W podróży za sprawami wydawniczymi "Rycerza", wypadło mi przejeżdżać również przez Częstochowę: jakże tedy nie wstąpić do Tej, która podbiła serca nasze?... Wysiadłem, wstąpiłem.
Wieczorne mroki kładły się już na miasto i wchłaniały wszystko wraz z wieżą jasnogórską, która, w nich się kąpiąc, zdawała się jeszcze godniej piąć ku niebiosom, a kierunek wskazywał jej mocny blask lampy, umieszczonej gdzieś hen! u samego prawie wierzchołka.
Wpatrzeni w tę jasność - idziemy.
Towarzysz mój, mając zabitą głowę zleconymi sobie sprawami, mimo że pierwszy raz na Jasną Górę wstępował - a może właśnie dlatego - początkowo nie okazywał zbytniego zainteresowania tym, co mu się przed oczyma jawiło. Dopiero. gdy spośród kamienic się wydostawszy, wkroczyliśmy w zacisze gajowe, które już wyłącznie Pani Niepokalanej służy, gdzie żaden turkot wozu, żaden hałas nie zamąci uroczego nastroju... gdy w miarę wstępowania ku górze coraz majestatyczniej rysowały się kontury jasnogórskich murów, z budynkami Jakby postrzępionymi u szczytu, a wieża ręką ich, ku niebu wysoko wyciągniętą, być się zdawała - wypogodziło się i na ogromnie uroczystą nutę nastroiło wszystko... mój towarzysz przejrzał na oczy i wyszepnął głosem drżącym od wzruszenia:
- Ja sobie to wszystko inaczej wyobrażałem...
- Jak inaczej? - zapytuję cicho.
- że to będzie bardziej zwyczajnie...
Zaiste! Na Jasnej Górze, gdzie króluje Pani nasza -
Nigdy nie jest zwyczajnie. Nawet w zwykły, powszedni dzień... Zawsze tam niczym nieprzerwana niebiańskość jakaś...
Wchodzimy na plac, stajemy wobec występujących w pełnej powadze wieków jasnogórskich murów.
- O Królowo Polski, Królowo świata! Raduje się serce, że Ci zbudowano tu przybytek tak okazały! Serca polskie miłujące go budowały!...
Mijamy bramę jedną, drugą, trzecią i czwartą, a w miar gdyśmy Cudownego Obrazu Matki Najświętszej coraz, coraz bliżej, w sercu wszystko jakby coraz i coraz topniało: a przecie to serce u tronu Jasnogórskiej Pani miało szczęście kajać się już tyle razy!... Pojmuję: dlatego właśnie lgnie! Zakosztowała słodyczy matczynej - tej słodyczy łaknie...
Brama kościelna uwieńczona powbijanymi w mur szwedzkimi kulami. Jakże wymowne te kule! Twarde, czarne, przejmują mnie grozą jakąś... Przypominają, że wciąż, bez przestanku, tyle czarnych pocisków, tyle ataków wściekłych uderza w tę świętość katolicką i narodową... A Jasna Góra, czym od wieków była, tym i być nie przestaje: owszem, za każdym pociskiem jakby w nowy blask się przyodziewa... Dziwne to, lecz prawdziwe!
W kaplicy Matki Bożej - tłumnie. Nie tylko dlatego, że tu tłumnie prawie zawsze, ale: odbywają się właśnie wielkopostne rekolekcje. Słowa kaznodziei spływają z kazalnicy - słowa jędrne, mocne - ale tej siłę, jaką Matka Najświętsza z Obrazu Swego do serc ludzkich wlewa - nic nie dorówna. To bezpośrednie działanie potężnej, Bożej łaski! Wyjednanej u Jezusa przez Tę, której Jezus nic nigdy nie odmawia, boć On dobrym synem, a Ona kochającą matką... Przez Tą, której jedyną, ciągłą troską jest przeprowadzanie tych łask Bożych od syna - Jezusa do synów-ludzi, słabych, ułomnych, niewypowiedzianie nędznych... Ona przecie z woli Bożej i tych synów-nędzarzy jest matką!...
Takie rekolekcje, w takiim miejscu - muszą chyba kruszyć wszelkie zbliżające się tam serca!
Zatopiłem się w modlitwie. Postaci Matki Najświętszej w tym mroku dopatrzeć się nie mogłem - nie utrudniało mi to jednak modlitwy. Bo czyż dziecko rozumiejące, czym jest dla niego matka, musi koniecznie tę matkę widzieć, by serdecznie do niej przemawiać? Nie! Wystarczy, że jej obecność tuż obok siebie czuje. A nawet każdej chwili gotowe jest wołać: "Mamo, mamo!" i wie, że matka zawsze usłyszy, zawsze odpowie, bo zawsze jej serce nad dzieckiem czuwa.
Zresztą - ja utopiłem stęsknione oczy mej duszy w obliczu Niepokalanej Dziewicy... Ja Ją prawie widziałem!...
* * *
Przedkładałem Matce Najświętszej spraw ważnych wiele - także o potrzebach Niepokalanowa, tego poświęconego Jej czci miejsca... i o troskach tych, których ofiarami dźwignął się i rozwija Niepokalanów - nie zapomniałem.
Nazajutrz, dzięki uprzejmości OO. Paulinów, a zwłaszcza wielkiego przyjaciela Niepokalanowa i "Rycerza" O. Piusa Przeździeckiego, mogłem w wygodnej dla siebie godzinie, bo o siódmej rano odprawić Mszę św. przed Cudownym Obrazem. Intencję pozostawiono mi łaskawie wolną. Bez wahania ofiarowałem tę Mszę św. za tych wszystkich, serdecznych przyjaciół Niepokalanowa i "Rycerza", którzy pracę zbożną, bezinteresowną nam umożliwiają... Kto tedy choć jednego czytelnika "Rycerzowi" zdobył, kto choć maleńką ofiarę w jakiejkolwiek postaci przesłał, kto jeden choćby raz pomodlił się o pomyślność dla Niepokalanowa i "Rycerza" - tego już i wszystkich tych polecałym matczynemu sercu Niepokalanej wśród tej nieocenionej, u Jej tronu odprawiającej się, Bezkrwawej Ofiary - Serce Matki jest wielkie!... Zasługi Jej Syna - niewyczerpane!...
Gdym w półtorej godziny potem odjeżdżał już z Częstochowy, gdy ginęła mi z oczu jasnogórska wieża, rozpływały się jej kontury - pozostał mi w duszy i utrwalał się coraz bardziej obraz Dobrej Matki, która wszystko wyjednać pragnie i wszystko wyjednać może ten obraz - nigdy się nie zatrze, nigdy nie zaginie!...