Walka, cierpienie i triumf! Oto trzy godła Chrystusowego Królestwa!!! Walka - to Kościół, co wojuje na ziemi o wiecznie dusz posiadanie; cierpienie - to Kościół, co tęskni i płacze łzami pokuty; triumf, na koniec - to Kościół, co glorją Świętych króluje w niebiosach! Wspaniała to harmonia, godna samego Boga! Bo oto ziemia, czyściec i niebo, łączą się z sobą złotem ogniwem wzajemnej modlitwy, co niby wonność kadzideł wznosi się przed Najwyższy Boga Majestat!
Wygnańcy, synowie Ewy, wśród naszej ziemskiej pielgrzymki, pancerzem okryci wiary, boje staczamy śmiertelne. Czart, świat i ciało, to prawdziwe olbrzymy, z którymi od kolebki do grobu potykać się trzeba. Straszna to walka - lecz nieunikniona. Walka o wieczność - szczęśliwą, lub... nieszczęśliwą!... Lecz "sursum corda!" W walce tej silnych mamy sprzymierzeńców. To Święci w niebie i dusze czyścowe. One na głos nasz podniesiony trwogi, śpieszą co rychlej z odsieczą modlitwy, miażdżąc potęgę piekielnych demonów. Oto przedziwne Świętych obcowanie!
Płoną w czyśca otchłaniach bracia nasi umarli. Niby w piecu ognistym złota kruszec drogi Nic bowiem zmazanego nie wnijdzie na gody do krółestwa "Baranka bez zmazy". Ale nie płaczcie biedni więźniowie! Czyż nie słyszycie rzewne "De profundis" co z serc miliona ku niebu się wznosi? Oto przedziwne Świętych obcowanie, wzajemne modły żywych za umarłą bracią!
W Raju niebieskim, w promieniach chwały przy której słońce zbladłoby samo, królują dusze wybrane. W krwi Jezusa obmyte, miłością płoną na wieki! Lecz choć same szczęśliwe, pamiętają o czyścu i ziemi. I ślą swe błagania balsam zlewając pociechy. Oto przedziwne Świętych obcowanie!
Po tych kilku refleksjach o Kościele Bożym wogóle, przenieśmy się w myśli do tej jego części, która ma za symbol - cierpienie. To Kościół, co tęskni i płacze. To czyściec. To miejsce, gdzie wypalają się plamy duszy, gdzie płacą dług, za życia niespłacone. Wymaga tego najwyższa Sprawiedliwość, sprawia to nieskończone Miłosierdzie. Bóg jest tu Ojcem najlepszym, lecz zarazem Sędzią surowym. Jest tu konieczność kary, lecz także pewność zbawienia. Jest męczarnia winowajcy, lecz zarazem radość dzieci Bożych. A największą z męczarni, to niemożność oglądania do pewnego czasu niepojętej Piękności i Dobra, jakim jest Bóg. Do niego rwie się dusza całą swą istotą, nie mogąc zaś z powodu plam niezmazanych jeszcze ulecieć na łono Ojca niebieskiego, którego miłością płonie, cierpi prawdziwe katusze. A wtóra boleść to ogień, co pali oczyszczając dusze, a przez to zbliżając je do źródła wiekuistych rozkoszy. Ztąd też zowie go Tertulian "męczarnią miłosierdzia". Ztąd też i dusze same pragną tych boleści, które im złotą niebios otwierają bramę. A boleści to tak straszne, że Ojcowie Kościoła nie wahają się utrzymywać, że wszelka niedola, wszelkie cierpienia w życiu ziemskim, nie mogą nawet iść w porównanie z męką dusz w ogniu czyścowym. Święta Katarzyna" Genueńska wyraźnie zaś mówi w swym traktacie o czyścu, że cierpienia dusz pokutujących "tak są wielkie i straszliwe, że żaden język nie może ich wyrazić, ani rozum pojąć".
Wreszcie dusze czyścowe dręczą wyrzuty sumienia, że za żyda swego ziemskiego nie tak gorąco służyły Bogu, jakby należało. Wszystko to razem mimo radość:, jaką przepełnia te dusze nadzieja rychłego oglądania Boga wszystko to sprawia, że los dusz w czyściu cierpiących jest nad wyraz ciężki.
