Cisza w klasztorze... cisza głęboka, bo pora milczenia.
Choć zakonników sporo, nie zobaczysz żadnego. Każdy w swej celi, jakby w grocie - na pustyni...w samotności...w ukryciu. Wszyscy przy pracy. Ten nad książką pochylony, tamten coś pisze, ów przy warsztacie, każdy przy swm zajęciu, jakby zklęty...poważny w zadumie. Praca w skupieniu.
Cisza w klasztorze...pora milczenia. Choć zakonników sporo, nie usłyszysz ani jednego słowa, ani odgłosu gdzieś jakiegoś śmiechu, jakiegoś rozproszenia, swawoli. Skupienie w pracy...
Tylko duży klasztorny zegar na korytarzu powtarza z cicha, a pilnie, a niezmęczenie swe jednostajne, dokładnie odmierzone "tik tak, tik tak", to znów uderza silniej i wybija kwadranse i godziny. Tylko dzwonek przy furcie dźwięczy raz po raz żałośnie. To świat hałaśliwy nim szarpie, świat mający zawsze jakieś sprawunki do załatwienia. Brat furtian pośredniczy między nim a klasztorem.
Nagle coś ważniejszego.
Wspomniany furtian idzie do Ojca gwardiana, a po chwili wychodzi i biegnie od celi do celi, bije we drzwi i woła: "Ojciec gwardian prosi. Tylko zaraz! "Coś tam takiego" pyta ten i ów.
"Jakieś papiery ze Rzymu przyszły" odpowiada braciszek i biegnie dalej.
I wychodzą zakonnicy jeden za drugim... wszyscy do Ojca gwardiana... i księża i bracia.
Już w jego celi. Nastrój tu jakiś podniosły, uroczysty. Na stole przed gwardianem leży rozłożony ogromny dokument z dużymi pieczęciami. Podnosi go drżącymi rękoma gwardiai mówi: "Ojcowie, Bracia! prośby nasze wysłuchane. Oto dekret Namiestnika Chrystusowego Benedykta XIV, zezwalający na koronację cudownej, naszej Matki Boże.
Posłuchajcie...Przeczytam!"
I czyta... Głos mu się załamuje, słabnie... W oczach stają łzy... lecz czyta, czyta z zapałem. Dekret wystawiony w wigilię uroczystości Niepokalanego Poczęcia.
Słuchają zakonnicy...słuchają z zaciekawieniem wielkiem a im dalej, tym coraz bardziej i coraz większa radość ich ożywia. Ten składa ręce, tamten się uśmiechnie, ten coś szepcze, ów kiwa, przytakuje głową. Wszyscy poruszeni. Wreszcie, gdy gwardian skończył czytanie, woła któryś: "Pójdźmy do nowej, naszej Królowej! Pójdźmy pogratulować Jej. Już korony Jej w Rzymie przygotowują. O, co się tu dziać będzie, gdy sam dzień koronacji nadejdzie".
"Tak pójdźmy przed Cudowny Obraz", rzekł gwardian...i poszli. Poklękali przed ołtarzem Matki Bożej i modlili się serdecznie w uniesieniu błogiem.
Tylko furtian pozostał na swym urzędzie i ile razy dzwonek przy furcie zadźwięczał, biegł natychmiast rozpromieniony i dzielił się z każdym, kogo tam zastał tą radosną wieścią, że już jest pozwolenie ze Rzymu na koronację Najświętszej Panienki i że korony dla Niej już wkrótce kapituła watykańska nadeszle.
I rozniosło się to zaraz po całym mieście i dalej po całej diecezji i dalej jeszcze po całym województwie pomorskim i za granicami tegoż.
Wszyscy czciciele Cudownej Matki Bożej Łąkowskiej w kościele OO. Reformatów pod Nowym Miastem nad rzeką Drwęcą, z utęsknieniem wyglądali tej chwili, kiedy według rozporządzenia Ojca Świętego, arcypasterz diecezji włoży na Jej skronie złote korony, na znak, że Ona Panią..., Władczynią..., Monarchinią potężną..., Królową wspaniałomyślną..., Królową serc, przyciągającą je wszystkie do siebie, do swego tronu to pociechą..., to pomocą..., to radą wewnętrzną..., oświeceniem..., to łaską siły, męstwa, cierpliwości, zgadzania się z wolą Opatrzności Bożej i tak bez końca prawie. - Królową Ona..., Panią..., Władczynią serc... zdobywającą je wszystkie, nie tylko dobrocią Swoją niewyczerpaną, ale i mocą zalet Swych, wdzięków, piękności duszy, nieskalanej nigdy żadnym przestępstwem, choćby najdrobniejszym. - Ona Niepokalana... ani powiewem grzechu nie skażona, ani na moment i najlżejszym nawet cieniem nieprawości nie przyćmiona. - Ona dla tej niewinności Bogu przecież Samemu tak była miłą, że Ją za Matkę Sobie obrał, za Wychowawczynię i Opiekunkę Swą tu na ziemi... i za Pocieszycielkę jedyną i Przyjaciółkę najwierniejszą..., za najboleśniejszą Matkę ze wszystkich matek, wówczas kiedy tak straszliwie cierpiał..., kiedy już upadł bez sił, kiedy już dojść nie mógł, na Golgotę... i wreszcie kiedy konał... wyśmiany..., odepchnięty, w ranach wszystek. - Ona jedna rozumiała Go i uwielbiała i samą siebie jak najchętniej za Niego w zastaw ofiarowała.... by On nie konał - Ona konać pragnęła... i... i z Nim..., z Nim współkonała. Ona przecież samemu Bogu tak miłą, że Ją z ciałem wziął do nieba i berło Jej wręczył i koronę... tam u siebie!...
O kiedyż te korony rzymskie nadejdą?! Oby jak najprędzej! Obyśmy Ją w Cudownym Jej tu wizerunku ukoronowali i wspólnie, wszyscy razem Królową naszą okrzyknęli: - "Ave Regina".
Tak wzdychano w Nowym Mieście i okolicy.
Rycerzu Niepokalanej! A ty czy pragniesz widzieć Matkę Bożą w koronie z serc ludzkich, to jest otoczoną jak najliczniejszą rzeszą miłujących Ją poddanych?... Pragniesz, boś Jej rycerzem przecież! Pragniesz z utęsknieniem, bo Ją kochają serdecznie! Bądź pewien, zobaczysz Ją! Ufaj tylko, módl się i pracuj dla Niej.
Kto serdeczną miłością znajdzie Przenajświętszą Pannę, ten znajdzie wszelkie dobro: Ona bowiem miłuje miłujących Ją; owszem służy tym, którzy Jej służą.
bł. Rajmund Żurden