Niedorośli filozofowie naszych czasów prawią, piszą i drukują bardzo wiele "nowości", a już aż "postępowym" nazywa siebie ten, kto wypowiedział coś tak "mądrego" jak, że nie masz Boga, rozum człowieka ponad wszystko itd.
Zdawać by się mogło, że to rzeczywiście jakaś nowość. Tymczasem bynajmniej nie. Stare to jak świat, a nawet jeszcze starsze.
Jeszcze człowieka nie było na ziemi, a już zbuntowany Lucyper głosił "Wstąpię na niebiosa... Będę podobny Najwyższemu"[1] Więc "ja", ja sam wstąpię, aż na niebiosa i będę... Bogiem.
Podobnie miała się rzecz z pierwszymi rodzicami w raju. Usłyszawszy od kusiciela obietnicę: "Będziecie jako bogowie"[2] dali się zwieść, zgrzeszyli nieposłuszeństwem i sprowadzili nieszczęście na ziemię.
I nasi mędrkowie są przekonani, a raczej chcieliby siebie przekonać, że oni, ach oni stoją już w aureoli mądrości, no i są już półbogami jeżeli nie całymi. Rozum ubóstwiany, ten ograniczony rozum, znalazł się przecież aż na ołtarzu podczas rewolucji francuskiej uosobiony przez bezwstydne babsko. A o Bogu - woleliby nie myśleć, nie mówić; lepiej powtarzać bezmyślnie "nie masz Boga", bo... gdyby był to... trzebaby inaczej żyć.
Gdzież przyczyna tych upadków?
Czy może zdrożnym i niemądrem jest samo pragnienie wielkości i dążenie do niej?
Nie! bo każdy z nas odczuwa w sobie to pragnienie i każdy i to w każdym czynie do tego dąży. Jest ono więc nam wrodzone, naturalne. Nasza natura dąży do coraz większego udoskonalenia się - wielkości... a nawet do - w pewnym tego słowa znaczeniu ubóstwienia.
Księgi też święte wyraźnie nawołują do naśladowania Boga i upodobnienia się Bogu.
W czemże więc leży wina?
Pan Bóg jest prawdą nieskończoną; nie może zatem cierpieć nieprawdy, fałszu. Z drugiej zaś strony człowiek, to stworzenie z nicości powołane do bytu; więc samo z siebie nicość, bezwzględna nicość. Cokolwiek więc ma i może, to od Boga otrzymał, a raczej w każdej życia chwili otrzymuje, bo trwać w istnieniu jest to otrzymywać byt w każdej chwili, jeżeli się go nie ma ze siebie jak Pan Bóg. I cała możność rozwoju i doskonałości nabywane, to wszystko, wszystko bez najdrobniejszego wyjątku pochodzi od Tego Źródła bytu. - Jakżesz więc wygląda wobec tego szaleniec, który śmie twierdzić, że on sam, bez Bożej pomocy, doskonalić się nadal będzie, a nawet dojdzie do szczytu?! (w upodobnieniu do Boga nigdy szczytu nie dopniemy, bo go nie ma w doskonałości nieskończonej), i jakiż to rozum, który widząc, że sam z siebie niczym jest, że wszystko z zewnątrz otrzymuje, wypowiada zdanie: "Nie masz Boga"??!!!
Jedno tylko da się powiedzieć na jego częściowe usprawiedliwienie. Rozum żądny jest poznania przyczyn rzeczy: czym bystrzejszy tym dniej w pogoni za pierwszą przyczyną podąży. Zaćmiony jednak niemoralnym życiem, albo dumą, utknie zaraz na wstępie, nie potrafi nawet wyjść dalej poza siebie i stąd myśli, że stal się alfą i omegą wszechświata. Jest to więc rozum, ale ciasny, nienormalny, czyli jak się powszechnie zowie - głupi".
Stąd też Psalmista śpiewa: "Powiedział głupiec w sercu swoim nie masz Boga"[3].
Pan Bóg, jako prawda nieskończona, nie może takiego fałszu nie sprostować; to też zaraz potępił zbuntowanych aniołów, ukarał Adama i Ewę, i nie może nie wymierzyć sprawiedliwości naszym pysznym głupcom.
Módlmy się gorąco do Niepokalanej, by wyprosiła im. łaskę nawrócenia zanim karząca ręka sprawiedliwości Bożej nad nimi zaciąży.
[1] Iz 15,13.14.
[2] Rdz 3,5.
[3] Ps 52,1.