Trudności religijne
Drukuj

CO SIĘ DZIEJE Z HOSTJĄ ŚW. PO JEJ SPOŻYCIU?

PYT. Co się staje z Przenajświętszą Hostją w organizmie człowieka po Jej przyjęciu?

ODP. Według podstawowych zasad biologji i chemji wiadomem jest, iż skrobia (mączka) czysta (bez domieszek), nierozpuszczalna we wodzie, ani w żadnej innej cieczy, z wodą tworzy klajster, ale się w niej nie rozpuszcza, maleńka zaś ilość skrobi czystej rozbita w dużej ilości wody, tworzy w niej zawiesinę taką samą, jaką jest n. p. mleko t. j. zawiesina kuleczek tłuszczowych w surowicy (czyli w wodnym roztworze cukru mlecznego i soli mineralnych), rozpuszcza się zupełnie (jak cukier lub sól we wodzie) w naszej ślinie, która jest enzymem t. j. chemicznym rozpuszczalnikiem, a dostawszy się w tym stanie do żołądka, gdzie rozpuszcza się do reszty, przemieniając się pod wpływem diastazy (innego znów enzymu) w cukier, przechodzi jako już najzupełniej klarowny roztwór wodny (t j. bez najmniejszej zawiesiny) w jelicie cienkiem przez t. zw. kosmki jelitowe w bieg krwi, która roznosi taką zcukrzoną i roztworzoną skrobię po wszystkich komórkach całego organizmu, gdzie skrobia ta spala się bez najmniejszej reszty w energję życiową t. j. ciepło i siłę, tworząc t. zw. kalorje cieplne.

A zatem Przenajświętsza Hostja, jako - pod względem materjalnym - najczystszy węglowodan, nie wychodząc ani w najmniejszej odrobinie poza jelito cienkie, spala się w organizmie naszym na ciepło, czyli energję, czyli na siłę życiową bez reszty!

Jest więc Przenajświętsza Hostja dla nas i słodyczą, bo zmienia się w cukier, i żywotem, bo spala się w siłę naszą życiową.

O "LISTACH ŚWIĘTYCH".

PYT. Jedna z moich znajomych otrzymała "list święty" i wierzy, że od chwili, gdy go przy sobie nosi, wszystko jej idzie dobrze. Chociaż ja w takie listy nie wierzę, jednak jest dość ludzi, nawet inteligentnych i pobożnych, którzy listy takie rozszerzają, więc byłoby debrze napisać coś o tem w "Rycerzu".

ODP. Czemże są owe "listy cudowne", spadające rzekomo z nieba na górę Oliwną czy inne czczone miejsca? Są kłamstwem i zmyśleniem, obliczonem na naiwność i bezkrytyczność osób pobożnych, którym się do rąk dostaną. Pominąwszy już rażące w przeważnej ich liczbie błędy gramatyczne i stylistyczne okropności, treść ich, usiłująca wmówić w czytelnika pod grozą kar i nieszczęść, że ten list jest "cudowny i objawiony", jest bezsensowna albo niemądrze ckliwa, a zawsze zabobonna. Czasem są nawoływania do pokuty i poprawy życia.

Oczywiście, nawoływanie takie samo w sobie nie jest jeszcze grzechem, lecz conajmniej niewłaściwością i niezdrową ambicją poprawiania i nauczania wszystkich. A wiemy przecież, że nawoływanie do pokuty należy do urzędu biskupów i kapłanów, jako pasterzy dusz. Grzechem atoli jest to, iż te nieudolne, a często niezgodne z nauką Kościoła prośby, groźby i obiecanki przypisuje się Panu Jezusowi albo Matce Najświętszej. I to jest formalnem kłamstwem, popełnionem po to, aby dla płodu chorobliwej fantazji autora (najczęściej autorki!) zdobyć pewną poczytność.

Piszący takie listy, rozpowszechniający je, noszący z sobą lub przetrzymujący w domu, aby uchronić się od kar, któremi zagrożono w liście w razie niespełnienia jego poleceń, lub sprowadzić na siebie czy dom błogosławieństwo i szczęście w nich przyrzeczone, szkodzą przez to Wierze świętej i popełniają grzech, zazwyczaj ciężki, wierzenia w zabobony, i ośmieszają się wobec każdego rozumnego człowieka. Bo niby skądże ta moc? Czy źródłem jej ma być to, że ktoś nie mający co robić tak napisał?

Co więc robić z takiemi "cudownemi listami"? Nosić, rozpowszechniać ani wierzyć im nie wolno bez grzechu. Wobec tego, kiedy takie "pobożne" piśmidło, się zjawi, zaraz je spalić. To jest obowiązkiem każdego wierzącego człowieka.