Ratujmy ziemie odzyskane
Rycerz Niepokalanej 4/1948, grafiki do artykułu: Ratujmy ziemie odzyskane, s. 84

Opisy zdjęć powyżej, od lewej: [1] Dzięki wysiłkom polskich robotników rosną na Ziemiach Odzyskanych nowe warsztaty pracy. Wprawne ręce snowarki są niestrudzone. Fragment pracy w Państwowej Fabryce Tkackiej w Mikuszowicach [2] Oddanie do użytku portów bałtyckich, zniszczonych w czasie wojny, jest ważnym odcinkiem trzyletniego planu odbudowy. W styczniu b.r. porty polskie załadowały 822.995 ton węgla. Ustka - 23.017 ton. Widok na port w Ustce


Odzyskanie terenów nad Nysą Łużycką, Odrą i Bałtykiem to dopiero pierwszy etap pracy, która przypadła naszemu pokoleniu. Ten pierwszy etap powrotu polskości należy uznać w tej chwili za już wykonany w ogólnych zarysach. Przeszło 5.200.000 osadników wraz z rodzimą ludnością polską, zamieszkałą już przed wojną na tych ziemiach, to dowód żywotności narodu strasznie męczonego przez długie lata wojenne. Pięć milionów ludzi mówiących po polsku stawia nas w innej sytuacji międzynarodowej, aniżeli gdyby na Ziemiach Odzyskanych były dotąd "pustynie" lub "białe plamy".

Wobec doświadczeń wojennych, ściślej: doświadczeń przeszło tysiąca lat walki z zachłanną niemczyzną oraz wobec tajemniczych dróg proniemieckich polityków nie może być narodowi polskiemu obojętne, kogo wystawił na zachodnich szańcach polskości. Interes narodowy wymaga, aby wytworzyła się tam czołówka polskości, która swym poziomem przynajmniej dorównałaby kulturalnie wysoko stojącym ziemiom Pomorza, Wielkopolski i Górnego Śląska. Trzeba nam na Ziemiach Odzyskanych ludzi światłych, którzy swe obowiązki wobec narodu i państwa pełnić będą z głębokiego przekonania o potrzebie służby sprawie. Trzeba nam tam człowieka, który nie będzie stworzeniem trzymanym na łańcuchu praw i zarządzeń z powodu obawy przed karą, lecz chcemy i musimy mieć na Zachodzie zespół jednostek o wysokiej wartości moralnej, o wielkich zaletach duchowych, krótko mówiąc - o kulturze chrześcijańskiej. Bo tylko zbiorowisko takich ludzi gwarantuje ład i porządek na Ziemiach Odzyskanych, a przez to decyduje o przyszłości całej Polski.

Zachodzi z kolei pytanie, czy mamy taki zespół ludzi na polskim Zachodzie. Niewątpliwie - częściowo tak. Co do życia ogółu polskiej ludności rodzimej Ziem Odzyskanych nie można mieć wielkich zastrzeżeń. Ludzie ci w parze z wartościowym elementem rzeczywistych pionierów, których los a nawet nieraz ideowe przekonanie sprowadziło na Ziemie Zachodnie, tworzą kościec Ziem Odzyskanych.

Lecz są tam i inni, ci, których sprowadziła na Zachód myśl o nieróbstwie, a obok nich przeróżni ryzykanci, spekulanci, awanturnicy, ludzie bez zasad, żyjący z dnia na dzień, bezczelnością i tupetem burzący całą wiarę ludzi słabych i mało odpornych. Czym sobie ci ludzie-półzwierzęta zapełniają życie? Odpowiedź znajdziemy w listach z Ziem Odzyskanych . Czytajmy!

Listy mówią

List pierwszy: "W naszej gminie źle się dzieje. Dotąd nie mamy księdza, choć są tu trzy parafie. Toteż spółdzielnia nie może nastarczyć wódki. Sekciarze grasują. Ludzie w małżeństwach ograniczają potomstwo i nierzadko poprzestają na ślubach cywilnych...".

List drugi: "Tutaj na zachodzie życie religijne smutno się przedstawia, zwłaszcza na wsi, bo w miastach kościoły są przepełnione. O wsi aż wstyd pisać: nieuszanowanie niedziel i świąt, pijaństwo, rozpusta, dzikie małżeństwa...".

Trzeci list: "Coraz chodzą tu sekciarze. Dopiero kilka osób chodziło po wsi. Każdemu odstępcy płacą 6.000 zł a takiemu, co ich werbuje. 20.000 zł za cztery sztuki...".

Z czwartego listu: "Nikt nie wyobraża sobie, jak w mojej okolicy ludność ginie. Gospodarze zajmują się wyrobem tzw. rakiji, a dzieci ich przychodzą do szkoły pijane. Kilkakrotnie zmuszony byłem wyprosić takich uczniów z klasy, ale przez to narażam się na pobicie. Do tego dzieci te przychodzą do szkoły boso, nawet 19 listopada. Ręczę, że 50% tych dzieci jest zarażonych na gruźlicę. Odkąd jestem na posadzie, nie widziałem lekarza, który by badał dzieci. Kto się tym zajmie"?

