Ucz dziecko ofiarności

Zapada wieczór. Na dworze śnieg utracił niepokalaną biel. Teraz przybrał kolor popiołu, zanim nie ściemni go noc.

W takich chwilach miło w ciepłym kąciku przytulić się do matki i zwierzać się z najtajniejszych trosk. Wtedy wydaje się, że czas cofnął się o wiele, wiele lat. Że dojrzała kobieta, która siadła na niskim stołeczku i położyła głowę na kolanach starszej kobiety, jest jeszcze małą dziewczynką, która skarży się na - niegrzeczną lalkę.

Nie, czas się nie cofnął. Młoda matka ma inne, poważniejsze troski.

- Mamo, - szepce - ja tak się boję o przyszłość Marysi.

- Dlaczego dziecko?

- Bo... Mamo, ona prawdziwie nikogo nie kocha...

Ciche, głębokie westchnienie. Wielki musi być niepokój, który [336] wyrwał takie wyznanie z piersi matki. Ale jest w tym wyznaniu jakiś ton nadziei. Przecież przyszła po radę i ratunek do najlepszej i najmędrszej przyjaciółki.

- Nie martw się dziecko. Jest ktoś, kto pilniej troszczy się o twoje dziecko, niż najczulsza matka. Zrób co do ciebie należy i ufaj. Ale czy ty uczyniłaś wszystko, żeby nauczyć Marysię miłości do ludzi?

Ja... ja... nie wiem. Wiem tylko, że kochamy ją wszyscy gorąco. I ojciec i ja. Otoczyliśmy maleńką najgorętszą czułością. Że przykład tego uczucia widzi naokoło siebie. Że ma wszystko...

- Ma wszystko... - powtarza matka.

- A czy uczyliście ją dawać coś od siebie innym? Czy uczyliście ją ofiarności?

- Ona jeszcze taka maleńka, osiem lat...

- Dziecko... - Dłoń starszej kobiety gładzi łagodnie głowę przytuloną do jej kolan. Krzyż z wizerunkiem wiszącego na nim Jezusa wieszamy przecież nad posłaniem nie tylko dorosłych ludzi. Widzisz, nie ma lepszego sposobu, aby nauczyć człowieka prawdziwej miłości do bliźnich. Wam się wydaje, że wystarczy w dziecku rozbudzić uczucie miłości przez okazywanie mu miłości rodzicielskiej. I z trwogą widzicie, że wychowaliście małego samoluba.

- Dlaczego?

- Bo prawdziwa miłość - to czyn. Czyn ofiarny. Dziecko, podobnie jak człowiek dorosły, kocha prawdziwie, kiedy pogodnie, z radością oddaje innemu, to, co do niego należy: czas. wysiłek, pracę, majątek. Za tych których kochamy, z radością oddajemy zdrowie i życie.

- Widzisz, jest dziwne prawo, które głosi, że więcej kochamy tych, dla których ponosimy ofiary, niż tych, którzy dla nas ofiary ponoszą.

- Więc jak uczyć?

- Czynem. Już maleńkie dziecko powinno się uczyć oddawania przysługi rodzicom. Niechaj ojcu podaje poranne pantofle. Niechaj matce maleństwo, jak umie pomaga w gospodarstwie. Niech towarzyszy jej po zakupy z małym koszyczkiem. A wszystko to wesoło, pogodnie. Niechaj uczy się od rodziców, że czyn, który spełniamy dla bliźniego, musi być spełniany... z uśmiechem. Gderanie, surowe rozkazy itp. w tych latach mogą tylko popsuć sprawę.

Ucz dziecko znajdować radość w czynieniu dobrze innym. Zwłaszcza kosztem własnego wyrzeczenia. Święta, dnie imienin itp. stanowią doskonałą okazję, aby dziecko uczyło się myśleć o innych. Niech przygotowuje - w tajemnicy - wierszyki dla rodziców. Niech na święta ofiaruje biedniejszemu dziecku własną zabawkę.

