(Wieś Ornlany, parafia Koskożyszki, woj. Wileńskie.)
Przed rokiem w sądzie okr[ęgowym] odbyła się sprawa żydów, którzy w Grodnie, w fabryce, urządzili bluźnierczą procesje. Ponieważ w Polsce jest wolność, te wolność niektórzy nasi katolicy zrozumieli po swojemu, a wzorując się na żydach, wspólnie wysługują się bolszewikom. Wstyd jest podawać to zdarzenie smutne do wiadomości ogółu, lecz jeszcze przed sądem okręgowym, na który już pozwani są zbrodniarze, dosięgać zaczyna ich widoczna kara Boża: niech przynajmniej strach przed tą karą opamięta i powstrzyma innych bluźnierców od podobnych uczynków.
Na weselu w naszej wsi Alfonsa Bukiańca z Elżbietą Szymianiec w chwili przejścia wesela z domu młodej do młodego, pewnemu zamożnemu gospodarzowi, ale bolszewikowi, Józefowi Kołobudzkiemu, posiadającemu piękny nowy dom, a w domu złotko i dolarki, zamarzyło się urządzić, na wzór bolszewików w Rosji - bluźnierczą procesję. W tym też celu K-ki wódką namówił młodzież, którą uszykował w procesji przed młodymi w ten sposób: krzyż naprędce sporządzony niósł Alfons Tarajło, chorągwie-gałganki - Józef Nienart z innymi, następnie 4 drabów niosło na poduszce, jako Matkę Bożą, Jadwigę Kirkis we własnej jej osobie, która pod sobą miała krzyż; obok jej, jak diablice, wykręcały się Genowefa Kirkis i Anna Szymianiec. Wszystko to pijane, z wrzaskiem szatańskim przeszło ulicą do domu młodego; sam zaś organizator i sprawca bluźnierstwa, Józef Kołobudzki, zacierał ręce z radością, że mu się tak udaje u nas, w Polsce wysługiwać się bolszewikom. Piętnując tę zbrodnię miejscowy duszpasterz nawoływał bluźnierców do pokuty, niepokutującym zaś zapowiedział karę Bożą, może i nierychłą.
Lecz nie do pokuty im było! Aż tu ręka Boża, jeszcze przed sądem świeckim, już dotknęła dwóch z tej procesji; bo pewnego przedpołudnia nagle piękny dom głównego machera Józ[efa] Kołobudzkiego stanął w takich płomieniach, że nie można było nic wynieść, i - stopniało wszystko: i złotko i dolarki i ubranie - słowem wszystko, co posiadał. A gdy ten sam Kołobudzki z rodziną, nie mając co do ust włożyć, nazajutrz i w dni następne chodził po wsi z miseczką, żebrząc - przerażeni niektórzy sąsiedzi jego, w obawie, by nie wniósł do ich domostw nieszczęścia, zamykali przed nim drzwi. Inni znowu przymawiali mu: "ot tobie i masz czerwoną procesję". Następnie, biorąca udział w tej procesji hoża i zdrowa Genowefa Kirkis zapadła na zdrowiu, opuchła i w cierpieniach zmarła i już stanęła przed sądem Bożym. I przepowiednia kapłana zaczyna się sprawdzać, bo procesja bolszewicka zakończyła się po bolszewicku - czerwono i czarno.
A teraz pytanie: gdzie byli wówczas i dlaczego nie przeszkodzili temu złu - starsi gospodarze we wsi i cały posterunek policji stacjonowany w tej wsi? Oczywiście, nie inną dadzą odpowiedź, jak: nie wiedzieliśmy nic o tym.
Oddalona od paraf, kościoła o 15-20 km ludność miejscowa widząc, jak młodzież dziczeje, pragnie swój gminny, nie rządowy, spichlerz urządzić jako kaplicę, gdzie od czasu do czasu mogłaby się odprawiać Msza św. Tymczasem przyjezdni wojskowi z K.O.P.’u (tu granica litewska) i urzędnicy czynią starania, by tam urządzić dom ludowy ze sceną. Wiemy co tam będzie: przedstawienia, bufet, tańce, i rozwydrzenie dzieci i młodzieży, dla których już niczym będzie przestroga rodzicielska. Gospodarze zaś poważnie patrzący w przyszłość żądają w pierwszym rzędzie - domu Bożego, a nie ludowego.