Lekarz opowiada

Chyba wystarczająco już tych listów. Dla uzupełnienia obrazu zacytuje jeszcze tylko kilka zdań z relacji dra G. Raciążka, dyr. Sanatorium Zakładu Ubezp. Społ. w Kamiennej Górze na Dolnym Śląsku:

- Zgłasza się do mnie jedna z ciężko chorych i łkając błaga o natychmiastowe wypisanie z Sanatorium: "Otrzymałam ledwie wczoraj wiadomość z Olsztyna od moich dzieci - głos chorej zmienia się w szept - ...w mojej nieobecności mąż mój a ich ojciec, katuje je i dręczy.

5-letniemu Grzesiowi, który jest i tak po szkarlatynie niemową, wypłynęło od pobicia oczko. Ratowały go sąsiadki, ale również zostały pobite... Obawiały się, że mąż mój po pijanemu zaprószy ogień..." Pacjentkę bliską obłędu wysłałem do Olsztyna, mimo że słaniała się na nogach, pluła krwią i prątkami gruźliczymi.

W kilka dni później z pobliskiej wioski zgłasza się do mnie młoda kobieta: "Mąż mój sam zresztą inwalida wojenny i repatriant zza Bugu objął tutaj gospodarkę, ale przez nikczemnych kolegów wciągnięty pije stale do nieprzytomności. Gospodarka upada. Pobił parobka a wczoraj pchnął mnie tak, że padając złamałam nogę w kostce".

W trzy dni później wezwany zostałem do Z., 80-letniej staruszki. Opowiada mi: "Jedyny mój syn uchodząc za najlepszego radiotechnika wpadł w nałóg pijaństwa i po pijanemu okradł fabrykę z najbardziej cennych surowców. Kradzież się wykryła i syn mój popełnił samobójstwo. Obecnie nie mam gdzie się podziać a że cierpię na gruźlicę zwracam się do p. doktora o pomoc".

Inny lekarz pisze: "Osiadłem w kresowym miasteczku na Zachodzie i zaskoczyła mię tu śmiertelność niemowląt, zakrawająca wprost na endemię. Okazało się w większości zbadanych przeze mnie wypadków, że rodzice tych dzieci są chorzy wenerycznie".

Dość już tu nam tych kilku relacji lekarzy. Nie cytujmy tu głosów innych lekarzy, księży i nauczycieli, abyśmy całkiem nie stracili wiary w człowieka i wiary w przyszłość Ziem Odzyskanych.

I oto po odzyskaniu ziem stoi przed nami zadanie odzyskania ludzi. Jak? Przede wszystkim przez ograniczenie sprzedaży alkoholu, przez karanie ludzi nietrzeźwych, przez ofiarne ratownictwo lekarskie, przez odpowiednią akcję propagandowa itd. Najskuteczniejszym jednak środkiem to obudzenie człowieczeństwa w istotach ludzkich, którymi rządzą tylko ślepe instynkty i niskie żądze, to powrót ich do Boga.

Dlatego wzywamy wszystkich katolików zamieszkałych na Ziemiach Odzyskanych zwłaszcza Rycerstwo Niepokalanej, do apostolstwa, do zwalczania słowem i przykładem pijaństwa i rozpusty, do prowadzenia dzikich małżeństw do ołtarza, do bojkotu wszystkich ośrodków zła, do propagowania wydawnictw katolickich raz czynnego udziału w pracy organizacji katolickich.

Z tego względu wołamy kapłanów dla niezliczonych parafii na Ziemiach Odzyskanych, gdzie nie ma dotąd księdza, a gdzie właśnie najwięcej przychodzą sekciarze, gdzie najbardziej szerzy się rozpusta, pijaństwo i wszelki występek.

Parafia Gajków śle apel przez "R.N.": "Dziki Zachód prosi księży. Dzieci nasze wychowane bez Boga żyją jak dziczki. My starzy usychamy też bez Słowa Bożego. Wiemy, że po wojnie brak jest księży, ale w Polsce środkowej można by jeszcze wziąć jednego czy drugiego i posłać na najbardziej opuszczone placówki".

Wieś Sokolniki woła: "błagamy i apelujemy do tych parafii, gdzie jest kilku księży, by pośpieszyły nas ratować".

Wołamy o Domy Katolickie, świetlice i czytelnie, o dobrą książkę religijną i dobre pismo.
Tu i dla Ciebie, "Rycerzu Niepokalanej", misyjna droga. Powinieneś nie w dziesiątkach tysięcy, ale w wielu setkach tysięcy egzemplarzy rozejść się po Ziemiach Odzyskanych i trafić do ich najodleglejszych zakątków z polskim słowem, słowem Bożym.

Coraz mniej ugorów pól na Ziemiach Odzyskanych, - trzeba wyjść na dusz ugory.