Da Bóg - będziesz miała drugą dziecinę. To wielkie błogosławieństwo nie tylko dla matki, ale i dla starszej siostrzyczki czy braciszka, Jest to sposobność, żeby w dziecku wyrabiać uczucie odpowiedzialności. I właśnie tę czynną miłość, która każe mu czuwać nad małą dzieciną wtedy, kiedy chciałoby się pobawić. I każe z uśmiechem oddać w ręce malca własną zabawkę, która mu jest tak droga. Strzeż się tylko zmuszania dziecka do ustępstw gderaniem, skwaszoną miną, surowymi rozkazami. Urok poczucia odpowiedzialności, radość z ofiary zaraz odleci i dziecko zacznie uważać opiekę nad maleń[337]stwem za nieznośną pańszczyznę.

Tyle razy powtarzałam słowo: pogoda. - A czy u was w domu nastrój zrównoważony, pogodny?

Chwila milczenia. A potem:

- Nie zawsze. Widzisz mamo, męża... Janka często boli głowa. Pracy oboje mamy moc. Co w tym dziwnego, że nieraz dochodzi do sprzeczek?

Matka kiwa głową ze zrozumieniem i uśmiecha się smutno.

- Wiem dziecko. I dopowiem resztę. Sprzeczki powstają stąd, że każde z was uniesione drobną pychą i egoizmem nie chce ustąpić drugiemu. A maleńkie bystre oczka Marysi widzą wszystko i wszystko przeczuwają, choć maleńki umysł nie zawsze rozumie. Czy należy się dziwić, że naśladuje starszych? Jeszcze jedno pytanie: Czy często obmawiacie znajomych?

Rumieniec zażenowania:

- Tak, to zdarza się nieraz. Ale mała nie rozumie...

- Rozumie! Taka to jest smutna właściwość duszy ludzkiej, że bardzo wcześnie pojmuje zło. Jak możecie żądać od ośmioletniej dziewczynki, żeby kochała ludzi, była dla nich dobra i ofiarna, kiedy dzień w dzień sączycie do tej duszyczki jad, przedstawiając jej bliźnich w jak najgorszym świetle. Czy dla tych karykaturalnych postaci, które kreślicie w swych rozmowach, będzie warto w jej przekonaniu sprawiać sobie przykrość, by sprawić im przyjemność?

Ale to są szczegóły. Przejdźmy do spraw zasadniczych. W pierwszych latach dziecko musi zdobyć nawyk życzliwości czynnej to jest ofiarności dla ludzi. Jest to fundament, na którym buduje się charakter dobrego człowieka. Dziecko powinno uczyć się dobrego uśmiechu, powinno na widok potrzebującego zrywać się niejako odruchowo do pomocy.

Lata płyną. Mała Marysia wyrośnie na podlotka. Teraz powinna coraz lepiej rozumieć, że ofiarność, ofiara, to jedyny, Boży stosunek do ludzi. Że bez tego nie ma chrześcijaństwa.

Już małemu dziecku, w rozmowach i opowiadaniach trzeba przedstawiać ofiarne czyny z historii świętej, naszej przeszłości i teraźniejszości. Młode dziewczę potrafi je zrozumieć głębiej. W tym wieku serca są gorące, a dusze szczególnie podatne na dobro. Wtedy należy stawiać dziecku przed oczy ofiarę Niepokalanej Imienniczki twojego dziecka. Niechaj przy każdym "Zdrowaś" przypomina sobie ofiarę Maryi. Ucz Marysię tajemnicy Krzyża i Odkupienia. Może wszystkiego nie zrozumie, ale wiele pojmie. Im dalej w życie, tym ofiary większe i trud większy i pokusy coraz cięższe. Mów jej, że tego, co człowiek sam nie może udźwignąć, może łatwo unieść wraz ze Zbawicielem. Pokazuj jej na przykładzie, że poświęcenie dla innego człowieka z miłości do Boga i Niepokalanej, choć dokonuje się z trudem, jest źródłem najczystszej radości, i największego szczęścia.

Chwila ciszy.

- Ot gaduła ze mnie. Nie śpisz dziecko?

- Nie, mamo. Tylko myślę, myślę... że ażeby tak wychować dziecko, trzeba być samej taką...

- Zrozumiałaś mnie, maleńka. Niech ci Matka Boża pomaga, bo ja... -

W takiej chwili, kiedy dwie dusze pojmują się całkowicie, nie trzeba słów.