Rodzicom i nauczycielstwu pod uwagę

Z różnych stron Polski dochodzą od czasu do czasu wieści ponure. Tu jakiś inspektor" szkolny zakazuje dzieciom witać nauczyciela tradycyjnym "Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus", wprowadzając w jego miejsce "dzień dobry" i "do widzenia". To znów pousuwano obrazy Pana Jezusa i Matki Bożej. Gdzieś indziej nie pozwalają dzieciom gromadzić się na naukę w wynajętym lokalu w miejscu, a do odległej o kilka kilometrów szkoły dzieci w zimie z braku odpowiedniego ubrania chodzić nie mogą. Albo też utrudnia się nauczanie religii katolickiej, usuwając księdza prefekta, jako niemile przez kogoś widzianego. Itp. fakty.

Prawdopodobnie są to występy poszczególnych panów, przedsiębrane na własną rękę. źle jednak się dzieje, że wśród nauczycielstwa polskiego, w szkołach katolickich, spotyka się jednostki wyraźnie niechętne Kościołowi, które pod pokrywką swojego "urzędowego sumienia" rugują prastary zwyczaj, a swoimi wolnomyślicielskimi przekonaniami i nieodpowiedniem postępowaniem podważają zaufanie społeczeństwa katolickiego do szkoły. Liczą może na to, że nasz lud powoli przyzwyczai się do ich przeciwreligijnych "popisów" i że, osłabiwszy religijność młodzieży, będą mogli łatwo sprowadzić ją później do szeregów walczących z Chrystusem i z Kościołem.

Lecz mylicie się, panowie wolnomyśliciele! Rodzice katoliccy już poznali się na waszych zamysłach. Katolicy wiedza, że szkoła katolicka i wychowanie religijne dzieci - to nie łaska, ale prawo, zawarowane przez naszą konstytucję, przez ustawy państwowe.

Wychowanie z prawa natury jest przywilejem i obowiązkiem rodziców. I tego obowiązku a zarazem prawa do dzieci nikt nie może ich pozbawić, wyjąwszy wypadek ujemnego oddziaływania na dzieci.

Szkoła zaś nie ma prawa zmniejszać wpływu rodziców na urobienie umysłu i serca, gdyż obowiązkiem szkoły jest dopomagać rodzicom w wychowaniu i kształceniu dzieci, w rozwijaniu nie tylko ich umysłu, ale przede wszystkim woli i serca. A to się nazywa urabianie charakteru.

Zajęcie się umysłem dziecka, z pominięciem serca i woli, jest bolesną krótkowzrocznością i przynosi społeczeństwu nieopisane szkody.

Cóż bowiem przyjdzie Ojczyźnie, społeczeństwu z tego, że będzie mieć wielu ludzi z rozwiniętą inteligencją, nawet wykształconych, jeśli pod względem moralnym będą to zera, jeśli będą to ludzie bez charakteru, na których uczciwość spuścić się nie można?

A takich ludzi wychowuje szkoła niereligijna. Bo jedynie wiara św[ięta] daje trwałe oparcie człowiekowi, by w przeciwnościach nie załamał się, by nie poszedł za złem otoczeniem, lecz by umiał złu i grzechowi przeciwstawić swoje silne, zdrowe poglądy i szlachetne, chrześcijańskie życie".

Zapominanie o Bogu w wychowaniu młodzieży, lekceważenie pierwiastka nadprzyrodzonego, kształcenie umysłu przy zaniedbaniu pracy nad urobieniem woli - prowadzi do opłakanych skutków, bo wychowuje dziatwę na samolubów, ludzi bez wyższego ideału i mnoży szeregi wyrafinowanych opryszków i zbrodniarzy.

Więc szkoła polska musi być wolna od podmuchów bezbożności i od popisów bezwyznaniowców.

Szkoła - to jakby rozszerzenie rodziny.

Rodzina katolicka, więc i szkoła musi być katolicką.

A ci, co religię ze szkoły chcą wyrugować lub jej wpływ zdusić, szkodzą nie tylko Kościołowi, ale niszczą wartości najwyższe w duszy dziecka, a tym samem rozsadzają najsilniejszą spójnię narodu, państwa - podkopują byt ojczyzny i przygotowują jej ponure jutro.

I dlatego społeczeństwo katolickie musi żądać, by ze szkoły usunięto agitatorów bezwyznaniowości, i tę wielką rodzinę, jaką jest szkoła, chronić od wpływów niszczycielskich "postępowych" pedagogów.

Tak, katolicy polscy rozumieją dobrze znaczenie szkoły i wiedzą czym szkoła być powinna. I dlatego tak czujnie reagują na zakusy czy wybryki, którymi pewni panowie próbują ich zaskoczyć.


Szkoła bez Boga jest jaskinią zbójców!

Pius XI, encyklika "O chrześcijańskim wychowaniu"