Ileż to razy można słyszeć narzekania gorliwych nawet działaczy katolickich, że akcja tak opornie naprzód postępuje, że tak nikłe i nietrwałe wydaje owoce.
Gdzie przyczyna?
Mam przed sobą książkę złotą, doprawdy złotą. Tytuł jej "Duch Apostolstwa". Pisana w języku francuskim (L’Ame de tout apostolat), a tłumaczona na włoskie z polecenia ks. Volpi, biskupa z Arezzo.
W przedmowie tak on mówi: "Oddany akcji katolickiej od pierwszych lat kapłaństwa zauważyłem, że największą pomoc dawali mi ludzie, chociaż świeccy, ale wychowani w duchu pewnego starego kapłana, który i dla mnie był przewodnikiem i nauczycielem".
"Z drugiej strony już wtedy, a jeszcze bardziej, gdy z niezbadanych wyroków Bożych nałożono mi ciężkie brzemię episkopatu, widziałem jasno, że akcja katolicka stawała się też źródłem rozprószenia dla tych, którzy się nią zajmowali, nie wyjąwszy nawet księży i zauważyłem, że najczęściej była niewdzięczną w stosunku do tylu zabiegów i tylu środków użytych bezowocnie".
"Zrozumiałem dobrze przyczynę tak wielkiej bezowocności i nieraz ośmieliłem się ją wskazać, ale nie dano mi posłuchu, a wspaniałomyślniejsi darzyli mię tylko pewnego rodzaju politowaniem, jakobym nie znał duszy dzisiejszego człowieka i akcji, jaką dla niej należy rozwinąć".
Jakaż więc to przyczyna?
Akcja katolicka, to praca wzniosła, bardzo wzniosła, to współpraca (jeżeli tak wyrazić się wolno) z samym Bogiem nad udoskonaleniem, uświęcaniem i uszczęśliwianiem ludzi.
Ale o tej to właśnie pracy powiedział wyraźnie sam Zbawiciel Apostołom: "Mieszkajcie we Mnie, a Ja w was. Jako latorośl sama z siebie nie może rodzić owocu, jeśli nie trwa w szczepie winnym, tak ani wy, jeśli we Mnie mieszkać nie będziecie. Jam jest winnym szczepem, wyście latoroślami. Kto mieszka we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi plon obfity, beze Mnie nic uczynić nie możecie"[1]. Nie mówi tu Zbawiciel, że bez Niego nie mogą "wiele" zdziałać, ale nic zupełnie nic.
Owocność więc pracy nie zależy od zdolności, zabiegów, pieniędzy, chociaż i to są dary Boże pożyteczne i dla katolickiej akcji, ale tylko i jedynie od stopnia łączności z Bogiem. Jeżeli tego zabraknie, albo ten węzeł osłabnie, na nic się zdadzą wszystkie inne środki. Jeżeli zaś łączność ta jest żywotną, wszystko inne nie trudno się znajdzie. To też świątobliwy biskup Volpi dodaje: "Często odczuwałem potrzebę wzmocnienia się na duchu w samotności i uciekania się do modlitwy, by zebrać z mojej działalności pożądane owoce".
Dobra to wskazówka i dla nas członków Milicji Niepokalanej, Rycerzy Jej i Rycerek, w jaki sposób zabierać się do pracy nad naszym otoczeniem. Łączność z Niepokalaną, być narzędziem w Jej niepokalanych rękach - oto tajemnica zapewniająca powodzenie.
[1] J 15,4-6.