Śmierć bluźniercy

"Gazeta Świąteczna" pisze: We wsi Kozłowie-Szlacheckim w stronach łowickich znalazł się w jednej rodzinie gospodarskiej wyrodny syn, który chlubił się tym, że nie wierzy w Boga i popisywał się swą bezbożnością.

Pewnego dnia wziąwszy numer "Przewodnika Katolickiego", gdzie na pierwszej stronie była podobizna Ojca Świętego, zaczął szydzić z wiary świętej i papieża. Aby jeszcze bardziej zbezcześcić Ojca Świętego i pokazać, że niczego się nie lęka, a przez to dokuczyć obecnym, powykłuwał oczy Ojcu Świętemu, używając przytem prostackich wyrazów, czym bardziej jeszcze oburzył obecnych. Dokonawszy tak niecnego czynu, bluźnierca rzucił ze wzgardą zeszpeconą podobiznę i wyszedł do przyległej izby.

Po jakiejś chwili usłyszano w owej izbie straszny huk. "Wszyscy, przerażeni, biegną tam i cóż widzą? Oto młodzieniec, który przed chwilą bluźnił przeciwko Bogu i bezcześcił Ojca Świętego, leży w kałuży krwi, twarz ma zmiażdżoną, oczy wypłynęły, skóra z głowy zdarta tak, że głowa podobna do trupiej czaszki. Nieszczęśliwy bluźnierca jęczy strasznie i błaga, żeby go dobić. Wzięto się natychmiast do ratowania nieszczęśliwego i po udzieleniu pierwszej pomocy odesłano go do szpitala w Łowiczu. Nieszczęśliwy wołał, że spotkała go kara Boża. Przyczyną wybuchu był granat ręczny, który młodzieniec ów przysposobił do ogłuszenia ryb w stawie czy rzece, gdyż miał zamiar iść łowić ryby. Widocznie wskutek nieostrożności czy nieumiejętnego obchodzenia się z granatem spowodował wybuchł. - Zdarzenie to niech będzie przestrogą dla wszystkich bezbożników, bo Pan Bóg jest cierpliwy, ale sprawiedliwy!