"Hej na pomoc! Na pomoc! Ta ruszcie się ta który! Nie widzicie, że nie możemy dać rady?!" tak wołają ludzie z rozkołysanej na falach łodzi do flisaków płynących opodal i wymachują do nich rękami, by koniecznie spieszyli.
Flisacy już przez dobrą chwilę przypatrywali się im uważnie, bo obeznani z żeglugą, pojąć nie mogli, jak im łódź mogła stanąć. Przecież tam głębia! Środek Wisły. A tu łódź ani wtył, ani wprzód. Co to takiego? Wezwani płyną więc tym chętniej.
Już przy łodzi. Dalejże żerdziami popod nią. Daremnie.- Łódź stoi! Więc linę zarzucają i ciągną z galaru. Napróżno. - Łódź stoi! Próbują jeszcze, to w ten, to w inny sposób.
Tymczasem w łodzi jeden z pasażerów wydobywa ze swych pakunków jakiś obraz, odwija go i zaledwie podniósł go oburącz... łódź ruszyła. - Zdumienie ogarnęło wszystkich. Patrzą na obraz. To Najświętrza Panienka. Ach tak! Więc to Ona wstrzymała łódź i Ona pozwala jej płynąć dalej. Zrozumieli. "Lecz skądże ten obraz? Cóż to za podróżny? Gdzie on obraz wiezie?" dopytywują się ciekawie.
Czytelnicy "Rycerza" zapewne domyślają się kto ten podróżny i co to za obraz. To właśnie ów ziemianin ze Sandomierza, co to pszenicę sprzedał w Gdańsku, a obraz to ten wykupiony z domu heretyka. Już raz doznał ziemianin szczególniejszej łaski od Najświętszej Panny, przedstawionej w tym obrazie, wówczas mianowicie, gdy wydane pieniądze na kupienie tego obrazu wszystkie cudownie mu się wróciły. To też teraz widząc, że ludzie nie mogą ruszyć łodzi z miejsca, do Matki Bożej w tym obrazie się zwrócił.
I oto płyną! Ziemianin trzyma na kolanach obraz i opowiada na głos jakto znalazł go w świętokradzkiej poniewierce u heretyka - komin nim zatykał i jak go postanowił z tej niewoli wydobyć. Heretyk jednak zażądał zań tyle srebrników ile ich będzie potrzeba, aby układając je na obrazie, jeden obok drugiego, zakryć nimi cały obraz. "I zawahałem się z początku - powiada dalej - gdziesz tyle pieniędzy wydawać za stary obraz, lecz gdy rzuciłem okiem na Matkę Bożą, odezwało się we mnie sumienie: kup, kup, nie żałuj pieniędzy. I kupiłem. Dałem pieniądze prawie wszystkie, jakie miałem. I wiecie, gdy wróciłem do kwatery i począłem się obliczać, ile też jeszcze będę miał na drogę, wszystkie pieniądze znalazłem w swej sakwie. Nie wierzyłem sobie. Pobiegłem natychmiast do heretyka i pytam się, czy nie zaszła przypadkowo jaka pomyłka, a ten mię jeszcze wyśmiał. Nie szkodzi. To dla Matki Najświętszej.
I słuchali wszyscy ze wzruszeniem i wielbili Niepokalaną Dziewicę i płynęli spokojnie. Jednego tylko wytłomaczyć sobie jeszcze nie mogli ani ziemianin, ani flisacy, a to: dlaczego Matka Boża tu w tym miejscu łódź zatrzymała.
Płyną a fale modrej Wisły, jedna za drugą mkną ku łodzi i chcąc niejako zobaczyć obraz Maryi, podnoszą się nieznacznie. Zobaczywszy zaś, na znak czci, cofają się z pokorą i rozpryskując się w tysiączne kropelki niby łez" szemrzą cichutko "pozostań z nami o Pani nasza, nie odchodź daleko".
Płyną... a ryby i rybki, czując w pobliżu Tę, "której berła ląd i morze słucha", pluskają to tu, to tam wkoło łodzi, podnoszą swe głowy i wpatrując się w Najświętszą Niepokalaną, szepczą błagalnie: "Pani nasza zostań przy nas, nie odchodź daleko" i w pokorze wielkiej zanurzają się na chwilę i znowu się podnoszą i z nowu proszą: "pozostań z nami".
Płyną... a drzewa i krzewy na brzegach zginają swe wierzchołki przed Królową wszech stworzeń i wyciągają ku Niej swe konary i powiewają gałązkami, a szeleszcząc liśćmi, zdają się znowu prosić: "nie odchodź Pani, pozostań przy nas".
A było to na Wiśle pod murami Świecia. Świecie jest to jedno z najstarszych miast na Pomorzu. Było ongiś warowną rezydencją książąt południowo pomorskich.
Już widać kościółek świętego Marcina. Już ostatnie zabudowania, ostatnie domostwa miasta. Już je mijają i wtem powtórnie staje na falach łódź. Żeglarze przerażeni oglądają się na obraz Matki Najświętszej. Ręce drżą ziemianinowi. Co robić? Może Matka Boża chce, byśmy do miasta jechali. Może sobie życzy, byśmy Jej obraz tu do kościoła dali. Próbujmy, kierują łódź. Łódź posłuszna nie stawia oporu. Płyną więc ucieszeni, że odgadli wolę Maryi.
O miasto szczęśliwe! wystąpże jak należy, wybiegnij wszystko na brzegi, by powitać Niebiańską Królowę. Płynie Ona do Ciebie! To pocieszycielka najlepsza opiekunka najtroskliwsza. Czulsza niź matka! Wierniejsza niż przyjaciel. Łaskawsza od najlitościwszych, szlachetniejsza od najdobrotliwszych. Płynie do Ciebie, by w twych murach założyć tron miłosierdzia. O miasto ciesz się i raduj i wyśpiewuj: hosanna na wysokości. Błogosławiona, która idzie w imię pańskie!
I przypłynęli i zanieśli obraz Matki Bożej do kościoła. I gruchnęła zaraz wieść o tym po całym mieście. Gromadki ludzi poczęły oglądać obraz i korzyć się przed Maryją. A Ona tak" hojnie zaczęła rozdawać tu łaski, że wnet cała okolica uznała Ją swoją Królową miłosierdzia.
A ziemianin ze łzami w oczach pożegnawszy Najświętszą Panienkę wrócił do Sandomierza.
Rycerzu Niepokalanej, serca chrześcijan zbłąkanych - to świątynie żywe. Nie ma w nich ani wiary w wielkość Maryi, ani miłości dla Niej, ani czci. Jak tylko możesz staraj się obudzić je w nich. Różne do tego środki, według różnych okoliczności, w jakich się te serca znajdują. Ogólne zaś są: modlitwa niby fale i cudowny medalik, niby łódka. Pamiętaj o tym.
Jestem dzieckiem słabem i nieudolnem; lecz właśnie ta moja słabość ośmiela mię, aby ofiarować się Tobie, o Jezu, na ofiarę miłości! Dawniej w starym Testamencie, tylko ofiary czyste [ i bez zmazy miłe były potężnemu Bogu; aby zadość uczynić sprawiedliwości Bożej, trzeba było ofiar doskonałych; ale prawo bojaźni ustąpiło prawu miłości, a miłość wybrała mię na ofiarę, mnie, słabą i niedoskonałą! Wybór ten nie jestże godnym miłości? Tak, aby miłość mogła być zupełnie zadowoloną, musi się poniżyć aż do nicości i tę nicość zamienić w miłość.
Bł. Teresa od Dzieciątka Jezus