten objawia nam postulaty młodzieży - wychowanków: żądamy, byście nas prowadzili po linii wychowania, jakie odebraliśmy w domu rodzicielskim. Jesteśmy katolikami i takimi chcemy być i w szkole!

Szczególnem zamanifestowaniem tej jedności między różnymi wychowawcami - są śluby młodzieży u stóp Królowej Polski. Młodzież czuje się katolicką i pragnie, by wszystkie czynniki, które wpływają na jej umysł, serce, szły po jednym torze zmagań, wysiłków w duchu katolickim.

[1] "Prąd" - 1934 r. IV.

[2] "Ilustr. Kurj. Codz. - 1936 r.

[3] "Mały Dziennik" - 1936 r.


CO POWINNI PRZECZYTAĆ DORASTAJĄCY CHŁOPCY?

Tihamer Tóth: Życie piękne i czyste. Str. 167. Cena 3 zł. Adres: Księg. św. Wojciecha, Poznań, Pl. Wolności 1.

Tenże: Chrystus i młodzieniec. Str. 434. Cena 2.70. Adres: XX. Jezuici, Warszawa, Rakowiecka 61.

Raoul Plus: W obliczu życia. Str. 327. Cena 1.80 zł. Adres: jak wyżej.

CO POWINNY PRZECZYTAĆ DORASTAJĄCE DZIEWCZĘTA?

M. P.: Panna chrześcijanka. Str. 64. Cena 30 gr. Adres: OO. Redemptoryści, Kraków - Podgórze.

Raoul Plus: W cbliczu życia. Sir. 403. Cena 1.80 zł. Adres: XX. Jezuici, Warszawa, Rakowiecka 61.

Dżenana: Podstawy zdrowia i zadowolenia z życia. Podręcznik higjeny dla dorastających panien. Str. 136. Adres: Poznań. Spółka Pedagogiczna.