Przy żłóbku Bożej Dzieciny

(WRAŻENIE Z PIELGRZYMKI) 11)

Gdyśmy jechali do Betleem, prąc w zimną otchłań nocy, z żalem myśleliśmy o tem, że nie będziemy mogli ujrzeć malowniczej okolicy, ani obejrzeć pięknego, cichego miasta Dawida. Lecz gdyśmy wyszli z autobusów, spojrzawszy w górę, ujrzeliśmy granatową kopułę nieba z migocącemi radośnie gwiazdami. Tak samo pewnie migotały przed 1934 laty, w oną tajemnic pełną noc, kiedy "Słowo Ciałem się stało".

Po wejściu do Grody Narodzenia wrażenie jeszcze spotęgowało się. Jak my dziś, tak w tę pamiętną, świętą noc schylali swe czoła w kornym pokłonie pasterze-. Tylko oni patrzeli rozszerzonemi z radości źrenicami na cudnie piękne Dziecię i rozradowaną, pochyloną nad Niem Matkę, a my patrzymy na osłaniający skałę żłóbka pancerz marmurowy i srebrną gwiazdę umieszczoną na miejscu Narodzenia.

O parę kroków obok widać wgłębienie, gdzie po prawej stronie znajdował się żłóbek, w którym na garści słomy Marja złożyła nowonarodzone Dziecię Jezus. Naprzeciwko znajduje się ołtarz Trzech Mędrców. Ten ołtarz tylko i srebrna gwiazdka z łacińskim napisem na miejscu Narodzenia należy do katolików. Ołtarz Narodzenia i cała Grota została im wydarta przemocą przez Greków. W zagłębieniu nad żłóbkiem i w ścianie widać jeszcze resztki naturalnej skały, a tylko miejsce żłóbka wyłożono białym marmurem.

Ks. dr. Gronkowski objaśnią, iż znana z naszych kolend szopka była właściwie grotą skalną. Takich grot znajduje się więcej w górzystej okolicy Betleemu, które i dziś służą za stajnie dla bydła, czasem też za mieszkanie. A i pod Grotą Narodzenia i obok niej znajduje się kilka innych grot.

Bazylika Narodzenia Pańskiego
Bazylika Narodzenia Pańskiego

Wychodząc z Groty spostrzegamy arabskiego żołnierza z karabinem. Cóż to ma znaczyć? Po co on tu stoi? Niestety, niewymownie smutny to fakt, że muzułmanin musi pilnować świętości chrześcijeńskich.

Ponieważ Grecy-schizmatycy, zagrabiwszy Grotę, posuwali się niejednokrotnie do "gwałtów i krwi rozlewu, aby wydrzeć katolikom resztki ich praw do świętego miejsca i zniszczyć wszelki ślad po znienawidzonych "łacinnikach", dlatego na prośbę katolików stoi ten żołnierz, jako przedstawiciel władzy państwowej, pilnując, aby schizmatycy nie próbowali znowu jakimś podstępem pozbawić katolików ich praw.

Naprawdę smutny i przygnębiający to widok, że chrześcijanie tak daleko odeszli od ducha Chrystusowego, iż w miejscu, gdzie okazała się Jego bezgraniczna miłość ku nam, wprowadzili szatańską nienawiść i nikczemny podstęp.

- Czemu to wszystko znosi dobry Jezus, to pogwałcenie przyniesionego przezeń pokoju, ogłoszonego tu po raz pierwszy przez duchy niebiańskie?

- ciśnie się do głowy. Czemu pozwala, by rozdarcie serc i dusz panowało tam, gdzie ongiś promieniowała Jego bezgraniczna miłość ku grzesznej ludzkości? Czemu ścierpi, aby na miejscu tak świętem i drogiem Mu tak brutalnie zdeptano najważniejsze Jego przykazanie, przykazanie o miłości? Czemu?...

Przyszedł do swoich, a swoi Go nie przyjęli. Miast wdzięczności i oddania, ścigała Go ich zazdrość i tępa, okrutna nienawiść. Przewidział to, a mimo to nie cofnął się od zejścia między niewdzięcznych nędzników. To tajemnica Jego miłości bezgranicznej. I znoszenie tego przykrego stanu rzeczy na miejscach świętych - bo prawie we wszystkich miejscach Ziemi Świętej takie smutne panują stosunki - zawdzięczamy Jego nieskończonej miłości, z jaką pozwala gwałcić niegodnym miana Jego naśladowców chrześcijanom te drogie Jego Sercu pamiątki. Wszystkie one były przez wieki w rękach katolickich, ale przemoc, podstęp i gwałt pozbawiły katolików większości z tych najświętszych miejsc...