Spójrzmy zatem w miesiącu poświęconym ich pamięci w te ogniste więzienia, skąd dolatują nas głosy, dobrze nam może znane. Wsłuchajmy się w to łkanie grobów, co je i żelazny sen śmierci stłumić nie potrafi! Usłyszymy może serdeczny głos matki, lub jęki ojca drogiego! Może płacz kogoś bardzo nam bliskiego, cośmy go całą duszą kochali na ziemi! Serce mamy naprawdę jako głaz zimne, gdy nas ich jęki wzruszyć nie zdołają A one, biedne, z morza swych boleści, łzami zalane ku nam wznoszą oczy, o iskrę błagając litości: "Zmiłujcie się nad nami, zmiłujcie się nad nami, przynajmniej wy, przyjaciele nas, gdyż ręka Pańska nas dotknęła".
Lecz jakże je ratować? Tysiące jest na to sposobów. Ofiara Mszy św., modlitwa, zwłaszcza do Matki Miłosierdzia, jałmużna, post, wszystkie dobre uczynki, zasługi, odpusty itd. Wszystko to gasi pożar, co roznieciła w czyścu Sprawiedliwość odwieczna. Wszystko to nie tylko uszczęśliwia dusze czyścowe, ale nam samym nieocenione przynosi korzyści. Ratując te dusze, spełniamy wszystkie uczynki miłosierdzia. Karmimy głodnych, gdyż dajemy im Boga samego; spragnionych poimy zasługami Krwi Chrystusowej; więźniom dajemy wolność, wprowadzając je do krainy wiekuistej wolności i wesela; przyodziewamy nagich, dając im szatę Świętych na niebieskie gody; przyjmujemy wędrowców, dając im wspaniałe w niebie pomieszkanie; chorych nawiedzamy, lecząc ich ze zmaz grzechowych; na koniec grzebiemy umarłych, wprowadzając ich dusze w głębiny Serca Jezusowego. A jakież to łaski przynosi nam ta miłość względem dusz czyścowych? Niezliczone. Wyraźnie przecież mówi Zbawiciel: "Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią!" Jeśli za kubek zimnej wody podany ubogiemu w imię Jezusa nie minie nas nagroda, to cóż dopiero, jeśli samego Jezusa duszom zmarłym dajemy? Jakaż będzie wówczas zapłata nasza? Ach będzie "zbytnie wielką", bo Wszechmoc Boża może dowolnie powiększać jej wielkość. Wysoki stopień chwały i szczęście bez granic staną się naszym udziałem.
Lecz jakże się dzieje w czasach, w których żyjemy. My pamiętamy wprawdzie o cmentarzach i grobach, tylko nie o tych, co tam spoczywają. Kwiaty i światło zimnym głazom składamy na czoło, niby wieków zamierzchłych poganie Cierpienie zmarłych nic nas nie obchodzi. Ach, przyjdzie czas, że i nam odmówią ratunku, jakośmy i my to czynili! Czyńmy więc miłosierdzie umarłym, byśmy go sami kiedyś dostąpili![1]
A czy mogą dusze czyścowe ukazać się ludziom. Zdarza się czasem, że Bóg wyjątkowo zezwala na to. Taki wypadek zdarzył się np. w połowie XVIII, wieku w mieście włoskim Todi, gdzie zakonnicy Marii Fornari ukazał się zmarły opat zgromadzenia Oliwetanów, O. Panzini, prosząc o modlitwę. Zdziwiona zakonnica prosiła o znak jakiś, jako dowód prawdziwości zjawiska. Wówczas zmarły położył rękę na stole, na którym wypalił się wyraźny ślad dłoni. Obok nakreślił znak krzyża. Następnie dotknął się opat jej ramienia, zostawiając znak wypalony na rękawie habitu, koszuli i ciele. Zakonnica przedstawiła rzecz spowiednikowi, który jej rozkazał przynieść wypalone przedmioty. Można je oglądać w muzeum dusz czyścowych w Rzymie (Lungo Tevere Prati, 12).[2]
Kończymy tych słów parę o czyścu i jego cierpieniach. Może one nasuną żywym poważne myśli o tamtej stronie grobu, może poruszą serca, co wyziębły już dawno, może nawet wycisną łzę z oczu, co już i płakać zapomniały! Niech przede wszystkim przypomną straszną groźbę ewangeliczną: "A sąd bez miłosierdzia tym, którzy miłosierdzia nie czynią"!
[1] W ostatnich latach zaczyna się szerzyć coraz bardziej herezja tzw. "badaczy Pisma Św[iętego]", której zwolennicy odrzucając naukę o czyścu i modlitwę za zmarłych, krzywdzą dusze cierpiące, pozbawiając je korzyści duchowych.
[2] Reprodukcje ich przedstawiają załączone w tekście ryciny.