W Kościele ocalenie

Czasy są niezmiernie poważne. Ludzkość przeżywa najcięższe przesilenie, wstrząsają nią żywiołowe kataklizmy, grożące ruiną. Rysują się, chwieją i walą fundamenty współżycia ludzkiego. Piętrzą się przeogromne zagadnienia.

Kościół Powszechny - On jeden - może je rozwiązać. Bo w Nim jednym jest stałość i ciągłość; niezłomna wiara w swą wiecznotrwałość: niezmącona świadomość swego powołania: pewność niezachwiana, iż cele wytknięte mu przez Boga osiągnie. A to wszystko oparte na świadomości, wierze, pewności, że Duch Święty w nim jest i z nim pracuje.

Odczuwamy to. I dlatego ku Niemu, jako ku jedynemu punktowi jasnemu i stałemu, zwracają się nasze oczy. Nawet wielu ludzi, którzy nie należą do Kościoła.

A On widzi ogrom zadań, jakie go czekają. I na wszystkich polach swej działalności gotuje się, przysposabia i zbroi, aby sprostać.

I widać mobilizowanie się jakby Ducha w Kościele.

Nie Jegoż to łaska i bezpośrednia interwencja, że w ciągu ostatniego blisko już wieku u steru Kościoła stają jedna za drugą, postacie tak wielkie i święte? Ale nie wystarcza dowództwo, nawet takie. Niezbędna armia.

I dlatego to wezwanie Piotrowe do organizowania apostolstwa świeckiego. Wezwanie wciąż ponawiane, naglące, natarczywe.

Czy znajduje w duszach oddźwięk dostateczny? oddźwięk właściwy?

("Rozważania")