Szczeble

W czasie wędrówek nad morze czy w góry patrzmy uważnie i starajmy się rozumieć przyrodę. Warto poświęcić jej kilka chwil rozmyślania.

Oto wędrujemy przez Podhale. Dzień jest piękny. Niebo błękitne. Daleko, na horyzoncie, przesłonięty mgiełką wał szczytów górskich - Tatry. Ścieżka prowadzi nas przez łąkę o soczystej zieleni, usianej kępami kwiatów. Zatrzymajmy się przy strumyku, gdzie roślinność jest najbujniejsza. Zanurzeni w wysokiej trawie, patrzmy i słuchajmy uważnie.

Jaka cisza! Nie, to cisza pozorna. Im bardziej wytężamy słuch, tym lepiej dochodzi nas muzyka dziwnej kapeli. Szmer strumyka, szum wiatru, daleki świergot skowronka. A tu bliżej brzęczenie owadów, niby cichutki dźwięk instrumentu, złożonego z tysiąca cieniutkich strun.

Jaka cisza! Wmyślmy się w to słowo. Nasi ojcowie, tworząc mowę polską, zawarli w nim spostrzeżenie o dziwnej głębi. Ładnie... Ład. Ład w naszym języku oznacza porządek. To jest taki stan, w którym wszystko znajduje się na swoim miejscu. Kiedy każda z części wypełnia swoje zadanie. Ład w domu, to schludny porządek. Ład w pracy, to plan, dyscyplina, organizacja, współdziałanie, wykonanie.

Ale gdzież tu szukać ładu wśród tysięcy pełzających, biegnących, fruwających żyjątek. Wśród milionów źdźbeł trawy, listków roślinek, spękanych pni drzew pobliskiego lasu.

[204]"A jednak... Patrzmy pilnie. Oto jeden z niezliczonych muzykantów naszej kapeli, buro złota pszczoła zawirowała nad nami i wtuliła się w żółty kielich kwiatu. Łodyżka zachwiała się, przygięła, ale utrzymała ciężar przybysza. Owad zaś, pilnie, sprawnie, pracowicie przebiera łapkami, zbiera słodką treść i mimo woli zgarnia pyłek z kielicha. Brzęczy znowu. Już osiadł na kwiecie następnym. I wiemy, że te odwiedziny są błogosławieństwem dla rośliny. Pył, przeniesiony przez pszczołę zapłodni ten drugi kwiat, uzdolni go do wydania owocu.

Warto zastanowić się nad tym współdziałaniem, gdzie ład jest pięknem i przedziwnie mądrym porządkiem jednocześnie.

Ale na tym nie koniec. Z zachodu, zza wzgórz pojawiła się chmurka, potem następna. Jest ich coraz więcej. Nie ma rady, musimy uchodzić do pobliskiego szałasu pasterzy owiec, bo za chwilę zahuczy na łące - ulewa. Zdążyliśmy na czas. Dach szałasu nieco cieknie, ale to dla nas nie nowina. Wiemy, zresztą, że burza przejdzie szybko.

Przeszła. Nad łąką znowu świeci dobrotliwe, jasne, promienne słońce. Krople wody na źdźbłach traw i liści błyszczą, odbijają blask słońca, mienią się jak tęcza. Owady, które skryły się na czas deszczu, znów grają nad łąką. A kwiaty podnoszą różnokolorowe kielichy ku tarczy słonecznej. Szypułki i listki prężą się w górę. Cała przyroda wchłania światło i powietrze.

Wszystko współdziała tutaj, dążąc do jednego celu: którym jest utrzymanie życia i mnożenie życia.

Słońce, pszczoła, deszcz, woda strumyka i czarna gleba, z której wystrzelają kwiaty, wszystko razem tworzy ten życiodajny ład życia. I choć śmierć kosi istnienia, życie jest potężniejsze - zwycięża ją w każdej chwili. Nasionka, rośliny odradzają się na nowo nieustannie.

Ale czas ruszać w drogę. Idziemy w góry. Okolica jest coraz piękniejsza. Za nami rozciąga się kraj jak wspaniała barwna mapa, poprzecinana czarnymi plamami lasów, błękitem jezior, szachownicą pól. A przed nami pnie się ścieżka coraz bardziej stroma, która prowadzi nas w tajemniczy, potężny świat gór. Im wznosimy się wyżej, tym widok jest rozleglejszy, wspanialszy.

Jest coraz ładniej. Coraz piękniej. Wydaje się nam, jakbyśmy się wznosili po szczeblach piękna coraz wyżej. Przystańmy na chwilę, W duszy rodzi się myśl: jeżeli w drabinie stworzeń na ziemi są stopnie piękna, jeżeli są byty piękne, piękniejsze, jeszcze piękniejsze i tak w nieskończoność, to musi istnieć Ktoś, kto jest na szczycie, kto jest samym Pięknem.

[205]Pomyślmy o przedziwnym ładzie, porządku w przyrodzie. O cudowny współdziałaniu na ziemi przyrody martwej i stworzeń żywych w rodzeniu i utrzymaniu życia. O przemądrej współpracy brązowo-złotej pszczoły z kwiatem polnym. I tu znowu zaczynamy szukać Rozumu, który potrafił w tak mądry sposób ułożyć życie, zorganizować je i nadać mu kierunek. Wpatrujmy się w najmniejszy kwiatek czy listek. Już gołym okiem możemy dostrzec jego przedziwną, skomplikowaną budowę, w której wszystko jest celowe, wszystko zgodne z zadaniem, jakiemu ma służyć. Wiemy, ile pracy myśli i rąk musi włożyć człowiek dla zbudowania najprostszej maszyny. A tu mamy przed sobą nieskończone mnóstwo "maszyn" najróżniejszych rodzajów, ożywionych przez potężne tchnienie życia.

I znowu powstaje myśl, że przecież musi istnieć nieskończony Rozum, który umie obmyśleć i ułożyć cudowną - przedziwnie złożoną i przedziwnie uporządkowaną harmonię życia. I że jest Siła, która jest samym Życiem:

Rozum, Piękno, Moc i życiodajna Dobroć, tryumfująca nad śmiercią - Bóg.

Toteż od tysiącleci ludzie za pośrednictwem przyrody dochodzili do poznania Boga, Stwórcy i Rządcy świata. Dzieła Pańskie sławiły już księgi Starego Zakonu. Święci w Kościele ze św. Franciszkiem z Asyżu na czele śpiewali hymny ku czci dzieł Bożych w przyrodzie. I dzisiaj człowiek, stając przed pięknem i ładem przyrody, zaczyna się modlić.

Ale najlepiej o pięknie Swoich dzieł mówi sam Bóg. Weźmy do ręki Ewangelię...

Ład w przyrodzie, który poznaliśmy, przemyśleliśmy i zrozumieliśmy, powoli zacznie przenikać nas samych. Rozum, wola, uczucia zaczną działać sprawniej. Organizm nasz, poddany siłom duchowym, nabierze nowej tężyzny. Ciało i duch okrzepną i staną się zdolne do nowego etapu pracy.