Stanęliśmy w ogromnej 5-cionawowej bazylice Narodzenia, wznoszącej się nad błogosławioną Grotą. Niewiele możemy widzieć przy słabem świetle cieniutkich świeczek, które nam rozdano przy wejściu do Groty. Widać 4 rzędy potężnych kolumn, ciosanych każda z jednego głazu (czyli t. zw. monolity), rozdzielające nawy. Ściany kiedyś błyszczały wspaniałemi mozaikami - dziś podobno widnieją tylko gdzieniegdzie marne ich resztki, których w mroku nie możemy dojrzeć. Zato widzimy ordynarne, kolorowe banie - jak na drzewku wigilijnem - porozwieszane między kolumnami, a dowodzące zupełnego braku gustu i poczucia piękna dzisiejszych panów bazyliki, iż oburzenie bierze, jak można wstrętną tandetą szpecić monumentalną bazylikę!

Ks. dr. Gronkowski wyjaśnia, iż bazylika ta jest jednym z najstarszych kościołów na świecie. Zbudowana na początku IV w. (326) przez św. Helenę, matkę Konstantyna W., ona jedynie ostała się przed niszczącą ręką Persów, a to dzięki temu, że na fasadzie znajdowała się mozaika przedstawiająca Mędrców w strojach perskich, składających hołd Bożemu Dziecięciu. Dziś jest najstarszą i stosunkowo niewiele zmienioną od zbudowania świątynią w Palestynie. I te kolumny czerwone stoją tu już zgórą 1600 lat. Bazylika przechodziła różne koleje w ciągu wieków. Widziała krzyżowców, przyjmowała szereg pokoleń śpieszących ucałować nabożnie miejsce, gdzie narodził się Zbawiciel świata. Ale widziała więcej jeszcze: łzy tysięcy wiernych, którym wzbraniali tu przystępu mahometanie. Od wojen krzyżowych była w ręku katolików, lecz w 17 wieku schizmatyccy Grecy wyparli ich z bazyliki i z Groty świętej. Bramę bazyliki zamurowano, a zostawiono tylko małe, niskie drzwi, aby mahometanie nie mogli wprowadzać tu koni, jak to często ze wzgardy robili.

Dziś widok bazyliki opłakany. Opuszczona, zaniedbana, nosi na sobie liczne piętna barbarzyńskiego fanatyzmu Greków, niszczących zawzięcie wszelkie ślady, świadczące o tem, iż bazylika była własnością katolików.

Katolicy, wyparci przemocą z bazyliki, zbudowali sobie obok niej kościół św. Katarzyny, pod zarządem Braci Mniejszych, którzy od czasu wojen krzyżowych aż do wieku XVII opiekowali się bazyliką i Grotą świętą.

Opuszczamy świątynię, w której pogodny nastrój kolęd i blask mistyczny, bijący od świętej Groty Narodzenia, przyćmiła smutna rzeczywistość dzisiejsza. Prowadzą nas do Casa Nova - hospicjum Braci Mniejszych. Tu w obszernej jadalni na długich stołach porozstawiano karafki z winem i wodą. Szlachetny napój, choć rozcieńczony wodą, wnet ożywia znużonych pielgrzymów. Zwłaszcza, że niektórzy w ciągu pół dnia z ludzi północy przedzierzgnęli się w "rodowitych" południowców i z widoczną abominacją odsuwają wodę, racząc się doskonałem winem.

Miła scena utkwiła mi w pamięci. Oto w Casa Nova spotykamy młode małżeństwo z małym chłopczykiem. Czarne jak węgiel ich oczy, krucze włosy i smagła cera mówią, że to ludzie południa. Istotnie, są to inteligentni katolicy, którzy przybyli aż z Kongo belgijskiego, aby zwiedzić Ziemię świętą. Chłopczyk dziś przyjął pierwszą Komunję św. w Grocie Narodzenia.

Wnętrze bazyliki Narodzenia Pańskiego
Wnętrze bazyliki Narodzenia Pańskiego

Właśnie idzie nasza najmłodsza pątniczka 6-letnia Alinka Rechniowska, która jutro ma przyjąć I-szą Komunję św. na Grobie Pana Jezusa. Malcy witają się. On, piękny syn południa z inteligentnemi oczyma - patrzy na tę jasnowłosą Polkę o niebieskich, mądrych oczach i miłych, słowiańskich rysach twarzy. Rodzice rozmawiają po francusku, a oni spojrzeniami.,

Szczęśliwe dzieci...

Ugasiwszy pragnienie, siadamy do autobusów, aby wrócić do Jerozolimy na wieczerzę. Tylko paru księży zostaje na noc w Betleem, aby o północy odprawić Mszę pasterską w Grocie Narodzenia.