Świątobliwa nauczycielka

Sylwetki katolickie 29

Do świetlanych postaci należała śp. dr Maria Chojnacka, zmarła w Krakowie 24.4.1947 r. Wzrastała w atmosferze prawdziwie katolickiego domu, któremu ton nadawała głęboko pobożna matka. Członkowie rodziny odmawiali wspólnie pacierz poranny i wieczorny, różaniec, w maju litanię do Matki Boskiej, w czerwcu do Najświętszego Serca Jezusowego.

Odznaczając się od dzieciństwa wielką roztropnością, nad wiek poważna, pomagała Maria matce w wychowaniu siedmiorga rodzeństwa. Zdolna i bardzo inteligentna pragnęła zostać nauczycielką ludową. W tym celu po ukończeniu niższych szkół i chlubnie złożonym egzaminie w seminarium nauczycielskim, za namową światłej kierowniczki Sebaldy Münnichowej, zapisała się na Uniwersytet Jagielloński, a po kilkuletnich studiach otrzymała stopień doktora filozofii. - Pracę nauczycielską rozpoczęła w Krakowie, po czym była dyrektorką gimnazjum w Częstochowie i Warszawie, a powróciwszy do Krakowa, profesorką i sekretarka gimnazjum i liceum im. Królowej Wandy, wreszcie uczyła kilkanaście lat historii w gimnazjum i liceum im Św. Anny.

Zdobywała sobie serca uczniów i uczennic gruntowną wiedzą, jasnym wykładem i wymaganiem sumiennej i pilnej pracy. Bo młodzież intuicyjnie odczuwa wyższość umysłową i etyczną wychowawców, ich ustosunkowanie się do niej, a wtedy darzy ich miłością i zaufaniem. Toteż wielu uczniów i uczennic śp. Marii zwracało się do niej często nawet po skończeniu gimnazjum po pomoc i wskazówki.

Przez szereg lat życie jej zapełnione było szczelnie porannymi wykładami w szkole, a przygotowywaniem lekcyj i pogłębieniem wiary w godzinach popołudniowych i wieczornych; w tym życiu twardym i mozolnym nie było czasu na konieczną dla odpoczynku rozrywkę. Siłę czerpała Maria z głębokiej, dobrze zrozumianej pobożności. Codziennie przed lekcjami słuchała Mszy Św., a bardzo często, pod koniec życia codziennie, przystępowała do Komunii św. Rano odczytywała jeden wiersz czy rozdział z "Naśladowania" - był on dla niej hasłem dnia i źródłem pociechy w drobnych, a jednak dotkliwych nieraz przykrościach codziennych. Śp. Maria zdawała sobie doskonale sprawę, że miłość Boga, jeżeli jest prawdziwą, musi się objawiać w czynnej miłości bliźniego. Gorącym umiłowaniem objęła naród i Ojczyznę, i głęboko przeżywała tragiczne nieraz jej dzieje. Toteż w czasie okupacji stanęła mężnie do walki z wrogiem, ratując młodzież polską. W tajnych kompletach uczyła z całym zapałem, z narażeniem wolności a nawet życia.

Rozumiała bowiem, że po wojnie potrzebne będą liczne kadry pracowników umysłowych, dla podźwignięcia Polski z ruin, a z drugiej strony widziała w nauce ratunek przed demoralizującymi wpływami wroga. A o tym, że pracy swej nie traktowała lekko, po wojennemu, świadczy fakt, że obecni na tajnych maturach wizytatorzy, z przyjemnością i radością stwierdzali wysoki poziom wiedzy jej uczniów i uczennic, nawet wyższy, niż przed wojną.

Przyjaźnią i życzliwością otaczała koleżanki i znajome, a dla najbliższej rodziny, rozdzielonej zmiennymi kolejami losu, była spójnią i łącznikiem - zawsze gotowa do największych ofiar dla utrzymania harmonii i serdecznych stosunków rodzinnych.

Wreszcie uważała za swój obowiązek pomagać biednym. Czyniła to jednak w największej tajemnicy, bo wszelkie afiszowanie było przeciwne jej naturze.

Tego rodzaju życie było codziennym przygotowaniem się do śmierci, toteż zapowiedź tejże przyjęła spokojnie, z zupełnym poddaniem się woli Bożej. Ufała Najświętszemu Sercu Jezusowemu tak bardzo, że ciężką chorobę uważała jako próbę, przygotowanie do wiecznego zjednoczenia z Bogiem.

Śmierć jej wzbudziła nieutulony żal w sercach jej najbliższych, koleżanek, znajomych i młodzieży.

Cześć Jej pamięci!